Rozdział Drugi

1.8K 143 62
                                    


Ekskluzywna sala znajdująca się w budynku Ministerstwa Magii wypełniona była czarodziejami różnego pokroju, w najprzeróżniejszych, pstrokatych bądź czarnych szatach. W porozstawianych szklanych akwariach tańczyły złote ogniki. Na pełnym etacie pracowały też skrzaty domowe, mimo ogólnego oburzenia Hermiony Granger. Na czubkach swoich pomarszczonych głów nosiły tace z iskrzącymi się drinkami albo babeczkami z puszystym, truskawkowym kremem. Alkohol między czarodziejami lał się strumieniami. Radosny gwar i pijacki śmiech niósł się po sali. Od tego nieustającego huku Draco bolała już głowa.

Oczywiście, że na prośbę żony pojawił się na przyjęciu, który był jednocześnie jej kampanią. Granger ubiegała się o stanowisko Ministra. Od lat pięła się po piętrach kariery w ministerstwie, pełniąc znaczące role, a w obecnej sytuacji, miała bardzo wysokie poparcie, była powszechnie szanowaną w towarzystwie czarodziei czarownicą.

W przeciwieństwie do niej, na Malfoya zerkało się nieufnie i potajemnie ostrzegano przed nim swoje dzieci. Te podejrzliwe spojrzenia Dracon czuł na sobie cały wieczór. Jednym haustem opróżnił szklankę z jakimś mocnym drinkiem i w momencie, gdy właśnie odwracał się do swojej żony, jego oko wychwyciło dwie postacie, które pojawiły się w progu drzwi.

Harry Potter i jego żona, Luna Lovegood. Nie potrafił powstrzymać przyspieszonego bicia serce. Prześlizgnął się między rozmawiającymi grupkami czarodziejów, docierając do Hermiony, która rozmawiała właśnie z kilkoma politykami.

- Słyszeliście, że coraz więcej czarodziejów pragnie, by mugole dowiedzieli się o naszym istnieniu? - Uśmiechnęła się pobłażliwie, a pozostali parsknęli z kpiną. Kobieta stuknęła swoim kieliszkiem o kieliszki towarzyszy. - Niedorzeczne.

- Herm - pociągnął dziewczynę za tył sukienki, a kobieta odwróciła się do niego z zaskoczeniem. - Harry tutaj jest.

- Draco, nie przeszkadzaj mi - syknęła, chwytając mocno mężczyznę za rękę i odciągnęła na bok. - Próbuję kupić sobie więcej głosów na kampanię. Twoje głupie fanaberie mi nie pomogą...

- Ale to Potter... - powiedział błagalnie. - Proszę cię, kochanie, chodźmy już do domu.

Hermiona spojrzała na niego ostro, a potem podniosła spojrzenie na stojących nieśmiało Potterów.

- Mam tego dosyć - oświadczyła groźnie, wbijając paznokcie w jego rękę. - Skończmy to tu i teraz. Porozmawiamy z nimi jak normalni, cywilizowani ludzie.

- Hermiono, nie...

Pociągnęła mężczyznę do tamtej dwójki, mimo jego wyraźnego oporu. Para jednak nie zauważyła zmierzających w ich stronę Malfoyów, z zaskoczeniem wpatrując się w drzwi. Draco również przeniósł tam swój wzrok i zamarł wraz z Hermioną. W drzwiach pojawiła się kolejna para. Szczęka Draco omal nie opadła.

- A co oni tutaj robią?

Rudowłosa, olśniewająca Ginny Longbottom ze swoim nieco pulchnym mężem Neville'em. Ręką podtrzymywała swój zaokrąglony brzuch, okalany materiałem czerwonej sukni.

Nim Draco zdołał powstrzymać żonę, Hermiona promiennie się uśmiechnęła i uniosła rękę w górę.

- Ginny, tutaj... - pomachała do swojej przyjaciółki.

Do tej pory niezauważeni przez Potterów Malfoyowie natychmiast stali się centrum zainteresowania Harry'ego i Luny. Pary wpatrywały się w siebie przerażonym wzrokiem.

A najbardziej przerażony był Harry i Draco. Osłupiali, pierwszy raz od lat, patrzyli sobie w oczy.

To prosta historia, w której dwoje ludzi nie może żyć zarówno razem, jak i osobno.

I końca nie będzie //DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz