Rozdział 7

1K 51 1
                                    

- Jeannie? - jego oczy patrzą prosto w moją przerażoną twarz.

Chyba od pięciu minut on patrzy na mnie i powtarza wciąż to samo imię.

- Nie jestem Jeannie... - w końcu wyduszam z siebie.

Nikt w ciężarówce nie odezwał się słowem, a Pingwina uciszyli ogłuszając go.

- Mel, to efekt uboczny - mówi Nygma.

Ciężarówka się zatrzymuje. Joker chwyta moją dłoń i patrzy na mnie.

- Czemu tu jesteśmy?

- J... to nasz dom... - mówię przez łzy.

Bez słowa ciągnę go za sobą. Alex już śpi, bo światła są pogaszone. Jedynie telewizor gra, a przed nim siedzi Zoe.

- Niezła akcja - wita nas tymi słowami.

- Ta... - odpowiada Floyd. - Zoe, odwiozę cię do domu.

- Nie, zostańcie - mówię. - Nie ufam mu - szepczę.

Joker zniknął w kuchni. Chyba szuka czegoś w lodówce.

- Gdzie Pingwin? - pytam.

- Tu - popycha go Ed.

- Obudziłeś się już pisklaku? Cudnie... Do piwnicy z nim. Ed, wiesz gdzie załatwiam takie sprawy.

- Nic go już nie uratuje! - krzyczy Pingwin.

- Zamknij się i wypieprzaj mi stąd, bo dziecko śpi - warczę.

Ed i Floyd idą z Pingwinem do piwnicy.

- Co się dzieje? - pyta przestraszona Zoe.

- Jak wiesz, Joker ożył... Teraz myśli, że jestem jego żoną Jeannie. Tylko, że ona zginęła. Myślę, że to wszystko uruchomiło w nim wspomnienia ze zdwojoną siłą.

- Kochanie, gdzie jest sypialnia, bo zapomniałem.

- Po schodach prosto i drugie drzwi na lewo.

Wychodzi z kuchni ze szklanką... wody?

- Z nim jest na prawdę źle... - szepcze Ivy. - Może idź i go zaprowadź.

- Chodź za mną - wzdycham.

Joker idzie bez słowa. Jest taki potulny, że sama się dziwię, jak taki człowiek mógł się stać takim bezdusznym gangsterem.

- Tutaj - otwieram drzwi. - Na wprost jest łazienka. Swoje rzeczy masz w tej szafie, ręczniki w łazience.

Zielonowłosy staje naprzeciwko mnie i mocno przytula.

- Kocham cię maleńka.

- Ja... - zamurowało mnie. - Ja ciebie też kocham. Zaraz będę, tylko muszę parę spraw załatwić.

Kiwa mi głową, a ja odwracam się i zbiegam na dół. Chłopcy już wrócili.

- Co z nim zrobisz? - pyta Ed.

- To proste. Będę tak długo go torturować, aż wreszcie powie mi prawdę. Ale to rano. Posiedzi tam na głodnego, to zmądrzeje. Daliście mu wodę? Nie chcę żeby zdechł.

- Coś tam mu zostawiłem - śmieje się Floyd.

- Już się boję, co mu zostawiłeś - wzdycha Ivy.

- Trochę wody z tej rzeczki obok - wybucha śmiechem.

Patrzę na niego z rozbawieniem.

- Wariaci - śmieję się. - Idę spać. Wy też się połóżcie. Ivy, Floyd dla was mam pokój na górze. Zoe, możesz spać u Alexa, a ty Ed tu na kanapie.

- Tylko nie waż się Pingwina uwolnić - warczy Ivy.

- Ed, kluczyki - wystawiam dłoń, a on mi je podaje. - Teraz mamy pewność.

Idę do sypialni. Joker już śpi. Szybko idę do łazienki i biorę prysznic. Zakręcam wodę, ubieram krótkie spodenki i T-shir. Teraz po cichu idę do łóżka. Delikatnie kładę się obok Jokera.

- Wreszcie jesteś - mruczy i mnie obejmuje.

- Jestem - całuję go w usta. - Dobranoc.

- Dobranoc Jeannie.

Przewracam oczami. Jutro muszę skończyć ten cały cyrk. Gdyby jeszcze wiedział kim jest i co się dzieje, ale miałby taki charakter, to mógłby być taki. Ale teraz?! Nie, tego nie mogę przetrawić. Ja nawet do niej nie jestem podobna!

Budzi mnie trzask. W pokoju jest jeszcze ciemno. Miejsce koło mnie jest puste... Przeszywa mnie lekki dreszcz, wytężam wzrok.

- Suka! - nagle jego nóż znajduje się przy moim gardle. - Kim ty jesteś?!

- Joker, to ja... Twoja Mel - szepczę przez łzy.

Do pokoju wpada Floyd z bronią.

- Co jest? Teraz kim jesteś? Hmmm?

- Jestem Królem Gotham chłoptasiu. Odłóż broń, bo jej poderżnę gardło - syczy.

W jego oczach widzę jedynie szaleństwo. Jest jak maszyna do zabijania. Nagle Floyd odciąga ode mnie agresora. Joker chce go ugodzić nożem, ten jednak jest szybszy i wykręca mu dłoń.

- Będziesz grzeczny? - warczy i sadza go na krzesło.

- Co się dzieje? - wbiega Ivy.

- On... rzucił się na mnie z nożem - wstaję i podchodzę do zielonowłosego. - J, to ja...

- Mel, odejdź stąd - mówi Floyd.

- Joker - brnę w to dalej. - To ja, twoja słodka Mel - lekko dotykam jego policzka i kładę drugą dłoń mu na ramieniu.

Joker podnosi na mnie swój wzrok. Nie ma tam nic. Obejmuję go delikatnie i głaszczę po plecach. On oddaje uścisk.

- Kocham cię i nigdy nie zostawię - szepczę.

- Mel - wymawia moje imię i robi mi się lżej na sercu. - Co się do cholery stało?

- Miałeś zanik pamięci. Nie potrafisz rozróżniać wspomnień od rzeczywistości - mówi Ed, który nagle się tu pojawił.

- Muszę pogadać z Pingwinem. Teraz - decyduję. - Nie próbujcie mnie nawet powstrzymać.

Biorę klucze i biegnę do piwnicy. Otwieram drzwi. Na podłodze leży Pingwinek.

- Wstajemy! - zapalam światło.

Oswald powoli otwiera oczy.

- Siadaj! - wskazuję krzesło. - Co z nim zrobiłeś?! Gadaj!

- Ja nic - odpowiada zaspany.

- To czemu zachowuje się tak... dziwnie?

- Skutek uboczy powrotu do żywych. Widzisz, gdy człowiek umiera i na nowo wraca do żywych, nigdy już nie jest taki sam.  Traci część siebie. Joker to trudny przypadek, dlatego tak reaguje.

- Jak to leczyć?

- Nie ma lekarstwa. Musi sobie przypomnieć, kim jest. Inaczej całkiem zamieni się w człowieka ze swoich wspomnień.

-To znaczy?

Pingwin jedynie uśmiecha się szyderczo. Nie wytrzymuję i wbijam mu nóż w dłoń.

- A więc? - pytam ostro.

- Bruce Wayne wam pomoże - odpowiada i tamuje krwotok.

Czyli czas wrócić na stare śmieci.

Jlg122



Don't let me down II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz