Meadow
Otworzyłam drzwi mojej lojalnej, dwudziestoletniej ciężarówki. Podniosłam bukiet kwiatów z tylnego siedzenia. W pobliżu cmentarza znajdowało się wielu sprzedawców kwiatów, ale zawsze kupowałam je z małego, starego sklepu w pobliżu jej domu.
Starsza pani była znajomą mojej matki i wiedziała, że co dwa tygodnie przychodziłam, by ją odwiedzić. Więc wkładała dodatkowy wysiłek, aby zrobić ładny bukiet dla mamy, z jej ulubionymi kwiatami. Gdy proponowałam, że zapłacę pełną cenę, ona zawsze odmawiała, pozwalając mi zapłacić jedynie połowę. Nie zamierzałam się spierać, była jedną z najlepszych przyjaciół mojej mamy, z tych nadmiernie płaczących, kiedy zobaczyła mnie wchodzącą, żeby otrzymać to samo zamówienie, od razu przemówiła.
— Dzień dobry, kochanie, twoje specjalne zamówienie czeka na ciebie, tylko daj mi minutę, a ja pójdę po nie na zaplecze. — Była po prostu urocza; jej córka była tak młoda, miała zaledwie siedemnaście lat i już została wprowadzona do rodzinnej firmy.
Uśmiechnęła się do mnie oraz pomachała ze swojego rogu, gdzie wycinała i usuwała ciernie z każdej róży, tak by każdy, kto je kupił, mógł je trzymać w rękach bez żadnych obaw. Także jej pomachałam, a następnie trzymałam już w moich dłoniach upragniony, ładny i subtelny bukiet, po czym wdałam się w zwykły spór o to, ile powinnam zapłacić.
Dzień był szary, wzruszyłam ramionami, ponieważ mnie to tak naprawdę nie obchodziło. Byłam naprawdę smutna, przybita w tym tygodniu. Miałam wielką kłótnię w pracy z moim przełożonym. Wywierał na mnie nacisk, bym pracowała jeszcze dłużej, co więcej chciał, żebym poświęciła także weekendy. Czasami się zgadzałam, lecz tym razem odmówiłam. Minął zaledwie rok od śmierci mamy i wciąż byłam na jej punkcie wrażliwa. Byłyśmy parą, duetem, wspólnikami w zbrodni, zawsze razem. Więc kiedy on poprosił mnie, abym przyjechała w sobotę i wzięła nadgodziny, otwarcie, bez ogródek odmówiłam. Mieliśmy naprawdę sporą "sprzeczkę", aż ochroniarz przyszedł sprawdzić, czy wszystko w porządku, dwa razy, a nasz dyrektor zszedł, by nas uspokoić.
Dzisiaj był dzień mamy, tylko ona i ja. Rozłożyłam koc obok jej "zimnego kamienia" i położyłam nowy bukiet, po tym, jak włożyłam do torby na odpady te stare oraz suche kwiaty.
Westchnęłam i pozwoliłam, by cisza mną zawładnęła, zanim uśmiech wymalował się na mojej twarzy. Otworzyłam butelkę mojego ulubionego, a zarazem jedynego wina, które piję. Zwykle nie jestem osobą przepadającą za tym trunkiem, ale mama pokazała mi ten skarb lata temu i od tego czasu zawsze mam go w swoim asortymencie. To rzadkie, białe wino było najsłodszą rzeczą, jakiej można kiedykolwiek posmakować. Moja butelka Late Harvest była wszystkim, czego potrzebowałam.Ponownie westchnęłam.
— Przepraszam, mamo, w tym tygodniu było ciężko. Pamiętasz tego idiotę z pracy, o którym ci opowiadałam? Zrobił to po raz kolejny. Chciał, abym dzisiaj pracowała kilka godzin dłużej, ale nie martw się, powiedziałam "nie". W końcu to nasz dzień.W oddali słychać było straszne grzmoty, które prawdopodobnie jeszcze bardziej pogorszą pogodę. Pokręciłam głową i schowałam ją między moje ręce, delikatne łkanie ustąpiło miejscu znacznie większemu, a łzy zaczęły spływać w dół po policzkach. Na dźwięk klaksonu uniosłam głowę, zauważyłam niewielkie pasmo samochodów niedaleko stąd. Poruszały się powoli w kierunku do tego, który wydawał się bardziej luksusowy i droższy. Znowu westchnęłam, zwracając moją uwagę na osobę mamy oraz dotykając delikatnie kamienia, który leżał nad jej szczątkami.
— Tęsknię za Tobą, mamo — wyszeptałam, gdy położyłam się na kocu obok niej. Zamknęłam oczy, ponieważ więcej łez zagrażało, iż wypłyną.
CZYTASZ
Simply "His"
Loup-garouKiedy Alfa odnajdzie swoją partnerkę, nic nie może powstrzymać go przed żądaniem, roszczeniem sobie tego, co Bogini wybrała dla niego. To jego prawo. Chyba że ona jest człowiekiem. Alfy i wilkołaki żyją długowiecznie, a ich celem jest rodzina i sta...