Rozdział 19

905 55 14
                                    

Nie polecieliśmy do Europy. Joker wszystkich okłamał. Polecieliśmy do Metropolis. Mieszkam teraz na samej górze, wysokiego na piętnaście pięter budynku. Mam widok na dużą część miasta, a co najważniejsze, jestem z moim dzieckiem. Joker... jak to Joker. Jest zajęty swoimi sprawami. Pod wieczór zaczyna się nami zazwyczaj interesować. Alex dostaje często pełno zabawek i słodyczy. Oczywiście prezenty kupują ludzie zielonowłosego.

- Joker, już trzecia w nocy - podchodzę do niego, gdy widzę jak siedzi na kanapie z kolejną szklanką whisky.

- Daj mi spokój.

Opieram dłonie na jego barkach.

- Nie możesz tyle siedzieć. Ty w ogóle śpisz? Co się dzieje? - siadam na fotelu, naprzeciwko niego i odpalam papierosa.

- Ty mi powiedz, co się dzieje. Mel, to ty mi to wytłumacz. Zero kłótni od dwóch tygodni, jesteś posłuszna i nie próbujesz uciekać.

- I to źle?

- Chyba musimy już wrócić do Gotham. To miasto - mówi i patrzy przez okno z lekkim obrzydzeniem - nie służy ci, jak powinno.

- Nic się nie dzieje. Nie będę już z tobą walczyć, uciekać przed tobą i chować się u przyjaciół. Chcę po prostu żyć. Pamiętasz jak było kiedyś? Skoro nie możemy żyć bez siebie, to bądźmy razem.

Przechodzę przez oparcie sofy i siadam mu na kolanach okrakiem.

- Nie widzisz, że od momentu, gdy poroniłam, spieprzyło się wszystko? Od tamtego momemtu ja uciekam, ty mnie gonisz. Później chcesz mnie zabić, jednak tego nie robisz. Określmy się w końcu. Mamy dziecko, trzeba je jakoś wychować. Nie chcę, żeby miało zwichrowaną psychikę. Chroniłam go przez trzy lata przed Gotham, w końcu się dowie, kim jesteśmy i będzie musiał to jakoś zaakceptować... I boję się tego - mocno go obejmuję i wdycham ten jego cudowny zapach.

- Ty na prawdę masz zwichrowany umysł - mówi i wiem, że się uśmiecha.

Ja też mimowolnie się uśmiecham i po chwili całuję go w usta.

- Zmieniłaś się od dnia, w którym cię wyciągnąłem z Arkham.

- Ty też się zmieniłeś. Zrobiłeś się chyba jeszcze bardziej szalony i brutalny. I szczerze, to cud, że się jeszcze nie pozabijaliśmy. A co do planu, to chcesz wracać?

- Tak, wrócimy. Tylko załatwimy interes z Lexem Luthorem. Mam z nim do pogadania, jak kumpel z kumplem - widzę po jego wzroku, że to nie będzie miła rozmowa.

- A gdzie Pingwin?

Nastaje cisza, Joker robi duże oczy, a po chwili się uśmiecha.

- Dobra, zapomniałem prawie o nim. Leży w piwnicy. Nie wiem nadal, co z nim zrobić.

- Może po prostu trzymajmy go całe życie tu i zahipnotyzujmy, żeby był naszym służącym - staram się mówić bardzo poważnie, ale po chwili wybucham śmiechem.

- Ty jak coś powiesz... Nie zabiję go, bo to zbyt proste. Może go wypuszczę? Tylko najpierw go trochę upiększymy, a później zabierzemy mu wszystko.

- Przecież on już nic nie ma.

- O nie, jego klub nadal jest jego. Trzeba go przejąć. I ty się tym zajmiesz.

- Ja?

- Skoro chcesz żyć, to chyba czas, żebyś wróciła do starych zajęć.

- J... w końcu mówisz z sensem.

Nasze spojrzenia się spotykają. Król Gotham trzyma dłonie na moich pośladkach i po chwili zaczyna mnie całować. Oddaję pocałunki. W końcu sama czuję, że tego chcę.

Don't let me down II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz