Rozdział Trzeci

1.6K 131 30
                                    

- Och, Harry. Luna. - Dla Dracona ta chwila zastygła jakby na tysiące lat, gdy wraz z Potterem wpatrywali się w sobie w oczy. Dopiero, gdy pałeczkę przejęła Hermiona, która pociągnęła męża w stronę pary, Malfoy spróbował się otrząsnąć. - Nie zauważyliśmy was wcześniej.

- Dopiero przyszliśmy - niepewnie uśmiechnęła się Luna. Jej spojrzenie cały czas wędrowało do Ginny, która trzymając za rękę Neville zbliżyła się do małżeństw.

- Miło was widzieć - bąknęła rudowłosa. Tym razem szczerze, Hermiona uśmiechnęła się do niej

i natychmiast spojrzała na pękaty brzuch dziewczyny.

- Ginny, promieniejesz - stwierdziła, a na komplement, kobieta zrobiła się cała czerwona. Z uśmiechem opuściła głowę. Harry rozchylił usta w amoku.

- Nie wiedziałem - rzekł cicho, zanim Luna go powstrzymała. Longbottom spojrzała na niego przestraszona, a Harry chłodno odwrócił głowę. - Gratuluję. Chyba długo się o nie staraliście...?

- Tak... - szepnęła, a Neville objął kobietę ramieniem.

- Nie spodziewaliśmy się, że spotkamy was wszystkich w tym miejscu - powiedział, łagodnie się uśmiechając. - Cudownie. Starzy przyjaciele znowu razem.

- Cudownie - powtórzyła reszta chórkiem i szybko zabrali po kieliszku z tacy przechodzącego obok nich skrzata, by szybko zalać usta alkoholem.

- Więc, Ginny? - Zagadnęła niepewnie Luna swoją starą przyjaciółkę. - Który miesiąc?

- Szósty - odpowiedziała, zerkając na blondynkę i szybko opuszczając swoje spojrzenie na swoje eleganckie buty.

Mina Luny odrobinę zrzedła, ale z wymuszeniem spróbowała się uśmiechnąć.

- Bardzo się cieszymy. Prawda, Harry? - Zwróciła się do swojego męża, który wyglądał, jakby dostał jakiegoś paraliżu. Widok tak osłabionego ciemnowłosego doprowadzał do szału Dracona, który dłużej nie mógł powstrzymywać nerwów i trzymać je na wodzy.

- Prawda, Harry? - Powtórzył przerysowanie przyjaznym tonem.

Na brzmienie jego głosu, Potter od razu podniósł głowę i spojrzał blondynowi w oczy. Jego policzki zrobiły się różowe.

- A tobie, o co chodzi?

Luna złapała męża za ramię, ale było już za późno. Draco tym czasem uśmiechnął się szyderczo.

- Nic. Po prostu coś mi to przypomina. - Wyzywająco spojrzał na byłego kochanka, a potem zerknął na pobladłą Ginny, której oczy zalśniły od łez. Najwidoczniej Harry też zwrócił na to uwagę. Wszystkie jego mięśnie się napięły, jakby przygotowując go do ataku.

- Śmieszy cię to? - Warknął wściekle, a potem sam zaraz znalazł czuły punkt mężczyzny. Wystarczyło tylko spojrzeć na szybko oddychającą Hermionę, która wyglądała, jakby zaraz miała dostać palpitacji. Teraz to Harry z drwiną się uśmiechnął. Wyprostował się dumnie. - A jak twoja córka, Malfoy?

Nie tylko zranił go, wspominając dziewczynkę, a jednocześnie zwrócił się do niego tak, jakby tamte wspaniałe wspomnienie już nie istniały. Draco oblał się gniewnym rumieńcem.

- Pierdol się, Potter.

Mężczyźni rzucili się na siebie.

Coś błysnęło między nimi i gwałtownie zostali rozepchnięci na dwie różne strony sali. Hermiona użyła zaklęcia, stała z wysoko podniesioną ręką, w której trzymała różdżkę. Uśmiechnęła się przepraszająco do przestraszonych gości.

- Proszę nie zwracać na nich uwagi - rzekła, dumnie unosząc podbródek. - Już wychodzą.

- Chodź, Harry - Luna pomogła wstać rozeźlonemu mężowi, który wytarł krew z nosa. Hermiona już wypychała Dracona za drzwi, ale zdążyli wymienić jeszcze jedno wściekłe spojrzenie. Granger pospiesznie zamieniła kilka słów z Ginny wtuloną w ramiona Neville'a.

- Hermiono, bardzo przepraszam... - szepnęła rudowłosa, a brunetka szybko poklepała ją po ramieniu.

- Nie, kochana. To absolutnie nie twoja wina. A teraz muszę was przeprosić.

Pociągnęła za ramię Malfoya i razem zniknęli w drzwiach.

- My też już idźmy - szepnęła delikatnie Luna, prowadząc Pottera do wyjścia. Mężczyzna ze wstydem wbił swoje spojrzenie w podłogę. Blondynka podeszła do Longbottomów.

- Naprawdę miło było was spotkać - skinęła głową. Z lękiem spojrzała jeszcze na Harry'ego, który jednak nie dodał ani słowa.

- Luna... - mruknęła niepewnie Ginny, a jasnowłosa uśmiechnęła się z trudem i pokręciła głową, jakby dając sygnał, że jest w porządku.

- Neville... Ginny... - ukłoniła się przed nimi grzecznie i szybko opuściła salę. Prowadzony przez nią Harry szedł jak w amoku. W sercu miał pustkę.

I końca nie będzie //DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz