Meadow
Jechaliśmy przez prawie godzinę, zanim samochód zaczął zwalniać. Widok był uspokajający, przyjemny, ale ciemnowłosy milczał, a to sprawiło, że czułam się nieswojo, niekomfortowo. Przez większość podróży trzymał mnie kurczowo za rękę. Byłam z tego powodu całkowicie zadowolona, jednak odniosłam wrażenie, iż po prostu był spięty i jakby w jego głowie "przebiegało" milion myśli na raz. Dostrzegłam zieloną trawę i wysokie drzewa, które sprawowały władzę w moim widoku, w końcu skręcił w kierunku polnej dróżki, która zaprowadziła nas do rezydencji na jej końcu.
— Kupiłem tę posesję wiele lat temu, lecz nie byłem tu od miesięcy, aczkolwiek powinno tu być wciąż w miarę przyzwoicie, a także cicho.
— Ile nieruchomości zazwyczaj kupujesz w tygodniu? — Próbowałam drażnić się, droczyć z nim, unosząc przy tym brew, na co wydał stłumiony chichot. To sprawiło, że uśmiech ponownie pojawił się na mojej twarzy. Chciałam mu pomóc się zrelaksować.
— Ta posiadłość jest szczególna, była jedną z pierwszych, które nabyłem, kiedy zostałem... szefem. Wiele lat temu ten dom należał do mojej rodziny, a potem został im zabrany przez rząd. Więc gdy wreszcie mogłem sobie na to pozwolić, moim priorytetem stało się odkupienie go.
— To ma sens ... i jest godne podziwu... Jestem z ciebie dumna, myślę, że zrobiłeś coś naprawdę honorowego. Twoi rodzice mieli możliwość to zobaczyć? — zapytałam, zdając sobie sprawę, że nigdy wcześniej o nich nie mówił. Obawiałam się, iż poruszyłam wrażliwy, czuły temat, ale uśmiechnął się, po czym skinął głową.
— Tak, mieli. Matka była dumna i bardzo szczęśliwa. — Nie powiedział nic więcej, a ja nie chciałam naciskać. Zależało mi, żeby mi zaufał i oznajmił mi tyle, ile chciał w swoim własnym tempie. — Oto ona, tak jak ją zostawiłem — dodał po krótkim upływie czasu, a ja wówczas dokładnie obserwowałam, podziwiałam panoramę przed sobą. Najpierw moją uwagę zwróciły wysokie, zardzewiałe, żelazne bramy oraz znak z napisem "Ma's Haven". Trochę mnie to ujęło, zasmakowałam jakby rozklejenia, zmięknięcia.Zatrzymał auto i bystro wysiadł, wyciągając z kieszeni komplet kluczy. Zbliżył się do wrót, zniósłszy blokadę utrzymującą wielkie łańcuchy, szeroko uchylił, pchając każdą z metalowych, solidnych stron. Dalej znajdowała się rozległa, identyczna, nieutwardzona droga, jednak wokół niej rosła trawa, jak również pszenica. Kiedy wsiadł z powrotem, wyczytałam z jego gestów, iż wypełniło go odprężenie i rozluźnienie. Niedaleko był usytuowany bardzo skromny, biały, dwukondygnacyjny dom wykonany z drewna. Nawet lata i natura nie mogły zniszczyć piękna jego prostoty; zachwyciło mnie małe drzewko rosnące tuż przy wejściu, a na krawędzi dachu zwisał bluszcz. To była kapsuła czasu i należała do niego. Zaparkował w pobliżu budynku, lecz niezbyt blisko. Odpięłam pas bezpieczeństwa, lecz zanim skończyłam wykonywać tę czynność, Caleb otworzył już drzwi pasażera z szerokim uśmiechem na twarzy. Byłam ubrana w długą, letnią sukienkę i sandałki, pogoda była naprawdę piękna i miałam ogromną ochotę w końcu założyć je, jak i kreację. Sukienka była jednym z ostatnich prezentów mojej matki, stwierdziła, że strój wręcz wykrzyczał moje imię. Posmakowałam nutki nostalgii, kiedy ją włożyłam rano, jasnobeżowa, długa spódnica, która miała dookoła subtelne, różowe, tiulowe kwiaty, która z każdym moim ruchem wirowała lekko i z wdziękiem.
Z tylnego siedzenia wziął kosz, kilka koców i dwie małe, ale puszyste poduszki. Wziąwszy mnie za rękę, pociągnął mnie za sobą, postanowiłam zostawić torebkę oraz telefon w aucie, ten dzień zapowiadał się wyjątkowo, więc nie chciałam żadnych przerywników, jakiegokolwiek przeszkadzania. Przemaszerowaliśmy dystans półokręgu, a hen za willą uchwyciłam wzrokiem urwisko i ocean. Nie było mocno daleko, w miarę sprawnie zmierzaliśmy do przodu w tym kierunku, mężczyzna był cierpliwy wobec mojej osoby, gdyż wysoka trawa utrudniała mi rytmiczny krok. Uśmiechnęłam się, gdy umieścił mnie za sobą, chroniąc mnie przed nieposkromioną naturą.
CZYTASZ
Simply "His"
WerewolfKiedy Alfa odnajdzie swoją partnerkę, nic nie może powstrzymać go przed żądaniem, roszczeniem sobie tego, co Bogini wybrała dla niego. To jego prawo. Chyba że ona jest człowiekiem. Alfy i wilkołaki żyją długowiecznie, a ich celem jest rodzina i sta...