- 5 -

377 41 43
                                    

Chłodna i zapewne przepełniona po brzegi zarazkami autobusowa szyba przyjemnie chłodziła mi rozgrzane czoło. Miarowy rytm jazdy sprawiał, że moje powieki stawały się coraz cięższe, a to uczucie pogłębiało się przez zmęczenie po pełnym wysiłku dniu. To nie tak, że nienawidziłam całej mojej pracy, ale popołudniowe zmiany, które często były wyczerpujące nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, potrafiły nie raz dać mi w kość. Od ciągłego stania, chodzenia z zamówieniami i dzięki innym moim obowiązkom, doznawałam silnych bóli u dołu pleców, promieniujących na cały kręgosłup, były silniejsze niż zazwyczaj, przez co mocno dawały się we znaki, przeszkadzając mi w normalnym funkcjonowaniu. Nie czułam też stóp, nawet nie chciałam się zastanawiać czy nadal są na swoim miejscu, bo po całym dniu w mocno ściśniętych trampkach na cienkiej podeszwie bałam się tam zaglądać. Marzyłam już tylko o tym by wreszcie móc zdjąć z siebie wszystkie ubrania i pójść spać, omijając kąpiel, chciałam po prostu wylądować już w łóżku.

Mija już kolejny tydzień bez jakiegokolwiek znaku życia z jego strony — nie chciałam myśleć o chłopaku w czarnych włosach, jednak on nie chciał opuścić mojej głowy. Opierając się o zimną szybę, tworzyłam potencjalne scenariusze, co mogło się z nim stać, co robił, jak się czuł, ale najdłużej zastanawiałam się nad tym jak wyglądał. To ostatnie było dość płytkie i byłam tego w pełni świadoma, jednak jak na ironię, im mniej chciałam o nim myśleć, tym bardziej zaprzątał mi głowę swoją obecnością. Chciałam wiedzieć jak dawał sobie radę przez ostatnie dni, czy ktoś się nim opiekował, albo jak poważne były jego obrażenia. Miałam nadzieję, że dobrze wykonałam pierwszą pomoc i niczego nie pogorszyłam.

Wyjdź wreszcie z mojej głowy — pomyślałam i zirytowana wypuściłam powietrze. Potrzebowałam wina i czegoś niezdrowego do jedzenia, babskiego wieczoru dla samej siebie. Musiałam wreszcie skierować myśli na inny tor. Nie mogłam wciąż o nim myśleć, priorytetem było zajęcie się swoim nudnym życiem. Resztę drogi powrotnej w autobusie obmyśliłam plan idealny na chwilę relaksu, na którą zaproszona byłam tylko ja, pizza z okolicznej knajpy i trunek Dionizosa, który był jednym z tańszych na półce. Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, uśmiechnęłam się szeroko. Moje upragniony czas wolny wreszcie nadszedł, nie mogło być lepiej. Czując rozlewającą się po obolałym ciele euforię, schowałam wino, kupione w sklepie niedaleko mojego domu, do lodówki, a następnie skierowałam się do łazienki tanecznym krokiem, śpiewając piosenkę Twice. Potrzebowałam do szczęścia jeszcze tylko wygodnych ubrań i mój całonocny maraton mógł się zacząć. Na kilka dni wolnego czułam większą radość niż dziecko, które wygrało największą nagrodę w parku rozrywki. Z dzikiej radości jaka ogarniała mnie z minuty na minutę, zapominałam o bolących mięśniach i zmęczonych nogach.

Kiedy rozsiadłam się najwygodniej jak tylko mogłam na kanapie, sięgnęłam po telefon i zamówiłam największy rozmiar ulubionej pizzy. Tuż po upływie minuty od zakończenia połączenia z pizzerią i złożeniu zamówienia, siedziałam jak na szpilkach, podrygując nerwowo nogą z ekscytacji na najlepszy posiłek jaki tylko mógł istnieć. Chwilę później skierowałam się tanecznym krokiem do kuchni i wyciągnęłam z lodówki schłodzone wino. Z pełnym kieliszkiem i butelką w drugiej ręce, wróciłam na kanapę, gdzie włączyłam sobie pierwszy odcinek ulubionej dramy. Pragnęłam kiedyś spotkać takiego chłopaka jak Hyungsik z „Do bong soon". Przystojny, wysoki, zabawny o figlarnym uśmiechu i roześmianych oczach aktor, wydawał się być moim ideałem. Moje serce skradał z odcinka na odcinek, przez graną postać. Przecież on jest najbardziej uroczy na świecie.

Minuty odcinka mijały tak samo, jak wino z kieliszka, które swoją drogą chyba za szybko piłam. A mojej pizzy jak nie było tak nie ma — przemknęło mi przez myśl. Czas oczekiwania na posiłek dłużył się niemiłosiernie, więc gdy po dwudziestej usłyszałam ciche pukanie do drzwi, zerwałam się w mgnieniu oka z kanapy, niedbale odstawiając kieliszek na stolik, by otworzyć je na oścież dostawcy. Z pośpiechu o mało co nie wylałam wszystkiego na podłogę.

PianistOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz