Rozdział Dziesiąty

1.4K 123 21
                                    

Szpital świętego Munga tego dnia miał wielu gości. Nieprzytomna Rose leżała na prywatnej sali szpitalnej, a przy niej czuwali rodzice. Harry tylko przez chwilę widział samą dziewczynę i jej zabandażowaną rękę, ale to mu wystarczyło. Wspomnienie najlepszego przyjaciela powróciło.

Przynajmniej blizna przestała go boleć, ale wciąż zastanawiał się, dlaczego w ogóle zabolała.

W zamyśleniu masował sobie czoło. Przy nim stała Luna, gładząc męża po ramieniu. Nie zapytała nawet, co Harry robił w domu Malfoyów. Po drugiej stronie korytarza czuwała samotnie Ginny, która półgodziny temu wpadła przerażona do pokoju szpitalnego Rose o teraz próbowała się uspokoić, po zażyciu podanych jej przez medyków środków. Luna wciąż zerkała z troską w jej stronę.

W końcu Harry nie mógł dłużej znieść grobowej atmosfery i niezręcznego milczenia.

- Idę do łazienki - cmoknął czoło swojej żony, która odwróciła się do niego z niepokojem.

- Harry...

- W porządku, poradzę sobie - uśmiechnął się do niej blado i mrugnął jednym okiem. - Jestem dużym chłopcem.

Ruszył w stronę łazienek na miękkich nogach. Szpitale przywoływało wiele nie najmilszych, a Potter wciąż ledwo szedł na miękkich nogach. W toalecie spojrzał w wielkie lustro na swoje odbicie.

Jego twarz była blada, pokryta kilkudniowym zarostem, okulary zwisały żałośnie na jego nosie, włosy miał potargane w każdą stronę. Z westchnięciem przetarł oczy, pod którymi miał wielkie fioletowe cienie, a potem opłukał twarz jeszcze zimną wodą.

- Cześć, Harry - drzwi od kabiny otworzyły się, a Potter drgnął przestraszony. Za nim stanął Neville z przepraszającym uśmiechem. - Wybacz, nie chciałem cię przestraszać.

- Ach, to ty, Neville - odetchnął z ulgą ciemnowłosy. - Przyjechałeś do Ginny?

- Tak. I po drodze wpadłem tylko do łazienki. - Neville zaśmiał się niepewnie, a potem spoważniał i uważnie zlustrował spojrzeniem Harry'ego. - Co z Rose?

- Sytuacja stabilna - ciężko westchnął zielonooki. - Śpi.

- A Hermiona? - Longbottom zaczął płukać dłonie w umywalce.

- Trzyma się - Harry wzruszył ramionami, a Neville zrobił niepewnie położył dłoń na ramieniu przyjacielu.

- A z tobą wszystko w porządku? - Widocznie zauważył podkrążone oczy Pottera. Ciemnowłosy uśmiechnął się z wymuszeniem.

- Tak... jest nieźle.

- Harry? - Neville przygryzł wargę. - Naprawdę bardzo cię przepraszam za tamten wieczór. Nie pomyśleliśmy, jak ty możesz się poczuć, kiedy zobaczysz...

- Neville, to ja powinienem cię przeprosić - z powagą odparł przyjacielowi Potter. - Nie macie żadnych powodów, żeby się obwiniać. To wasze wielkie szczęście. Gratuluję.

- Dziękuję - blado uśmiechnął się Neville, a Harry wycofał się do drzwi. Skinął głową do Longbottoma.

- Neville... ja... bardzo się cieszę.

Uśmiechnęli się jeszcze do siebie nieśmiało, a potem Harry opuścił pomieszczenie i wrócił na korytarz. Zastał go pustym. Niepewnie ruszył na jego koniec w poszukiwaniu żony i to był błąd. Kiedy zajrzał w prawy korytarzyk, dostrzegł zaczerwienioną Ginny z śladami łez na policzkach. A przy niej stała Luna, czule trzymająca ją za ręce. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ot, zwykły gest pomiędzy przyjaciółkami... Mimo tego, Harry odczytał coś w tym spojrzeniu, którym kobiety się wzajemnie obdarzały.

Szybko wycofał się z bijącym głośno sercem. Chciał się rozpłynąć. Zniknąć. Przestać istnieć.

Odwrócony plecami do ściany, palcami wymacał klamkę jakiś drzwi i przypadkiem ją nacisnął. Zdezorientowany obrócił się, a serce niemal stanęło mu w miejscu. Wpadł do sali szpitalnej, w której znajdowała się nieprzytomna Rose, a przy niej czuwał Draco, skulony przy córce. Hermiony przy nich nie było. Harry już chciał po cichu wyjść, ale właśnie wtedy blondyn go usłyszał, wyprostował się

i powoli obrócił swą twarz do Pottera.

Kiedy Harry zobaczył zaczerwienione oczy Malfoya, niespodziewanie podjął decyzję. Zamknął za sobą drzwi i został prawie sam na sam z Draco.

I końca nie będzie //DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz