rozdział siódmy

1.2K 63 5
                                    


Ćwiczyliśmy wspólną jazdę, gdy jego ręka powędrowała trochę, bardzo za nisko! To już nie pierwszy raz! Wiedziałam, że się wygłupia i chce mnie wkurzyć. Wścieka się bo piruety mi wychodzą lepiej. Kolejny raz, gdy jego ręka znalazła sią na moim tyłku nie wytrzymałam. Aż sama siebie zszokowałam, tym co mu powiedziałam.

- Zawsze jesteś taka pewna siebie? – powiedział seksowny dupek, co jak się godzinę temu dowiedziałam ma na imię Partick. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. Kilka ciekawskich spojrzeń od razu skierowało się na mnie. Co, ja mogę poradzić? Peruka, makijaż i wrotki, co zaskakujące mnie rozluźniają. Nie boję się co pomyślą o mnie, o Emiliy, skoro jestem Sophie.

Jeszcze bardziej zaczęłam się śmiać ze swoich własnych wniosków.

- Jesteś wkurzająca. Nie spotkałam jeszcze kogoś, kto bardziej ode mnie lekceważąco podchodził to tej sprawy. – zmarszczył brwi i naprawdę wyglądał na przejętego tą sytuacją.

- Hej! To jest dla mnie ważne, nawet nie wiesz ile ryzykuję będąc tutaj! A poza tym nie moja wina, że ten element panu-wszystko-wiem-i-umiem-najlepiej nie wychodzi. – kiedy to powiedziałam, przypomniałam sobie o tym, że miałam pilnować czasu. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie i z przerażeniem stwierdziłam, że muszę JUŻ iść.

-Specjalnie udaję, że mi nie wychodzi byś nie popadła w zachwyt nad moją osobą i się we mnie nie zakochała. Wiesz, to koligowałoby z naszą współpracą. – przez chwilę myślałam, że on nie mówi poważnie, ale gdy zobaczyłam jego serio-na-serio minę kolejny raz w ciągu godziny nie dałam rady powstrzymać śmiechu.

- Koniec Patrick żartów na dzisiaj, boli już mnie brzuch i do zobaczenia pojutrze! – krzyknęłam i odjechałam, żeby nie mógł mnie dogonić. Nie wiem, czemu, ale dzisiaj to ja chciałam mieć ostatnie zdania.

1:1 dupku.

Szybko wjechałam do szatni, wpadając przy tym na najbliższy stojak na kurtki. Dla pewności zakluczyłam drzwi od środka i zdejmując po kawału Sophie, wróciłam do Emily.

Hej, Em! Witam z powrotem!

Budynek opuściłam tylnym wyjściem, które na moje szczęście nie znajdowało się daleko od szatni dziewcząt. Dobiegłam na przystanek minutę przed autobusem i w duchu odmówiłam dziękczynną modlitwę do rodziców.

Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym się spóźniła. Pewnie do jutro byłabym martwa.

Przez całą podróż do domu analizowałam spędzą godzinę z Patrickiem.

Jasne, momentami a w sumie prawie cały czas mówił jakieś seksitowskie uwagi albo nadzwyczajnie w świecie zachował się, jak dupek. Ale chwile, między jego jestem-super-koleś były naprawdę zabawne. Często żartował, a jak coś mi nie wyszło nie wściekał się, tylko pokazywał mi gdzie robię błąd.

Przez całe rozmyślanie o dziwnym zachowaniu Patricka straciłam rachubę czasu i niewiedząca kiedy przekroczyłam próg pokoju.

Padam ze zmęczenia.

Schowałam torbę do głęboko do czasu, wiedząc, że i tak nikt nie zagląda do mojej klitki. Zbliżał się już czas kolacji, więc poszłam na dół przygotować posiłek. W trakcie podawania do stołu do domu weszły Amber z Ashley.

- Widziałaś, jak ona wygląda? Pewnie nie wie, że kolorowe włosy to już dziecinada. – powiedziała Amber do Ashley. – Moim zdaniem ona jest dla niego za słaba. Dobrze, że Carol pod koniec zajęć zmieniła zasady.

- Zgadzam się. O wiele lepiej, jak oni zdecydują kto ma przyjść indywidualnie a nie parami, skoro później i tak oni tworzą pary. Jeszcze tak bardzo nie mogę się doczekać wielkiego finału. Myślisz, że powinnyśmy zaśpiewać same czy z nim? – zapytała Ashley. – A po co ja pytam! Oczywiście, że z Patrickiem.

Nowe informacje wywołały u mnie małe zaskoczenie z czego opuściłam talerz, który z głośnym hukiem spadł na podłogę. Kucnęłam by zacząć zbierać rozbite odłamki, gdy Ashley podniosła następny by opuścić go koło moich rąk. Jeden kawałek odbił się od paneli i skaleczył mnie w rękę. Wzięłam najbliższą szmatkę by zatamować krwawienie.

- Następnym razem nie podsłuchuj służąco . Posprzątaj lepiej szybko, jestem już głodna. W przeciwieństwie do ciebie w ciągu dnia spalam kalorie. Co nie ukrywam tobie by się trochę bardziej przydało. A przepraszam, nie powinnam mówić trochę.

Nie wytrzymałam. Jak tylko zrobiłam, co do mnie należało, wróciłam do pokoju a z szafy wyjęłam ubiór Sophie.

Do: Dupek

Pamiętasz, jak pytałeś mnie na treningu, czy będziemy więcej trenować. Zmieniłam zdanie. Spotkajmy się za godzinę w parku pod zegarem. Do zobaczenia!


Od: Dupek

Ok, za godzinę.

Od: Dupek

A tak w ogóle... nie przypominam sobie bym to proponował

Od: Dupek

Weź seksowną bieliznę.

Jedyna myśl, jaką miałam w głowie gdy opuszczałam dom, było co ja robię?


Kopciuszek na wrotkachOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz