Pożółkłe, zwiędłe liście, wraz z porywistym wiatrem, smętnie toczyły się ulicami miasta Stohess. Tego najgłębiej położonego wokół wszystkich trzech mrów: Maria, Rose i Sina - odgradzających ludzkość od ponad stu lat, przed najniebezpieczniejszymi wrogami, jakim przyszło im się zmierzyć.
Tytanami!
Mierzące od kilku, do kilkudziesięciu metrów potwory, łudząco przypominające człowieka, od niepamiętnych czasów terroryzowały ludzkość, osiadając się na terenach, tuż za murami. Jedynymi, którzy odważyli się przeciwstawić pięćdziesięciometrowej niewoli i stanąć twarzą w twarz z krwiożerczym wrogiem, na ich terytorium, był korpus Zwiadowczy. Grupa ludzi, których cechowało ogromne poświęcenie, odwaga i poczucie sprawiedliwości. Niewątpliwie moim marzeniem było kiedyś dostać się do Zwiadowców, by ramie w ramie, wraz z moimi siostrami i bratem, toczyć walkę na śmierć i życie. Opuścić zagrodę dla bydła i wyrwać się z okowów, jakie założyli na nas sami Tytani.
Na każdej wyprawie poza mury, wraz z siostrami, przepychając się między rozwrzeszczaną hołotą, podziwiałyśmy naszych aniołów, których wznosiły poza murami skrzydła wolności. Te same skrzydła, które wkrótce pragnęłyśmy przywdziać my same.
Tak bynajmniej było kiedyś ...
Gdyż pewnej pamiętnej nocy, ktoś zapukał do drzwi.
Miałam wtedy zaledwie 13 lat. Moje siostry Maria i Rose były niewiele młodsze ode mnie. Pozostawione na pastwę losu w rozlatującej się chacie, tak młode, kruche i naiwne, byłyśmy zdolne uwierzyć w każde słowo.
Przeklinam tę nocy po dziś dzień!
Trzask wywarzanych drzwi, dźwięk tłuczonego szkła, błysk stali tuż przy gardłach i jedno uderzenie, które przyćmiło mój umysł. Kiedy się obudziłam, Maria i Rose leżały tuż przy moich stopach martwe. Ich oczy były matowe, bez wyrazu, a krwawa ścieżka, jaka ulewała się z podciętych gardeł, nakreśliła piętno śmierci, jakie przypieczętował wyłaniający się z oddali mężczyzna. Jego parszywy uśmiech, srebrno niebieskie oczy i umazany krwią nóż, dał mi do zrozumienia, że stoję twarzą w twarz z mordercą moich sióstr. Na dźwięk jego głosu, oraz słów wypowiedzianych kpiącym tonem, ze wszystkich sił pragnęłam wyrwać się z tamtego miejsca. p
Pragnęłam uciec, przeżyć, pragnęłam ...
Zemsty!
Jeden z członków żandarmerii w porę uratował mi życie, samemu przepłacając za to swoje istnienie. Jak przez mgłę pamiętam moment ucieczki, to poczucie bezradności, palący ból w płucach, piekące łzy pod powiekami i roztrzaskane serce.
Kilka lat później postanowiłam zaciągnąć się do wojska. Wraz z bandą innych śmiałków, pod nadzorem samego Keith'a Shadis'a - byłego 12 generała korpusu zwiadowczego, który swoim zaparciem, bezwzględnym metodom i dyscyplinie, przez trzy lata wyszkolił nas na porządnych żołnierzy, którzy stojąc przed obecnym 13 generałem Erwinem Smithem, mieli wybrać drogę, którą podążać będą wedle swoim ambicjom.
Ja również ją wybrałam, była nią żandarmeria. Korpus bardziej prestiżowy, usadowiony tuż za murami Sina. Posiadający największy autorytet wśród innych sektorów. Jednakże w rzeczywistości był to najbardziej zepsuty i skorumpowany oddział, zapijaczonych nierobów, udających żołnierzy. Mimo iż zaledwie dziesięciu najlepszych kadetów miało szanse skryć się za murami króla, to na samą myśl brało mnie obrzydzenie. Trzy lata ciężkiego treningu, potu, krwi i łez, wynagrodziło mi stanięcie w szeregach członków żandarmerii. Mimo iż gardziłam tą jednostką, a samo obcowanie z osobami o braku ambicji i poczuciu sprawiedliwości napawało mnie odrazą, to miałam cel!
Swój własny cel.
Tym celem był mężczyzna o szaroniebieskich oczach, który dzięki zaciągniętym informacją był najbliżej właśnie tego korpusu. Był niemal na wyciągnięcie ręki. Dlatego też siedziałam w ciszy i skupieniu, czekając aż jego blask noża zetknie się z moimi ostrzami sprawiedliwości.Bo czym innym jest zemsta, jak nie sprawiedliwością, która wymierzona bezwzględnie przeciwko oprawcy uwalnia cię raz na zawsze od tej ciągłej mantry, ciągnącej się za tobą latami.
Tak bynajmniej ja to odbierałam.
Żyłam tylko chwilą w której zanurzę chłodne ostrze w ciele mężczyzny, który podciął gardła moim siostrom. Tylko to trzymało mnie przy życiu.
Nic mniej, nic więcej.
***
Witam drodzy czytelnicy
Moja druga opowieść zaraz po Bungou Stray Dogs, którą zaraz po napisaniu pierwszego rozdziału i nakreśleniu początku historii z uniwersum Shingeki no Kyojin postanowiłam opublikować.
Jest to opowieść nie przeplatana wątkami z anime, jednak luźno ocierająca się o fakty, gdyż nie do końca chciałam się opierać tylko i wyłącznie na pierwowzorze.
Postacie z uniwersum postaram się by zachowały swoją oryginalność, tak by były dla was czytelników niemalże słyszalne i namacalne.
Prawdziwe jak w anime.
Co do tej historii, cóż ... Ta opowieść będzie opowiadała o celach, które nie do końca są marzeniami. Mocno usytuowany będzie tu zatem motyw zemsty, który zepchnie naszą bohaterkę ze ścieżki prawości na te bardziej mroczne i ciemne zakątki jej spaczonego umysłu, jaki wykreowany został przez przerażające doświadczenia. Historia ta będzie opowiadać przede wszystkim o strachu, obawie, sile napędzanej nienawiścią, samotności, która niczym piętno przypieczętowałaby los bohaterki, gdyby nie tych kilka osób, które dzięki swojej determinacji i dobremu sercu, powoli będą kruszyć pancerz, jakim bohaterka oplotła swoje ciało, umysł, duszę oraz serce. Z czasem pozna różne kształty uczuć i emocji, które dotąd będą jej zupełnie obce. Wiele zmian ukształtuje w niej kiełkujące nowe odczucia i bardziej ludzkie reakcje, które zarówno jej jak i kapitanowi są zupełnie obce.
Chciałam stworzyć kogoś, kto od dziecka przeżywając traumę stanie się człowiekiem mocno stąpającym po ziemi, której nie brak odwagi, zawziętości w swych działaniach oraz własnego zdania. Chciałam stworzyć kogoś na wzór naszego potężnego Kapitana Ackermanna, lecz jednocześnie tak innego od niej. Dziewczyna nie będzie wszech potężna, jej zdolności nie wezmą się z nieba ... za sprawą ciężkich i żmudnych treningów, dzień i w noc, swoją ciężką pracą będzie w końcu mogła stanąć ramie w ramie z członkami korpusu by dumnie nazywać się żołnierzem a nie karmą dla Tytanów. Nic nie przyjdzie jej łatwo za sprawą łudząco podobnego usposobienia co Levi, co być może sprawi, że on jako jedyny będzie w stanie zrozumieć ją i jej motywy a ona być może zrozumie jego ...
Serdecznie zapraszam a ja zabieram się za rozdział drugi ;)
~ Nurami
YOU ARE READING
Ostatnia misja
FanfictionMarzenia często nie idą w parze z rzeczywistością. Dzieli je cienka i jakże niezatarta granica, gdyż życie pisze różne scenariusze. Ten z pewnością pisany był ręką autora, który miał parszywe poczucie humoru, bo zamiast w korpusie Zwiadowczym, wylą...