Rozdział 11

1.2K 57 12
                                    

- Bruce, to ty? - pytam, gdy słyszę powolne kroki w pokoju.

- Tak - odpowiada krótko i siada na krzesło.

Ma we krwi całą nogę.

- To Joker. Znowu jest w formie. Melanie go przywróciła do pierwotnego stanu.

- Skąd wiesz?

- Uderzył ją, zostawił mi Nygmę...

- A co z nią? - pytam niepewnie.

- Z tego, co widziałem, to chodzi. Pewnie Poison Ivy jej pomaga. Rany kłute tak szybko się nie goją... - patrzy w moją stronę.

Ciężko wzdycham. Jak on mógł? Ona jest co prawda niebezpieczna, ale jak całuje... Dobra, przyznaję - od początku miałem do niej słabość. Nawet teraz, gdy mnie prawie zabiła, mógłbym dla niej zrobić wszystko.

- Tęsknisz za nią - mówi Bruce.

- A coś ty... - odpowiadam szybko, ale zaraz widzę jego wzrok. - No dobra, może trochę. Lubię ją - odpowiadam, ale w sumie... chyba sam siebie okłamuję.

- Zawróciła ci w głowie...

Nagle słyszę, jak do pomieszczenia wjeżdża Barbara na wózku.

- Co? Znowu temat tej psychopatki?

- Przestań! - wybucham.

- Prawie cię zabiła, a ty nadal ją kochasz?

- Nie kocham jej, tylko... tylko ją lubię. Nie jestem obłąkany - odpowiadam i krzyżuję ramiona.

Barbara prycha i odjeżdża z pokoju.

- Nie możesz poddawać się jej urokowi - zaczyna swoją gadkę. - Zrani cię.

- Odkąd ty jesteś takim znawcą w sprawach sercowych? - warczę i się podnoszę.

- Nie wstawaj.

- Wiesz co? Mam w dupie twoje zasady! - wstaję z łóżka.

Bruce podnosi się i cały napina.

- Nie potrzebuję cię. Nigdy już nie będę twoim pomagierem, tłem dla wielkiego Batmana!

- Uspokój się...

- Nie!

- Co się tutaj dzieje? - wbiega Alfred. - Paniczu, proszę się położyć.

- Alfredzie, odchodzę.

Mel pov.

Cholera jasna! Pieprzony Joker! Pierdolony Batman! Pojebany Ro... nie no, Robina mi szkoda... W sumie to go tak poturbowałam.

Karma wraca.

No, skończyłam tak samo, jak on. Zakochana i zraniona.

Czemu ci faceci lecą do ciebie, jak ćma do ognia?

- Mel! - wyrywa mnie z zamyśleń głos rudej. - Cholera jasna, już druga w nocy, a wy dopiero wracacie?

- Do niego miej pretensje - kiwam na Jokera, wymijam ją i idę na taras zapalić.

Joker zaczyna się śmiać, a Ivy coś do niego krzyczy. Nie słucham jej nawet, tylko idę przed siebie. Zaciągam się dymem, spoglądam w dal i mam ochotę zniknąć w tej ciemności.

- Co on ci zrobił? - Floyd kładzie dłoń na moje ramię.

- Coś, co robił na prawdę bardzo często. W końcu do wszystkiego da się przyzwyczaić - odpowiadam i kątem oka spoglądam na niego.

Nie ma potrzeby kręcić afery. Już parę razy przerabialiśmy ten temat. Po prostu w tym świecie to normalne. Joker zawsze bierze, co chce.

- Musimy odbić Eda - mówię. - Pewnie zawieźli go do Arkham.

Don't let me down II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz