Szpital świętego Munga tego dnia miał wielu gości. Nieprzytomna Rose leżała na prywatnej sali szpitalnej, a przy niej czuwali rodzice. Harry tylko przez chwilę widział samą dziewczynę i jej zabandażowaną rękę, ale to mu wystarczyło. Wspomnienie najlepszego przyjaciela powróciło.
Przynajmniej blizna przestała go boleć, ale wciąż zastanawiał się, dlaczego w ogóle zabolała.
W zamyśleniu masował sobie czoło. Przy nim stała Luna, gładząc męża po ramieniu. Nie zapytała nawet, co Harry robił w domu Malfoyów. Po drugiej stronie korytarza czuwała samotnie Ginny, która półgodziny temu wpadła przerażona do pokoju szpitalnego Rose o teraz próbowała się uspokoić, po zażyciu podanych jej przez medyków środków. Luna wciąż zerkała z troską w jej stronę.
W końcu Harry nie mógł dłużej znieść grobowej atmosfery i niezręcznego milczenia.
- Idę do łazienki - cmoknął czoło swojej żony, która odwróciła się do niego z niepokojem.
- Harry...
- W porządku, poradzę sobie - uśmiechnął się do niej blado i mrugnął jednym okiem. - Jestem dużym chłopcem.
Ruszył w stronę łazienek na miękkich nogach. Szpitale przywoływało wiele nie najmilszych, a Potter wciąż ledwo szedł na miękkich nogach. W toalecie spojrzał w wielkie lustro na swoje odbicie.
Jego twarz była blada, pokryta kilkudniowym zarostem, okulary zwisały żałośnie na jego nosie, włosy miał potargane w każdą stronę. Z westchnięciem przetarł oczy, pod którymi miał wielkie fioletowe cienie, a potem opłukał twarz jeszcze zimną wodą.
- Cześć, Harry - drzwi od kabiny otworzyły się, a Potter drgnął przestraszony. Za nim stanął Neville z przepraszającym uśmiechem. - Wybacz, nie chciałem cię przestraszać.
- Ach, to ty, Neville - odetchnął z ulgą ciemnowłosy. - Przyjechałeś do Ginny?
- Tak. I po drodze wpadłem tylko do łazienki. - Neville zaśmiał się niepewnie, a potem spoważniał i uważnie zlustrował spojrzeniem Harry'ego. - Co z Rose?
- Sytuacja stabilna - ciężko westchnął zielonooki. - Śpi.
- A Hermiona? - Longbottom zaczął płukać dłonie w umywalce.
- Trzyma się - Harry wzruszył ramionami, a Neville zrobił niepewnie położył dłoń na ramieniu przyjacielu.
- A z tobą wszystko w porządku? - Widocznie zauważył podkrążone oczy Pottera. Ciemnowłosy uśmiechnął się z wymuszeniem.
- Tak... jest nieźle.
- Harry? - Neville przygryzł wargę. - Naprawdę bardzo cię przepraszam za tamten wieczór. Nie pomyśleliśmy, jak ty możesz się poczuć, kiedy zobaczysz...
- Neville, to ja powinienem cię przeprosić - z powagą odparł przyjacielowi Potter. - Nie macie żadnych powodów, żeby się obwiniać. To wasze wielkie szczęście. Gratuluję.
- Dziękuję - blado uśmiechnął się Neville, a Harry wycofał się do drzwi. Skinął głową do Longbottoma.
- Neville... ja... bardzo się cieszę.
Uśmiechnęli się jeszcze do siebie nieśmiało, a potem Harry opuścił pomieszczenie i wrócił na korytarz. Zastał go pustym. Niepewnie ruszył na jego koniec w poszukiwaniu żony i to był błąd. Kiedy zajrzał w prawy korytarzyk, dostrzegł zaczerwienioną Ginny z śladami łez na policzkach. A przy niej stała Luna, czule trzymająca ją za ręce. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ot, zwykły gest pomiędzy przyjaciółkami... Mimo tego, Harry odczytał coś w tym spojrzeniu, którym kobiety się wzajemnie obdarzały.
Szybko wycofał się z bijącym głośno sercem. Chciał się rozpłynąć. Zniknąć. Przestać istnieć.
Odwrócony plecami do ściany, palcami wymacał klamkę jakiś drzwi i przypadkiem ją nacisnął. Zdezorientowany obrócił się, a serce niemal stanęło mu w miejscu. Wpadł do sali szpitalnej, w której znajdowała się nieprzytomna Rose, a przy niej czuwał Draco, skulony przy córce. Hermiony przy nich nie było. Harry już chciał po cichu wyjść, ale właśnie wtedy blondyn go usłyszał, wyprostował się
i powoli obrócił swą twarz do Pottera.
Kiedy Harry zobaczył zaczerwienione oczy Malfoya, niespodziewanie podjął decyzję. Zamknął za sobą drzwi i został prawie sam na sam z Draco.
CZYTASZ
I końca nie będzie //Drarry
FanficSzesnaście lat mija od zerwania Harry'ego i Draco. Wszystko jednak zmienia się, gdy mężczyźni niespodziewanie się spotykają, a dawno pogrzebane uczucia odżywają. Czy będą jednak mieli w sobie odwagę, by je wyznać? Czy pokonają dzielące ich wady oraz...