Uwaga! Jeśli nie czytałeś pierwszej części, to tutaj link :-D (https://www.wattpad.com/story/153352269-co-dzie%C5%84-zawsze-na-zawsze-drarry)
P.S. Rozdziały sprawdzane tylko przeze mnie, więc mogą się zdarzyć drobne błędy. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie ;-)
---
Draco Malfoy przeczesał palcami swoje nienaturalnie jasne włosy, bardziej zbliżone w swym odcieniu do bieli. Potem przejrzał się w lustrze, jednocześnie poprawiając nową, czarną szatę na swoich szczupłych ramionach. Wziął głęboki oddech, próbując się uspokoić.
Oczywiście, że ma prawo się denerwować. To w końcu pierwszy raz, gdy...
- Kochanie? - Do mężczyzny podeszła elegancka kobieta, w której z trudem by było poznać tamtą szkolną kujonkę, o wielkich przednich zębach i burzą kasztanowych loków.
Hermiona Granger Malfoy miała włosy idealnie ulizane żelem, także nie wymykał się ani najmniejszy kosmyczek. Purpurowa sukienka obciskała seksownie jej ciało, a ona sama nachyliła się jeszcze, żeby dopiąć rzemyk przy jednym z czarnych, wysokich obcasów.
- Jesteś już gotowy? - Zapytała kobieta, prostując się i unosząc jedną brew. - Taksówka na nas czeka pod domem.
Domem nazywała Rose Village, miejsce, które wiele lat temu kupił z...
Harrym.
- On też tam będzie, prawda? - Zapytał niby obojętnie, ale jego żona od razu się na nim poznała. Podeszła do niego i położyła swoje drobne dłonie na jego ramionach.
- No i co? - Zapytała oschle. - Skarbie, chyba się nim nie przejmujesz...
- Skądże znowu? - Prychnął. Potem jednak opuścił spojrzenie na swoje eleganckie buty. - Ale minęło szesnaście lat...
Jakby na zawołanie w drzwiach do przedpokoju pojawiła się wysoka, rudowłosa dziewczyna, o dużych, niebieskich oczach, jej blade policzki obsypane były mnóstwem piegów. Przy niej stanął jej młodszy braciszek, wyglądający jak młodsza kopia Dracona.
- Tato? Może jednak pójdziemy z wami? - Zapytała dziewczyna, niewinnie wachlując rzęsami. - Znowu cały wieczór z babcią...
- Doceniaj takie chwile - upomniał ją ze śmiechem jasnowłosy, po czym rozpostarł ramiona, a jego dzieci ze zrezygnowaniem westchnęły i się w niego wtuliły.
Lustro odbijało szczęśliwego ojca i radosne dzieci. Ale lustro nie widziało wszystkiego. Nie widziało grymasu na twarzy Draco, gdy zerkał na rude włosy Rose. Nie dostrzegało, jak Rose zerka na samą siebie w odbiciu lustra i widzi, że zarówno jej ojciec, jak i młodszy brat Hugo, mają te swoje srebrne włosy, w tle stoi prześliczna matka i uśmiecha się z dumą, a jej włosy są brązowe. I znowu w sercu młodej Malfoy pojawia się niepokój, przeświadczenie, że coś jest nie tak...
Lustro nie widziało też, jak Hermiona patrzy na swoją rodzinę, promieniejąc, a jednocześnie dusi w sobie uczucie, że to wszystko jest bardzo ulotne i wystarczy tylko jedna, najmniejsza rzecz, by znowu świat obrócił się przeciwko niej.
Ale nie. Kobieta spróbowała się uspokoić, bawiąc się złotą obrączką na palcu. Wieczór należał do niej. Nikt nie był go w stanie jej zepsuć.
Harry Potter poprawił okulary na nosie, a potem palcem wskazującym musnął swoją cieniutką bliznę, pamiątkę tamtej straszliwej nocy tymczasowego zwycięstwa. Listopadowej nocy, której stał się chłopcem, który przeżył.
- Jeśli naprawdę nie chcesz, nie musisz tam iść - z troską powiedziała do niego Luna, niższa od niego o głowę, sięgając swoimi bladymi dłoniami do jego muszki. Potem zajrzała swoimi widmowymi oczami w jego przepiękne tęczówki. - Ktoś inny, jakiś auror zastąpi cię podczas kampanii...
To była kusząca propozycja. Mimo wszystko zmusił się do uśmiechu i pokręcił głową.
- Nie... Dam radę. To żaden problem.
Luna otworzyła usta, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale w tym momencie przez drzwi wlało się dwóch, niemalże identycznych, jasnowłosych chłopców, którzy rzucili się na swoich rodziców jak wygłodniali drapieżcy na zwierzynę.
- Mama! Tata!
Harry złapał jednego z bliźniaków i połaskotał po brzuchu, podobnie uczyniła Luna, rozciągając swoje wargi w szerokim uśmiechu. Nie narzekała, że pogniotą jej sukienkę, nie wspomniała nic o potarganej fryzurze. Ona wiedziała, że w życiu są rzeczy ważniejsze. To chyba za to Harry tak kochał żonę.
- No już, chłopcy, puszczajcie - zaśmiała się kobieta, stawiając na podłodze Rema. Wygładziła materiał jasnozielonej sukienki w wielkie, wyszywane słoneczniki. W jej uszach dyndały wielkie, posrebrzane kolczyki w kształcie elfów, które dostała od Pottera na rocznicę. Harry czule spojrzał na oblaną promiennym rumieńcem Lunę, a potem, nie mogąc się powstrzymać, szybko cmoknął ją w usta. Dziewczyna z zaskoczeniem odwzajemniła pocałunek.
- Fuj - chłopcy zasłonili sobie oczy nawzajem, wybuchając śmiechem. - Przestańcie...
- W takim razie trzeba was wycałować - przykucnęła przy nich, łapiąc ich w ramiona, a dzieciaki spróbowały się wyrwać z jej uścisku. Ich starania poszły na marne, a matka obdarowała ich mnóstwem całusów, zostawiając ślad różowej szminki.
Harry zaśmiał się szczerze, patrząc na swoją rodzinę. Pomyślał sobie:
,, Widzisz? Wcale ciebie nie potrzebuję, Draco...''
CZYTASZ
I końca nie będzie //Drarry
FanfictionSzesnaście lat mija od zerwania Harry'ego i Draco. Wszystko jednak zmienia się, gdy mężczyźni niespodziewanie się spotykają, a dawno pogrzebane uczucia odżywają. Czy będą jednak mieli w sobie odwagę, by je wyznać? Czy pokonają dzielące ich wady oraz...