Patrick:
Nie chciałem być dupkiem dla Emily. Nic nie poradzę na to, że porusza temat, na który nic nie wie. Tak, więc jednak nie żałuję tego, co powiedziałem.
- Emily! Pamiętasz o tej przesyłce? Może lepiej byś ją dzisiaj odebrała.... Dobrze byłoby ją odpakować jeszcze dzisiaj. – powiedziała do Emily jej macocha. Spojrzałem w jej stronę i to co mnie zdziwiło to to, że Emily wyglądała jakby niczego bardziej nie pragnęła, niż opuszczenie tej kolacji. Aż tak bardzo zawsze musi przystawać za swoim?
- Już wychodzę, do widzenia wszystkim! – Nie traciła nawet na trochę milsze pożegnanie. Ubrała tylko buty i narzuciła na siebie jeansową kurtkę po czym gwałtownie opuściła dom.
Ta rodzina ma chyba skłonności do nieustannej niezręcznej ciszy.
- Zatem Patricku. Co powiesz na to byśmy jutro spotkali się i pomyśleli nad nową choreografią? – powiedziała Amber. – Nie ma co tracić czasu, skoro zależy ci na dołączeniu do drużyny najlepszych w Londynie.
Miałą rację. Cholernie mi zależało. Jedyne co mnie powstrzymywało przed powiedzeniem tak, było to, że Sophie miała cholerny talent. Szybko się uczyła i kiedy ćwiczyła, robiła to tak, jakby byłby to jej ostatni raz. Zatem uznałem, że nie będę okłamywał dziewczyn.
- Nie wiem., muszę chyba poważnie porozmawiać z Sophie. Dam wam znać dokładniej później. Dziękuję bardzo za kolację, ale muszę się już zbierać.
- Idziesz tak szybko?
- Może pójdę jeszcze poćwiczyć... Jak same mówiłyście do najlepsza drużyna w Londynie.
Miałem nadzieję, że w ten sposób będę mógł swobodnie opuścić lokum, ale niestety Ashley i Amber miały inne plany. Zanim zdążyłem wyjść, pokazały mi sto różnych pomysł na choreografię i jeszcze dwieście innych na stroje. Wyszedłem dwie godziny później niż planowałem a Emily do tego czasu nie wróciła do domu.
Emily:
Nigdy tak bardzo nie byłam chętna wypełnić polecenia macochy. Kiedy odebrałam paczkę, którą była po prostu książka o zabiegach wymłacająca ( już któraś z kolei a efektów dalej brak u kochanej macochy) . Postanowiłam, że nie chce wracać i wybrałam się do nowego skate parku otworzonego nieopodal obrzeżach miasta.
Kiedy dotarłam do domu, czekało na mnie mycie naczyń. Może to i lepiej, że mam czym zająć myśli. Zwariowałabym, gdybym była zmuszona siedzieć w pokoju sam na sam ze swoimi rozmyślaniami.
Zbliżała się północ, gdy naszła mnie ogromna chęć wypróbowania wcześniej widzianego przeze mnie skate parku. Nie traciłam czasu na sprawdzenie czy domownicy śpią. Sięgnęłam w głąb szafy by wyjąć perukę i całkowicie przebrać się w Sophie. Oczywiście jest malutka szansa, że kogoś spotkam, ale wolę być przygotowana
To co jest niesamowite w tym parku, to to, że jest od idealnie oświetlony, jakby ktoś przewidział, że noc także jest od jeżdżenia. Nie zajmował on tak dużego rozmiaru jak te najlepsze w Londynie, ale miał swój urok. Ktoś stojąc dalej, mógłby pomyśleć, że jest to zwyczajna betonowa dziura. Poniekąd tak było. Z wyjątkiem takim, że w jej środku znajdowały się rampy, schody, górki. Dodatkowo obok znajdowała się kwadratowa powierzchnia, perfekcyjnie wygładzona, czekająca na to, by ktoś na niej stanął i zaczął skakać i kręcić piruety. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
Sztuczne włosy związałam w wysoką kitkę by nie przeszkadzały mi w czasie jazdy a rzeczy zostawiłam na znajdującej się nieopodal ławce.
- Czemu nie wzięłam wody. – powiedziałam, kiedy kolejny skok, a dokładniej lutz mi nie wyszedł.- Urg!
Zobaczyłam, że moje leginsy są przerwane a nieustanne upadki na pewno odznaczą się na moich nogach!
Super!
- Może gdybyś nie lekceważyła treningów i naszych spotkań nie musiałabyś upadać już setny raz.
Super po raz kolejny!
Odwróciłam się i zobaczyłam podjeżdżającego do mnie Patricka. Miał na sobie swoje czarne rolki. Jak zwykle prezentował się w idealnej czerni. Włosy układały mu się w ten słynny artystyczny nieład . Tylko jego wzrok był okropny. Czułam jak ściska moje wewnętrzne organy.
- Coś mi wypadło. Nie mogłam przyjść. Nic więcej ci nie powiem. Nie mam nic co by mnie porządnie usprawiedliwiło. Co ty tu w ogóle robisz?
- Mógłbym spytać o to samo. Ni e wiem czy wiesz, że zbliża się wpół do drugiej. – jego głos byłby idealny na budzik.
- Mógłbyś ale nie spytałeś, w przeciwieństwie do mnie. Zatem, panie mnie-się-nie-olewa?
- Mieszkam w tamtym domu i zobaczyłam, że jakiś idiota jeździ o tej porze. Cóż nie pomyliłem się co do opisu. – jego lewy kącik ust mimowolnie zaczął podnosić się do góry. – Nie wiedziałem że mam na drugie imię pan-mnie-się-nie-olewa.
- Wielu rzeczy jeszcze nie wiesz facecie-w-czerni. – odpowiedziałam, przesyłając do niego mrugnięcie, po czym odwróciłam się i pojechałam próbować skakać kolejny raz.
Jak dobrze jest mieć czasami ostatnie słowo!
CZYTASZ
Kopciuszek na wrotkach
Teen FictionJak daleko posuniesz się by realizować swoje pasje? Ile gotów jesteś poświęcić? Czy jesteś gotów zrezygnować z siebie? Kopciuszek na wrotkach jest to opowieść o przyjaźni, miłości oraz o spełnianiu marzeń. Główna bohaterka nie jest idealna, ale ni...