- 16 -

145 18 3
                                    

Zapach domu rodzinnego był moim ulubionym pośród wszystkich. Delikatny zapach wanilii, która była ulubionym mojej mamy roznosił się wszędzie, czasami przemieszana była z zapachami herbat ojca, których był już koneserem. Gdy byłam młodsza, sadzał mnie na kolanach, okrywaliśmy się ciepłym kocem i przesiadywaliśmy tak godzinę na jego ulubionym bujanym fotelu, kosztując herbaty. Czasami opowiadał mi o swojej młodości, czasami o nowym rodzaju herbaty jaką piliśmy, a jeszcze kiedy indziej o wspólnych momentach z mamą, tych wczesnych, gdy nawet jeszcze nie było mnie w planach. Zdarzało się, że zasypiałam w jego ramionach, kołysana przez fotel i cichy głos mamy, kiedy dołączała do opowiastek. Pamiętam, że zawsze późnym wieczorem nie potrafiłam utrzymać otwartych oczu przez dużą ilość nauki. Cieszyłam się z całego serca, gdy rodzice chwalili mnie za dobre oceny i sprawowanie w szkole. Byłam jedynaczką, więc siłą rzeczy byłam ich oczkiem w głowie. Nienawidziłam momentów, w których byłam zbyt słaba, lub zbyt głupia, by zapamiętać coś w szkole, czegoś co ode mnie wymagano. Nie byłam złotym dzieckiem o wyjątkowej inteligencji, któremu nauka przychodziła z łatwością. Każda dobra ocena była wynikiem wielu godzin nauki i często wylanych łez w akcie frustracji i złości... Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Teraz z perspektywy czasu, te wszystkie problemy wydają się takie błahe.

Twarz mojej mamy zmieniła się lekko podczas mojej nieobecności. W ciągu kilku dni, w jakich spędzałyśmy czas razem zauważyłam, że miała więcej zmarszczek, których nie starała się ukrywać na siłę, wolała starzeć się z godnością. Jedna rzecz, jaka się w niej nigdy nie zmieniała, to te ciemne iskierki, jakie chowała w swoim spojrzeniu. Potrafiły dodać nadziei nie raz, nie jednej osobie. Mama patrzyła na mnie, wyczekując spokojnie przez te kilka dni, aż wreszcie będę mogła w stanie wydusić z siebie cokolwiek. Wolałam poczekać jednak na tatę, który dzisiaj wieczorem miał wrócić do domu z delegacji. Dlatego gdy tylko otworzyłam oczy dzisiejszego poranka, towarzyszyły mi łzy, których nie potrafiłam zahamować. Bałam się zawieść moich rodziców i przyznać się do czegoś, czego nie potrafiłam zatrzymać przez te wszystkie lata. Jestem zbyt wielkim tchórzem i naiwniaczką na lepsze jutro.

– Minso, dziecko, co się stało? Im dłużej milczysz, tym ja bardziej się martwię... – Powiedziała pierwsza, zapewne zaalarmowana nadchodzącymi kolejnymi łzami w moich oczach. – Ojciec powinien niedługo wrócić.

Pokiwałam twierdząco głową na znak, że rozumiem. Starałam się chociaż trochę uśmiechnąć, ale nie było mnie na to stać. Wydawało mi się, że mam coraz mocniej ściśnięte gardło, a formująca się w nim gula w gardle, odcinała mi dopływ powietrza. Czułam się jakbym mogła udusić się w każdej chwili ze stresu. Odkąd kilka dni temu przekroczyłam próg mieszkania rodziców, nie potrafiłam w pełni cieszyć się zapachem jaki dobrze pamiętałam oraz dotykiem i ciepłymi ramionami mamy. Wiedziałam, że to co musiałam powiedzieć, a w zasadzie do czego musiałam wreszcie przyznać się rodzicom, coś zniszczy. Coś ważnego dla naszej rodziny.

– Jesteś cały czas nieobecna... kochanie. – Ciągnęła dalej mama.

Po chwili ciszy usłyszałyśmy dźwięk zamka w drzwiach, a do domu wszedł z uśmiechem na ustach ojciec. Mama powiadomiła go o moim przyjeździe, kiedy tylko zjadłam z nią kolację pierwszego dnia mojej wizyty.

– Moje jedyne dziecko, w końcu odwiedziło starych rodziców w domu! Minso, jak się cieszę.

Radość jaka malowała się na jego twarzy byłaby na pewno widoczna z co najmniej kilometra, gdyby można było to policzyć. Szedł w moim kierunku z ogromnym uśmiechem na ustach, jego oczy niemalże znikły z jego twarzy od wielkiego uśmiechu, zupełnie jakby nie było już dla nich miejsca. Tata objął mnie w taki sam sposób, gdy byłam mała. Wtuliłam się w jego szyję jakbym miała pięć lat, starając się zapomnieć choć na chwilę o całym otaczającym mnie świecie.

PianistOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz