Rozdział 20

920 48 1
                                    

- Pamiętaj o naszym planie - mówi J, gdy już wysiadamy z auta.

- Pamiętam - odpowiadam z uśmiechem.

Sprawa wygląda tak, ja zagaduję Luthora, a Joker się ulatnia i wykrada jakąś broń, która powstała w firmie LexCorp. Po chwili wchodzimy do środka. W sumie dziwi mnie to, że możemy tu tak sobie wejść. Nikt nas nie ściga...

- Joker! - podchodzi do nas gospodarz.

Z tego co wiem, to był wcześniej łysy, ale jak widać włosy mu już odrosły.

- Lex, widziałeś już moją królową?

- Widziałem, niestety tylko w telewizji - odpowiada i widzę, że mierzy mnie wzrokiem. - Na żywo jest jeszcze piękniejsza.

- Miło mi, jestem Melanie - wypalam i po chwili czuję, że strzelam tak zwanego buraka...

Co ty odpierniczasz?

- Lex - odpowiada z dość miłym uśmiechem i po chwili odchodzi do innych gości.

Rozglądam się po sali. Widzę tu ludzi, głównie mężczyzn w garniturach i jakieś kobiety w długich sukienkach.

- Joker - szepczę - co to za ludzie, czemu nikt nas się nie boi?

- To są same gangi Metropolis.

Otwieram szeroko oczy, ale już nic nie mówię, bo czuję, że Joker zaczyna się niecierpliwić.

- Idź i rób, co masz robić - ściska moją dłoń i po chwili ją puszcza.

Podchodzę do stołu, obok którego już stoi Luthor, biorę kieliszek szampana i upijam delikatny łyk.

- Znasz ich wszystkich? - zaczynam rozmowę.

Lex podnosi na mnie swoje spojrzenie i nadal uśmiecha się tak charakterystycznie. Inaczej niż Joker.

- Wszystkich - odpowiada. - Może chciałabyś zobaczyć to i owo? Mogę cię oprowadzić po firmie.

Kurde! Nie mogę, bo Joker poszedł już po tę broń.

- Wiesz co, Joker gdzieś zniknął. Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, żebym poszła bez niego. Wiesz, żeby nie był o mnie zazdrosny.

- Nie dziwię mu się - odpowiada.

Kończę szampana i zmieniam temat.

- Długo znacie się z Jokerem?

- Oj, nawet nie pytaj ile czasu! Co prawda bywało różnie, ale w sumie nie jest taki zły. Czasami nie mogę zrozumieć jego myślenia, ale generalnie da się go znieść.

Odpowiadam mu na to śmiechem i pytam:

- Mogę gdzieś zapalić?

- Chodź na taras.

Idę za nim. Widzę te spojrzenia innych facetów i kobiet. Oj, chyba nie jestem tu anonimowa.

- Może ognia? - pyta, gdy wkładam papierosa do ust.

Kiwam mu głową i wydaję z siebie zwykłe "mhm", na co on wyciąga dłoń z zapalniczką.

- Podziwiam cię Mel. Na prawdę.

Patrzę na niego z niezrozumieniem.

- Uwierz mi, jesteś twarda. Poradziłaś sobie znakomicie przez te trzy lata. Zaprowadziłaś porządek w Gotham. Taki jaki powinien być. Na dodatek wytrzymujesz z nim. Robisz dla niego wszystko, chociaż wiesz, że on ci nie jest do niczego potrzebny.

Coś mi tu nie gra.

- Nawet teraz stoisz tu ze mną, bo on ci kazał.

Robi się niebezpiecznie.

Don't let me down II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz