Rozdział 16 „ Wyrozumiałość"

365 42 0
                                    




- Ten po prawej, jest mój! – krzyknęła z zapałem Sarah, szybując między drzewami. Dodając gazu i biorąc zamach ucięła solidny kawałek skórzanej poduszki, wraz z drewnem które roztrzaskało się i z szelestem upadło gdzieś dalej na trawę.

- Pamiętaj, że tniemy tylko punkty witalne a nie rozpieprzamy na kawałki manekina! – objaśnił Simon, przelatujący obok dziewczyny. – Na wyprawie, przede wszystkim liczy się czas! W momencie zbliżenia się do tytana, wyszukujesz ...

- Tak, tak wiem, mam go namierzyć i zajebać. Bułka z masłem. – mówiąc to Summer wylądowała miękko na jednej z gałęzi, uśmiechając się promiennie do chłopaka. Na co ten, tylko pokręcił z niedowierzaniem głową.

- Mając takie podejście, zginiesz zanim opuścisz Marie. – syknął z pogardą zmieniając ostrza na nowe. Blondynka nadęła policzki, będąc tą opinią wyraźnie urażona. Jednak taka postawa nie działała na Crossa. Jedynie Nero był podatny na miny szmaragdowookiej. Chwilę po tym gdy Simon ruszył, tuż obok pojawiła się Sina, karcąc chłodnym spojrzeniem swoją przyjaciółkę.

- Simon ma rację, Sarah. Traktuj trening na poważnie. Im wcześniej przygotujesz się psychicznie na konfrontację z tytanami, tym lepiej.

- Przecież traktuje! – oburzyła się.

- Nie traktujesz! Nie słuchasz porad, jesteś zbyt narwana i zużywasz za dużo gazu! Pamiętaj, że odział zaopatrzeniowy może w każdej chwili zostać rozbity! A bez gazu, nie będziesz w stanie walczyć. Co wtedy?!

Oczy Sary z błyszczących i iskrzących się radością teraz pociemniały a ona sama zmarkotniała spuszczając wzrok. Bądź co bądź Sina miała rację. Chłodna ocena sytuacji, kontrola sprzętu i opracowana taktyka były kluczem do pokonania tytanów. Nie wystarczyło tylko wystrzelić haki, wzbić się w powietrze i zamachnąć się mieczem wycinając kawał skóry. Trzeba było brać wszelkie czynniki pod uwagę o których Summer najwyraźniej zapomniała. Zielonooka zwiadowczyni westchnęła ze smutkiem. A może nie zapomniała, tylko zepchnęła te najistotniejsze fakty, gdzieś w głąb udając, że wieść o wyprawie wcale nią nie wstrząsnęła. Przywdziewając cwaniacki wyraz twarzy, uśmiechnęła się na pozór pewnie, po czym zbliżyła się do przyjaciółki poklepując ją po ramieniu.

- Spokojna, twoja rozczochrana, Si. – obróciła głowę w bok patrząc brunetce w oczy z iskrzącą się determinacją. – Zapierdole te góry mięsa, jedno po drugim, żebyś mogła pomścić swoje siostry. – mówiąc to puściła zalotnie oko a następnie zniknęła z zasięgu wzroku Siny wystrzeliwując linki. Chłodny wiatr zakołysał liśćmi na drzewie, unosząc atramentowe kosmyki włosów dziewczyny ku górze. Podążając wzrokiem za majaczącą sylwetką przyjaciółki między drzewami, Sina zmrużyła szaroniebieskie oczy.

Głupia, pomyślała. To ja mam ochraniać Ciebie.

***

Minął tydzień od opuszczenia zachodniego skrzydła szpitalnego. Rany Siny po niefortunnym wypadku zdążyły się już zasklepić na tyle, by kontynuować treningi manewrów przestrzennych wraz z resztą zwiadowców. Od momentu wieści o ekspedycji, Sina trenowała ciężej niż dotychczas. Chlastała mieczami tekturowe tytany, w wyobraźni widząc potężne cielska człekokształtnych potworów. Było jej o tyle trudniej, że w rzeczywistości, nigdy żadnego nie spotkała. Jednak to nie stało jej na drodze, by rozładować całą swoją nienawiść, obawę, strach i smutek na manekinach. Każdy jej zamach, każde cięcie było wypełnione po brzegi emocjami, których nie sposób była stłumić. Nawet w chwili bólu, jaki przeszył jej ramię, Sina mrużąc oczy, zacisnęła zęby i kontynuowała ataki.

Ostatnia misjaWhere stories live. Discover now