20 → good heart

160 12 17
                                    

Minęły dwa dni. Po tym jak Nate powiedział wszystkim, że Lara tak po prostu zniknęła i nie miał pojęcia, co się z nią stało, zaczęły się kłótnie. Samantha z tej cichej i niepozornej dziewczyny zamieniła się w furiatkę, która chciała się rzucać na Amerykana z pięściami, kiedy tylko go zobaczyła. Reszta również odwróciła się od niego, zostawiając go na pastwę losu. Nie zainteresowali się nawet tym, że Drake odnalazł starożytną świątynie, w której znajdował się Całun. A przynajmniej taką miał nadzieje. Nikogo to nie obchodziło, żyli tym, co się stało z Croft i zastanawiali się, co ją podkusiło do takiego posunięcia. Choć i tak podniosły się głosy, że to Drake ją unieszkodliwił, aby nie odebrała mu zasług. Sully jednak nie chciał w to wierzyć i jak zwykle stał za nim murem, broniąc przed wszelakimi atakami. 

Drake przyjmował to wszystko jednak z pokerową twarzą. W prawdzie czuł się zdradzony i zostawiony na pastwę losu przez Croft, to uznał, że lepiej będzie po prostu to przemilczeć. Sam w prawdzie wychodził z siebie, zastanawiając się nad tym, gdzie Brytyjka się podziała. Nic takiego jednak nie przychodziło mu do głowy i choć bardzo się starał, to jednak nie mógł wpaść na jakąkolwiek wskazówkę. W zasadzie nawet czuł się głupio, że tak po prostu dał się zrobić w konia i nie zauważył, że Lary po prostu nie ma. Nawet nie łudził się, że nie będą go o to obwiniać, bo przez lata zapracował sobie na taką, a nie inną opinię. Uchodził za takiego, który zniszczy wszystko, czego tylko się tknie i przy okazji zrobi samemu sobie krzywdę. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ale nie przypuszczał, że tak źle to odbiorą. Nie dali mu nawet dojść do słowa, od razu zakładając najgorsze. Owszem, nie przepadali ze sobą z Croft, ale Drake nigdy nie byłby zdolny do tego, aby jej się pozbyć. Tak po prostu. W prawdzie miał też opinię przebiegłego, ale nigdy coś takiego nie przeszło mu przez umysł. Nigdy. 

Cisza jaka zapanowała pomiędzy całą grupą była niekiedy paraliżująca. Jonah starał się to jakoś załagodzić, choć sam gdzieś tam w głębi nie chciał w ogóle przebywać z Amerykanem w jednym pomieszczeniu. Nie wychodziło mu, a konflikty nasilały się coraz bardziej, kiedy zaczęli się denerwować bo druga osoba oddychała za głośno. Dochodziło do tak absurdalnych sytuacji, że nawet nie warto było o tym opowiadać, a skakanie sobie do gardeł weszło na porządek dzienny. Nie było godziny, w której ktoś nie usłyszałby jakiejś uszczypliwości na swój temat. W prawdzie Roth trzymał wszystko dla siebie i tylko temu się przysłuchiwał, podobnie jak i Sully, ale młodsi się nie oszczędzali. Szczególnie Reyes, która miała sprzeczki w swojej naturze. 

━━━━━ 🔥 ━━━━━ 

Nathan siedział nad papierami, starając się zająć czymś myśli, kiedy przysiadł się do niego Roth. Amerykanin zdjął nogi z prowizorycznego stolika, jaki stworzył Jonah i spojrzał na starszego mężczyznę. Nie wiedział, co się stało i mentalnie przygotowywał się już na najgorsze. Szczerze mówiąc wolał dostać już po twarzy niż wysłuchiwać tego wszystkiego, co mieli do powiedzenia na jego temat. Pomimo to jednak poczekał, aż starszy zbierze się w sobie i zacznie rozmowę. Przypuszczał, że znał jej temat. Od dwóch dni nie rozmawiali o niczym innym jak o nim, jego nieodpowiedzialności i beznadziejności. 

- Posłuchaj Nate, ja naprawdę nie wiem, co się tam stało i co zaszło między wami, więc nie mam zamiaru cię oceniać, ale musisz mi obiecać, że pomożesz mi ją znaleźć jak to wszystko się już skończy - Roth zerknął na młodszego od siebie i oparł swoje łokcie na kolanach. - Doskonale wiem, że takie rzeczy się zdarzają, bo nauczyłem się już spodziewać po Larze wszystkiego, tak jak Sully po tobie. Ale nie zmienia to faktu, że to co się stało się nie odstanie. Dopóki ona nie wróci, będzie to wszystko wyglądać jak wygląda obecnie. Cała ta zgraja będzie obrażona na ciebie, bo nadal nie mogą się do ciebie przekonać. Nic w tym dziwnego i nie radziłbym ci się tym przejmować. Nie warto. 

danger • croft x drakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz