Rozdział Dwudziesty Drugi

1.3K 110 23
                                    


Nikt nie zadzwonił do drzwi, dlatego kiedy ktoś wszedł do domu, Harry spodziewał się tylko jednej osoby. Całe przedpołudnie przesiedział w kuchni, pichcąc kolację, ale słysząc ostrożne kroki w holu, zaczął zdejmować z siebie różowy fartuch Luny, jednocześnie już pędząc powitać ukochanego.

- Szybko się wyrobiłeś - zawołał, wchodząc do holu. - Jak zareagowała, Hermiona...?

Z przerażeniem urwał, gdy jego spojrzenie zetknęło się z zaczerwienionymi oczami dawnej przyjaciółki. Brunetka pokręciła głową, cmokając.

- Kiepsko, Harry. Kiepsko.

- Hermiono... - zaczął przepraszającym tonem Harry, ale kobieta uniosła dłoń w górę, dając mu do zrozumienia, żeby przerwał.

- Nie szkodzi, Harry - powiedziała podejrzanie miłym głosem, który głęboko go przerażał. - Chcesz się zadowolić po Lunie, rozumiem.

- To nie tak - mimo wszystko pokręcił głową Potter. Wiedział, że się nim bawi, ale nie chciał by wyniknęło z tego kolejne nieporozumienie. - Hermiono, kocham go. Przykro mi...

- Och, Harry - kobieta uśmiechnęła się. - Nie przejmuj się. Wszystko w porządku. Zawsze chciałam być rozwódką. - Harry ze zdenerwowaniem wziął głęboki oddech, a kobieta podeszła do niego. Jej głos stał się odrobinę bardziej trzeźwy. Popatrzyła na niego smutno. - Pamiętasz, jak byliśmy przyjaciółmi?

- Nadal możemy nimi być - zapewnił ją Potter, czując, jak w gardle rośnie mu gula. Brunetka zmarszczyła nos i pokręciła głową.

- Nie, nie sądzę - zamyśliła się. - Ale byłeś moim pierwszym prawdziwym przyjacielem, jak sądzę. Zawsze o mnie dbałeś. Nawet pomyślałam w szóstej klasie, że mógłbyś mnie pocałować. - Po tym wyznaniu, zmniejszyła dystans między ustami swoimi i ciemnowłosego. Jej głos stał się cichym szeptem, sączącym się do jego uszu. Bawiła się lokiem swoich włosów, zakręcając go na palec. - Chcesz mnie pocałować, Harry? Przecież już prawie to zrobiliśmy, gdyby nie mój pierdolony mąż. Pociesz samotną, zdradzoną kobietę.

Harry zawahał się, gdy kobieta i on zetknęli się nosami. Potem zrobił krok do tyłu.

- Herm, przepraszam - oświadczył zdecydowanym głosem. Nie wiedział, jak interpretować zachowanie nowej minister, cały drżał ze zdenerwowania. Ale mimo wszystko, jak zwykle czuł się winny. - Wiem, że cierpisz. Ale nie musi tak być. Wszystko da się jeszcze naprawić.

Po policzkach brunetki popłynęły łzy.

- Zwrócisz mi Rona? - Pisnęła, zadając bolesny cios Harry'emu. Po dłuższej chwili milczenia mężczyzna pokręcił głowa.

- Nie, tego nie mogę zrobić - przyznał. - Chociaż bardzo bym chciał, uwierz mi.

- Więc nic nie da się naprawić. Możemy się jedynie oszukiwać. - Hermiona otarła oczy, a potem wbiła spojrzenie w swoje buty i dodała bardzo cicho, tak że Harry musiał bardzo wytężyć zmysł słuchu. - To nie jest tak, że ja nie wiem, Harry. Wiem, że to ja go zabiłam. Ale i tak będę obwiniać Draco. Coś o tym wiemy oboje, prawda? Nienawidzisz go za to, że jego czyny nie pozwoliły urodzić się twojej córce, prawda?

Harry zadrżał. Przełknął głośno ślinę i pokręcił głowa.

- Pogodziłem się z tym, że jej nie mam. Nie wracam do przeszłości i idę dalej. Zresztą gdybym miał kogoś nienawidzić, chyba powinienem wtedy nienawidzić was oboje, nieprawdaż?

- Powinieneś - szepnęła. Potem rozglądnęła się w niezręcznej ciszy po zdjęciach na ścianach. - Straciłeś Lunę dla Ginny, którą także kiedyś straciłeś. Miałeś pecha do kobiet. Może dlatego lubisz mężczyzn?

- Wątpię - chłodno oznajmił Harry, ale puściła to mimo uszu.

- Tylko dlaczego Draco? Ktoś tak okrutny z kimś tak doskonałym? - Szepnęła bardziej do siebie, a potem gwałtownie z nadzieją spojrzała na Harry'ego. - A może spróbowałbyś z kimś takim jak ty? Z kobietą, którą naprawdę kochasz? Ze mną?

- Hermiono, kocham cię - Harry westchnął i położył przyjaciółce dłoń na ramieniu. - Ale jesteś dla mnie siostrą. Kocham Dracona. Szczerą i głęboką miłością. Ty i ja nie możemy być razem.

- Tylko pomyśl, Harry. To by było piękny obrót wydarzeń, gdybym została twoją żoną. - Głośno myślała dalej Hermiona. - Po tylu latach połączylibyśmy się ze sobą. Z tobą może byłoby mi nawet lepiej niż z Ronem. Mielibyśmy dzieci, nazwalibyśmy je imionami twoich rodziców. Zapewnilibyśmy im wspaniałą przyszłość w nowej, lepszej rzeczywistości. Świat by oszalał na naszym punkcie - pani minister i chłopiec, który ocalił świat. W końcu zagłuszylibyśmy wyrzuty sumienia...

- Hermiono, to tak nie działa - Harry mocniej zacisnął palce na jej kościstym ramieniu. Poczuł, że po pliczkach toczą mu się łzy. - Hermiono, przepraszam, że cię zostawiłem. Że nie potrafiłem ci wybaczyć. Przykro mi. Ale nie chcę tego, o czym mówisz. Nawet gdyby nas na krótką chwilę uszczęśliwiło, utknęłabyś tak naprawdę w więzieniu z kolejnym facetem na następne lata. Zawsze byłaś najinteligentniejszą z nas wszystkich, dobrze wiesz o czym mówię. Wcale mnie nie chcesz.

Pokiwała w zamyśleniu głową, potem pociągnęła nosem.

- Moglibyśmy być szczęśliwi - uśmiechała się sennie, a potem dostrzegła obrączkę Draco na palcu serdecznym Harry'ego. Mina jej zrzedła. - Obrączka mojego męża. A więc dokonałeś wyboru. Chcesz spierdolić sobie życie.

- To twoje zdanie - oświadczył Harry. Hermiona odsunęła się od niego.

- Może mogłoby nam być dobrze... - mruknęła, a potem w jej dłoni pojawiła się różdżka. - No trudno. Już się nie dowiemy. - Uśmiechnęła się z trudem, a Harry otworzył usta. - Czas się pożegnać, Harry. Dziękuję ci za wszystko. I przepraszam za to, jak okrutna byłam i jak okrutnie odwdzięczyłam ci się za twoją miłość. Czas to wszystko zakończyć.

- Hermiono, nie rób tego - powiedział ostrzegającym tonem Potter. Kobieta pokręciła głową ze łzami w oczach.

- Przykro mi, Harry. Ja już nie umiem inaczej. - Wycelowała w niego różdżką i uniosła głowę do góry, zamykając oczy. - Avada...

- Harry!

Błysnęło zielone światło.

I końca nie będzie //DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz