Rozdział 18

809 51 12
                                    

Joker pov.

- Gotowy na wycieczkę? - pytam, gdy wchodzę do domu.

Alex patrzy na mnie z lekkim przerażeniem.

- No co ty? Tatusia się boisz?

- Gdzie jest mamusia? - pyta.

- Mamusia... twoja mamusia niestety odeszła od nas.

No i się zaczyna... Nienawidzę, gdy on zaczyna ryczeć!

- Uspokoisz się? - pytam poważnie. - Przestań ryczeć. Chyba nie chcesz rozgniewać tatusia?

Mały przestaje płakać.

- Tak lepiej - kucam obok niego i kładę dłoń na jego ramieniu. - Masz tylko mnie. Nikogo więcej, tylko i wyłącznie mnie.

Mel pov.

Po godzinie oczekiwania, pojawił się Floyd, a z nim Batman i Robin.

- Powinienem was zamknąć... - zaczyna Batman.

- Bruce, proszę. Zrób to dla mnie. Musimy ratować mojego syna. On mu zrobi krzywdę. Ja to czuję.

- Wiesz, gdzie może teraz być?

- Wiem, że może być jeszcze w domu. Mamy mało czasu.

- Ruszajmy. Batmanie, ja jadę z Mel, ty weź ze sobą Deadshota. Poison Ivy z Nygmą pojadą osobno - wtrąca Robin.

- A dlaczego ty z Melanie? - doskakuje do niego Nygma.

- Bo... bo Mel powinna czuć się bezpiecznie.

-  Sugerujesz, że nie zapewnię jej bezpieczeństwa? - pyta poirytowany Nygma.

- Dość! - krzyczę. - Tracimy tylko czas. Ja jadę z Batmanem, a wy sobie pojedziecie razem na motorze Robina. Teraz Alex jest najważniejszy...

Wsiadam do batmobilu. Skórzane fotele są bardzo miłe w dotyku. Rozsiadłabym się wygodnie, gdyby nie ta sytuacja.

- Ruszamy - mówi Bruce. - Zapnij pasy. Będzie szybka jazda.

Jedziemy za Ivy, a Robin z Nygmą za nami. Śmieszna sytuacja. W końcu dojeżdżamy. Światła nadal się świecą. Słyszę, że Kruszynka szczeka, czyli są jeszcze.

- Cholerny pies - burczy Nygma.

Wzdycham ciężko i chcę już chwycić za klamkę, gdy Batman mnie powstrzymuje.

- To może być pułapka. Pamiętaj, to Joker.

Wywracam oczami, a on sam otwiera drzwi.

- Widzisz? Nic nie ma - mówię i wchodzę, a wtedy unosi się rozśmieszający gaz.
Po chwili wszyscy tarzają się po podłodze, nawet Ivy. Mi oczywiście nic nie jest. Zostawiam ich tam i idę sama do góry. Za piętnaście minut powinno im przejść. Odbezpieczam broń, biorę głęboki oddech i otwieram drzwi od pokoju Alexa. Nie ma tam nikogo.

- Tu go nie znajdziesz skarbie - wzdrygam się na te słowa.

Odwracam się powoli i widzę, jak zielonowłosy opiera się o futrynę i patrzy na mnie z rozbawieniem.

- Gdzie jest moje dziecko?

- Nasze - mówi z naciskiem. - Wiesz Mel, jestem ci wdzięczny jednak za to, że go urodziłaś. Mógłbym rzec, że jestem dumny z ciebie... ale nie. Zabawne! - nagle wybucha śmiechem, a ja patrzę na niego zdezorientowana.

- Co jest takie zabawne Joker? Co znowu tak ci wykrzywiło te twoje usta? Masz paraliż twarzy? - pytam z pogardą.

- Zamknij się lepiej. Nie chcę sobie brudzić koszuli twoją krwią. Poza tym, słyszę, że mamy gości. Czyżby już byli związani?

- Tak szefie! - odpowiada ktoś z dołu.

- Więc jesteśmy znowu sami. Tylko ty i ja... - celuję do niego z broni.

- Odłóż to, dobrze wiemy, że mnie nie zabijesz Melanie. Jesteś zbyt słaba - niemal syczy ostatnie słowa.

- Nie jestem. Zabicie cię byłoby zbyt proste. Obiecałam ci coś kiedyś...

- Dobra, dobra, dobra, już przestań mi tu marudzić. Chcesz być z dzieckiem? Dobra. Ale zostawiasz tu wszystko i wylatujesz zaraz z nami.  Inaczej już nigdy go nie zobaczysz - podchodzi i podnosi mój podbródek. - Lubię ten gniew w twoich oczach.

- A ty co będziesz z tego miał?

- Satysfakcję - odpowiada.

- Joker, Joker, Joker... - kręcę głową. - Myślisz, że ci w to wierzę? Ty nie chcesz satysfakcji. Ty nadal chcesz mnie, mojego pieprzonego towarzystwa. Szalejesz za mną i wszyscy o tym wiemy. Tylko sam gubisz się w swoich uczuciach.

Odsuwa się ode mnie i patrzy z poważną miną.

- Rozgryzłam cię panie J. Pamiętaj, jesteśmy tacy sami. Tylko nie jesteśmy równi - warczę. - To ja ciągle pociągam za sznurki. To ja ciągle coś robię, a ty za mną biegasz - przekrzywiam lekko głowę i uśmiecham się szeroko. - Widzisz już to?

Joker wygląda, jakby się powoli wściekał. Zaciska pięści i patrzy na mnie, jakby chciał mnie zabić.

- Czyżby ci to umknęło?

- To nie jest ani trochę śmieszne - wyciąga nóż i idzie w moją stronę. - A nie umknęło twojej uwadze, że zawsze spotykamy się w podobnych okolicznościach? I nigdy cię nie zabijam! - wtedy opieram się już o ścianę, podłoga się kończy, a on wbija mi ostrze tuż nad głową. - Zepsułaś mnie.

- Wiem - odpowiadam z satysfakcją w głosie.

- Ale czas to zmienić.

Nagle jego drugie ostrze wbija mi się w brzuch. Patrzę w jego zielone tęczówki i czuję, że łzy zaczynają mi lecieć po policzku. Mogę umierać, ale... ale nie zostawię z nim dziecka.

- Joker - mówię ostatkiem sił. - Zgadzam się na wszystko, co mówiłeś. Polecę z wami.

On odwraca się z szerokim, psychopatycznym uśmiechem i szybko zajmuje się moją raną. Później bierze mnie na ręce i idzie na dach.

I kto tu pociąga za sznurki?

- Pamiętaj, ja zawsze wygrywam - mówi, gdy już jesteśmy na górze.

Moj pierwszy noworoczny rozdział, a więc życzę Wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! 😘 Trochę spóźnione, ale lepiej późno, niż wcale. ❤
Przepraszam, że to tak długo trwało. Widziałam, że wiele osób pytało, kiedy pojawi się next, niestety nie dałam rady wam odpowiedzieć, za co również przepraszam. Liczę na to, że zostaniecie ze mną pomimo tego, że rozdziały będą teraz rzadziej wstawiane, niż wcześniej. Szykuje się wiele zmian w moim życiu i po prostu muszę wszystko ogarnąć. 😊 Ale spokojnie, będę nadal pisać. 😘
Jlg122

Don't let me down II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz