Wstałam wcześniej niż zazwyczaj ponieważ dzisiaj wracał Richi wraz z Zadbielem, Erickiem i Joelem i z osobnikiem którego nienawidzę od czasu powstania zespołu.. No może trochę przesadziłam nie lubię go odkąd musiałam z nimi zamieszkać ten osobnik zwie się Christopher Vélez i wnerwia mnie jak nikt inny a do tego te jego odzywki...Przewróciłam oczami i ubrałam się w szarą bluzę i czarną sukienkę ogrodniczkę do tego założyłam czarne vansy, umalowałam się a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Spojrzałam na zegarek ścienny który wskazywał godzinę 10.00 za cztery godziny zobaczę swojego brata, trójkę przyjaciół i osobę którego imienia nie wolno wypowiadać. Zeszłam na dół i zaczęłam robić obiad dla siebie i chłopaków w międzyczasie zjadłam jabłko i jogurt. Kiedy obiad był lekko przygotowany zaczęłam sprzątać salon i kuchnie. Po skończeniu sprzątania spojrzałam na zegarek ścienny który wskazywał 13.30 ucieszyłam się że wkońcu zobaczę swoje brata. Skończyłam robić obiad, nakryłam do stołu gdy po chwili usłyszałam silnik i donośny śmiech
- Zabdi przestań bo za chwilę się posikam - usłyszałam głos Richard’a a później dźwięk otwierających się drzwi. Oczywiście pierwszy wszedł Joel spojrzał na mnie dziwnie i po chwili obdarzył mnie swoim uśmiechem, patrzyłam na niego śmiejąc się cicho aż tak się zmieniłam przez ten rok że nawet Joel mnie nie poznaje świat się kończy normalnie.
-Ciao Bella jestem Joel - podał mi rękę a ja zaczęłam się śmiać
- Joelito ty tak na poważnie? - uniosłam brew do góry śmiejąc się nadal - Chyba aż tak bardzo się nie zmieniłam przez rok, a cześć jestem Lucy Dove Camacho - podałam mu dłoń a on przyciągnął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku.
- Strasznie się zmieniłaś - powiedział nadal mnie przytulając i śmiejąc się. Staliśmy nadal przytuleni do siebie kiedy weszła reszta chłopaków, spojrzałam na drzwi przez które wszedł Richi, Zabdi, Eric i Christopher odsunęłam się od Joel'a a Richard spojrzał na mnie a później na Joel'a
-Joelito dopiero co wróciliśmy a ty już dziewczynę do domu zapraszasz, gdzie jest Lucy? - wzrok przeniósł na mnie a ja zaczęłam się śmiać wraz z Joelem. Podeszłam do Richard’a
- To wstyd żeby własnej siostry nie poznać - powiedziałam po czym zostałam zamknięta w szczelnym uścisku i obkręcona wokół własnej osi
- Dziewczyno wypiękniałaś jednak Camacho mają dobre geny - zaczęliśmy się śmiać ale zaraz zostałam przyciągnięta do czyjeś klatki piersiowej, tym kimś okazał być się Zabdi przytulił mnie mocno, co odrazu odwzajemniłam, następnie przywitałam się z Erickiem które jako jedyny pocałował mnie w policzek no i został jeszcze Christopher, spojrzałam na niego a on na mnie wpatrywaliśmy się w siebie ale żadne z nas się nie odezwało, oczy Chrisa sprawiły że zgubiłam gdzieś swoją pewność siebie, wkońcu ten niezręczny moment przerwał on
- Cześć Camacho - uśmiechnął się szeroko i podał mi dłoń, również wyciągnęłam dłoń w jego kierunku a on delikatnie ją złapał i ucałował jej wierzch, zabrałam pośpiesznie rękę
- Cześć Vélez - powiedziałam patrząc na niego nawet zmusiłam się do uśmiechu, spojrzałam na chłopaków
- Witam w domu i siadajcie do stołu
- Mi dwa razy nie musisz mówić - odezwał się Joel który siedział przy stole - zaczęliśmy się śmiać wszyscy. Chłopacy usiedli przy stole jedyne wolne miejsce zostało między Christopherem a Joelem i szczerze jakoś odechciało mi się jeść.
- A ty nie jesz? - odezwał się Zabdi -
- Jakoś nie jestem głodna
- Albo po prostu boisz się usiąść obok mnie i Christopher'a - mruknął Joel-
- Mówiłam już nie jestem głodna-odwróciłam się napięcie i poszłam do siebie, wyciągnęłam z szafy swoje sportowe legginsy i stanik. Przebrałam się, włosy związałam w dwa warkocze bokserskie a na nogi założyłam czarne supry i zeszłam na dół w celu wzięcia butelki wody.
- Gdzie się wybierasz? - usłyszałam głos Richard’a za sobą a butelka z wodą wylądowała na podłodze -
- Po pierwsze Richi nie strasz mnie więcej a po drugie idę pobiegać
- Od kiedy ty biegasz? - zdziwił się -
- Odkąd usłyszałam od pewnych osób że wyglądam jak walec drogowy - powiedziałam spoglądając na siedzacy na kanapie Joel'a i Vélez'a patrzyli na mnie z zaciekawieniem i coś mówili między sobą cicho się śmiejąc.
- Myślałem że pójdziesz z nami do aqua parku - powiedział zawiedziony Zabdiel który nie wiem skąd się pojawił za mną, westchnęłam cicho
- Dobra dzisiaj sobie odpuszczę - pobiegłam na górę przebrałam się w top crop z napisem "No boyfriend no problem a do tego założyłam czarne spodenki z wysokim stanem i bordowe vansy, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół do reszty.-
![](https://img.wattpad.com/cover/170953394-288-k183588.jpg)
CZYTASZ
La hermana de mi amigo|| Christopher Vélez
Teen FictionWrogowie czy kochankowie to jest dobre pytanie ...