Rozdział Piętnasty

1.3K 117 18
                                    


Z mętlikiem w głowie Harry Potter powrócił do swojego domu. Co dyrektor mógł mieć na myśli? Wszedł do ciemnego domu i zerknął na samego siebie w lustrze. Wcale nie przypominał tego naiwnego, pełnego nadziei chłopaka z czasów Hogwartu. Spojrzał na swoje dłonie, jakby doszukując się na nich skrzepniętej krwi po ofiarach złoczyńców, których był zmuszony zabijać wtedy i teraz.

Czy w ten sposób karmił zło na dnie swojego serca?

Ciężko westchnął i potarł czoło. Po co Dumbledore w ogóle mu to powiedział do cholery? Czy ma przez nie rozumieć, że blizna odezwała się, bo sam Harry zachował się jak Voldemort i wykorzystał w ten sposób czarną magię, która ożywiła jego szramę?

Ze zmęczeniem ruszył do salonu, spodziewają się zastać gdzieś po drodze Lunę. Kiedy jednak wszędzie ujrzał jedynie ciemność, stwierdził, że dziewczyna ciągle musi przebywać z Ginny.

Na tę myśli zrobiło mu się odrobinę niedobrze.

Wszedł do zacienionego pomieszczenia i z kredensu wyciągnął szklankę i butelkę Burbona, którą musiał mu podarować ktoś ze znajomych. Nalał sobie odrobinę alkoholu i podszedł do okna.

Ledwo tylko uniósł oczy ku ciemnościom nocy, rozległ się brzdęk, gdy coś z impetem przywaliło w szybę. Potter odskoczył od okna, a w jego dłoni już pojawiła się różdżka. Z ulgą zauważył, że to tylko ociężały Szczęściarz, z listem w dziobie.

Wpuścił ptaka i pogładził sowę po szorstkich piórach. To była jedyna pamiątka, jaką zachował po Draco. Żal mu było pozbywać się sowy, do której przywiązał się prawie jak do Hedwigi. Luna nie robiła mu z tym żadnych problemów, sama bardzo uwielbiała zabawy ze Szczęściarzem i jakoś tak się stało, że ptak służył im już szesnaście lat, dożywając sędziwych dni.

Starali się nie wykorzystywać go już do przekazywania przesyłek, dlatego Harry zdziwił się, dostrzegając brązową kopertę. Delikatnie wyciągnął list z dzioba i wyjął zwitek.

Pismo wydało się niedbałe, jakby osoba, która pisała bardzo się spieszyła. Rozpoznał jednak charakter pisma Luny, poczuł też jej miły, migdałowy zapach. Uśmiechnął się, zaciągając się wonią.

Potem zaczął czytać.

Kochany Harry!

Bardzo trudno jest napisać to, co muszę ci teraz napisać. Bo z jednej strony rozpiera mnie wielki smutek, ponieważ cię zostawiam. Z drugiej jednak strony jestem przeszczęśliwa, bo nareszcie mogę być z osobą, którą naprawdę kocham.

Chociaż źle brzmi. Bo nie jest tak, że ciebie nie kochałam. A przynajmniej nie próbowałam.

Dałeś mi wiele pięknych wspomnień, wiele razy się ze sobą śmialiśmy i też wiele razy wspólnie płakaliśmy. Związaliśmy naszą przeszłością nierozerwalnym więzłem i nic tego nie zmieni.

Pamiętasz, jak byliśmy w Puszczy Amazońskiej w czasie naszej podróży poślubnej? Jak trzymałeś mnie w ramionach, całując nad ciągiem małych wodospadów? Zakładałeś mi włosy za ucho, a na twojej twarzy rozkwitał promienny uśmiech? To dla tamtych chwil żyłeś, nie mogłabym cię wtedy zostawić. Zresztą wtedy wydawało mi się, że jestem szczęśliwa. Teraz zrozumiem, że nie byłam.

Ja myślę, że moglibyśmy być razem, gdybyś starał się pokochać mnie. Zaufałeś i darzyłeś mnie uczuciem, to wiem. Ale nie jestem w stanie powiedzieć: Tak, Harry Potter mnie kochał. Po prostu nie potrafię, ponieważ jest to jedno wielkie kłamstwo. Podzieliły nas osoby, które naprawdę kochamy.

Więc teraz, kiedy mam szansę, nie mogę się wahać. Wiem, że to co robię jest samolubne. Jest świństwem z mojej strony. Ale jeśli teraz nie ruszę naprzód, zatrzymam się w miejscu i nigdy nic już się nie zmieni. A ja nienawidzę niezmienności. Nie mogę być jak stała woda w tych rzekach Puszczy Amazońskiej. Muszę być pędzącym wodospadem.

Nie zmarnowałam tych lat z tobą, ale poświęciłam coś dla ciebie. Przykro mi, że nie jest tak, że potrafię się oddać ci w całości. To już jest jak więzienie. Muszę odejść. Nawet gdybym została, między nami jest zbyt wielka przepaść, by to małżeństwo przetrwało.

Przepraszam, że zostawiam to na tobie. Że porzucam życie Luny Potter.

Ale ja wolę pozostać Luną Lovegood.

Luną Lovegood, którą kocha Ginny Weasley.

Dziękuję ci za dom, dzieci, za Potterów. Zawsze będę przy was myślami.

Z wyrazami miłości

Luna

P.S. Przepraszam za wykorzystanie Szczęściarza, ale chciałam, żeby przed oczami stanęło ci wspomnienie twojej pewnej osoby, dla której poświęciłbyś wszystko...

Harry odłożył list na parapet i zaczął opróżniać butelkę alkoholu wielkimi haustami.

Wkrótce później, znajdował się już na kolanach. Niespodziewanie rozległ się ostry dzwonek do drzwi. Potter próbował go zignorować, ale gdy dźwięk stał się już nieznośnie irytujący, z rezygnacją podniósł dupę z dywanu i poczłapał do przedpokoju.

Bez sprawdzania tożsamości osobnika po drugiej stronie, po prostu otworzył drzwi.

Przed nim stanął zaskoczony Draco Malfoy.

I końca nie będzie //DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz