7

357 16 2
                                    

-W takim razie wyjdź.
-Yyy...Żartujesz tak?
-Nie! Szmato nie widzisz kim ja jestem?! Każda dziewczyna mnie chce ! A ty sobie grasz niedostępną! Wypierdalaj z mojego życia dziwko!-wstałam i wyszłam. Nie...to nie prawda. Szłam zapłakana korytarzem.
-Przepraszam coś się stało?-spytał jakiś lekarz.
-Kim pan...jest?
-Lekarzem Diego Leanos'a.-powiedział a ja bardziej się rozpłakałam.-Co się stało? Chodzi o niego?-kiwnęłam głową.
-Powiedział coś czego mu nigdy nie wybaczę...
-Bo wie pani...leki które mu podaliśmy mają nieprzyjemne skutki uboczne...takie jak nerwowość.
-Co?! Ale...
-No właśnie o to chodzi. To nie jego wina, tylko leków.- po wypowiedzeniu tych słów przez doktora ,wyszłam z budynku. Nagle mój telefon zaczął wibrować. Dziwne...jakiś nieznany numer. Dobra, odbieram.
-Halo?
-Cześć to ja Jahseh...Gazzy podał mi twój numer...-Jahseh? Aaa...No tak. Nigdy nie było okazji podać sobie numru.
-No hej.
-Bo robie imprezę...wpadłabyś?
-Jasne , tylko podaj mi swój adres.
-Ok to później ci SMS wyśle. Narka.
-Pa.

Muszę się odstresować. Nie będzie na niej Leanos'a. Jedno dobre. Weszłam do samochodu.
-I jak?-spytała kobieta.
-Srak.-powiedziałam z wyrzutem.
-Odzywaj się do matki! Ja tu się przed tobą płaszcze, zaworze cię do tych twoich popiepszonych ćpunów, a ty mi się tak odwdzięczasz?!-wybuchnęła a ja wyszłam z samochodu. Zaczęłam iść...nawet nie wiem gdzie. Mama krzyczała coś w stylu:
-Pożałujesz!
-Wyrzucę cię z domu!
-Idź do tych swoich raperów i naćpajcie się do nieprzytomności!

Dostalam SMS. Był od Jahseh'a. Był to jego adres. Zadzwoniłam do niego.
-Jahseh...
-Co sie stało?
-Mama mnie wyrzuciła z domu...-rozpłakałam się już po raz tysięczny dzisiaj.
-Gdzie jesteś?
-Przy tym szpitalu nowym...
-Zaraz będę.
I rozłączył się. Może nie znamy się jakoś długo, bo dwa miesiące. Na imprezie u Gustava do mnie podszedł no i tak jakoś...Ale mu ufam. Bardzo.
Po 5 minutach przyjechał X.
Wyszedł z samochodu i mnie przytulił.
-Będziesz u mnie mieszkać.-Powiedział a ja się zgodziłam.
-Pojedziemy po moje rzeczy...?
-Jasne ,chodź.

Byliśmy już pod moim domem. Zauważyłam samochód mamy na podjeździe. Weszłam do domu i od razu chciałam wejść na góre. Ale przeszkodziła mi ona.
-Czego tutaj jeszcze chcesz gówniaro?!
-Spierdalaj.- mruknęłam i poczułam pieczący ślad na policzku. Poczulam jeszcze kilka takich na twarzy. W końcu i mi nerwy póściły i pezyjebałam jej z całej siły. Korzystając z nieuwagi , wbiegłam na góre i wyjęłam dwie walizki. Spakowałam do nich wszystkie ubrania i niekture rzeczy typu laptop, ręczniki itp. Do mniejszych toreb włożyłam kosmetyki , telefon, słuchawki i jeszcze kilka rzeczy.
Gdy zchodziłam na dół zobaczyłam moją mamę.
-Nigdzie nie pójdziesz szmato!
-Ja jestem szmatą?! A kto się rozwióďł z mężem i na imprezach się ze wszystkimi puszcza? -warknęłam. Tak to prawda. 6 lat temu rodzice się rozwiedli. Mama nie chciała nowego męża więc się puszczała na prawo i lewo.

_____________________
Niezła dawka adrenaliny co?
460 słów.
Przepraszam za błędy.
Do zoba

Dzięki Tobie. |Diego Leanos|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz