Rozdział Osiemnasty

1.4K 124 22
                                    


Po drodze minął krzew róży zasadzony przy grobie swojej matki. Niechętnie nacisnął mosiężną klamkę drzwi i wszedł do wielkiej rezydencji, którą zmuszony był nazywać swoim domem.

Chciał jak cień prześlizgnąć się przez hol i uciec niepostrzeżenie do sypialni. Na jego nieszczęście, na schodach wpadł na Hermionę, jeszcze w małej czarnej i oklapłych, uklepanych z pomocą żelu włosach. Maskara rozmazała się odrobinę pod jej oczami.

- Nie zjawiłeś się na przyjęciu - bardziej stwierdziła, niż zapytała, mierząc go spojrzeniem. Minęła go

i ruszyła do kuchni, a Draco chcąc nie chcąc, poszedł jej śladem.

- Nie chciałem ci robić więcej wstydu - burknął do niej, a kobieta niespodziewanie zatrzymała się przy wejściu między salonem a kuchnią, tak, że blondyn prawie na nią wszedł. Odskoczył od niej jak oparzony, a brunetka zmarszczyła nos.

- Śmierdzisz alkoholem - napomknęła, a było to mało powiedziane, bo blondyn wprost jebał piwem na odległość. Nie odpowiedział jej, a Hermiona powadziła koniuszkiem palca po jego policzku. Najwidoczniej spostrzegła jego zaczerwienione i wilgotne wciąż oczy. - Płakałeś?

- Nie - Draco szybko zareagował na jej dotyk, odsuwając się i odwracając głowę w drugą stronę. - Rzygałem.

Hermiona uniosła brwi i po jej minie od razu widać było, że absolutnie mu nie wierzy. Mimo to wzruszyła ramionami i odwróciła się do niego plecami.

- Ogarnij się przed obiadem. Przyjdzie parę gości. - Uśmiechnęła się pod nosem. - Jeśli chcesz wiedzieć, lada chwila wybiorą mnie nowym ministrem.

- Wcale mnie to nie dziwi - mruknął bardziej do siebie Draco. - Ludzie lubią zimne suki u władzy.

Hermiona albo tego nie usłyszała, albo udała, że nie słyszy, w każdym razie nie zareagowała w żaden sposób. Zamiast tego zerknęła jeszcze na męża i zmarszczyła brwi.

- Czekaj, masz tu coś... - zauważyła, sięgając do kołnierzyka jego koszulki, nim Malfoy zdążył ja powstrzymać. Odsłoniła różowe znamię na szyi i gdy tylko zdała sobie sprawę, co to jest, wydała z siebie zduszony okrzyk i odskoczyła. Zaczerwieniony blondyn wbił zawstydzone spojrzenie w podłogę. Kobiecy oddech przyspieszył, a potem Hermiona dumnie się wyprostowała.

- Gratuluję - syknęła z pogardą, kwaśno się uśmiechając. - Chyba sobie zaruchałeś dzisiejszej nocy...

- Herm... - zaczął Draco, ale kobieta szybko ucięła jego odpowiedź.

- W porządku - powiedziała słodko, a potem zaczęła iść w kierunku kuchni. - Płakałeś. Poznał się na tobie.

Blondyn wpatrywał się w plecy kobiety, póki nie zniknęła w drzwiach.


Draco przybrał sztuczny wyraz uśmiechniętej twarzy, a potem zastukał w drzwi, by następnie lekko je uchylić. Zajrzał do sypialni Rose, która siedziała na łóżku. Rudowłosa odwróciła w jego stronę głowę i promiennie się uśmiechnęła. To od razu sprawiło, że Draco poczuł się lepiej.

- Hej. Co tam? - Wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Rose na kolanach trzymała opasłą księgę, która z bliska okazała się być albumem, wypełnionym wyblakłymi fotografiami poruszających się ludzi.

- Fajnie - ojciec usadowił się obok niej. - Przeglądam album mamy.

Draco uśmiechnął się, póki nie popatrzył na oglądane właśnie przez córkę zdjęcie. Fotografia przedstawiała szeroko wyszczerzoną, pyzatą Hermionę z burzą ciemnych loków, obejmującą roześmianych Harry'ego i Rona. Uśmiech Draco zbladł. Wydawało mu się, że nawet z tego zdjęcia, Potter zerka na niego z wyrzutem.

- Chyba bardzo się przyjaźnili - przerwała rozmyślania blondyna Rose, z zastanawianiem oglądając fotografię. Draco przełknął głośno ślinę, a potem kiwnął sztywno głową.

- Na to wygląda.

- Nie wiedziałam - mruknęła rudowłosa, bawiąc się lokiem włosów. - Mama nigdy o nim nie mówi. Harry'ego widuję tylko na pierwszych stronach gazet. O Ronie coś wspominała, ale nie mówiła, że to był dla niej aż tak ważny przyjaciel. - Dotknęła piegowatej twarzy Weasley'a na zdjęciu, a Malfoy poczuł, jak robi mu się niedobrze. Dziewczyna uśmiechnęła się łagodnie i niewinnie.

- Jaki był wujek Ron?

Malfoy ciężko westchnął. Jaki był Wieprzley?

- Nie lubiłem go - wyznał, a Rose spojrzała na niego z zaskoczeniem wielkimi oczami. Draco dodał. - Ale chyba był dobrym człowiekiem.

- A Harry? - Zaciekawiła się rudowłosa.

,,Pieprzony wybraniec'' - cisnęło się na usta Draco.

- On jest... - ,,miłością mojego życia'' zaświtało mu tym razem w myślach. Zamiast tego, po objęciu jednym ramieniem córkę, powiedział:

- Wiesz co, córcia? Na początku nienawidziłem ich obu. Chłopiec, który przeżył-Potter i puszący się biedak Weasley. - Pogładził dziewczynę po policzku. - A potem uratowali mi dupę i to nie jeden raz. Nie jestem w stanie powiedzieć na nich złego słowa, na tego bliznowatego wybrańca i rudego przyjaciela. Ocalili świat. Są bohaterami.

- Też jesteś - Uśmiechnęła się ciepło rudowłosa. Draco pobłażliwie się uśmiechnął i pokręcił głową.

- Ja tylko stałem z boku i przyglądałem się, jak ginie świat. Szczerze, nie tylko im nie pomogłem, ale też cholernie namieszałem. A teraz jeden z nich nie żyje, a drugi nie chce nawet na mnie spojrzeć.

- Harry Potter taki nie jest, tato - oświadczyła zdecydowanym tonem Rose. - Nie skreślaj go i siebie. Jesteś czarodziejem, a nie wierzysz w tak potężną magię, jaką jest nadzieja. Już mugole są od ciebie lepsi. Ciągle w siebie wątpisz. Zawsze taki byłeś.

- Harry zaopiekował się mną, a ja złamałem mu serce - wetchnął z bólem Draco, wpatrując się w dawny uśmiech Pottera, który miał szansę oglądać codziennie, aż zmarnował ten dar losu. - Nienawidzi mnie.

- Nie wierzę w to - Rose podparła się na kolanach i położyła ojcu dłoń na bladym policzku. - Nie wyobrażam sobie, że mogłeś kogoś skrzywdzić, ale nawet jeśli tak jest, on ci wybaczył. Tato, wybraniec w ostatecznej bitwie z Voldemortem, nawet jemu oferował drugą szansę. A ty nie jesteś przecież Voldemortem. - Na imię Czarnego Pana Draco początkowo się skrzywił, potem dotarł do niego sens reszty słów córki. Spróbował się uśmiechnąć i pstryknął ją w nos.

- Zdecydowanie nie jestem. Jestem Draco Malfoy, ojciec nieznośnie przemądrzałej Rose Malfoy. - Spojrzał na nią czule. - Ale żeś mi wydoroślała.

Zadowolona z tego, że udało się jej pocieszyć ojca, Rose znów usiadła w normalnej pozycji

i przekręciła stronę w albumie. Jednak napotkała jedno puste miejsce. Zmarszczyła czoło.

- Brakuje zdjęcia.

- Chyba tak - z ulgą odetchnął Draco, przypomniawszy sobie, jakie zdjęcie prawdopodobnie miało tam swoje miejsce. Żeby odwrócić uwagę dziewczyny, żeby chwycił plik kartek i przekręcił je, docierając aż do prawie samej końcówki albumu. - O, zobacz. A co my tu mamy?

Zdjęcie przedstawiało Draco, tulącego okrągłego bobasa z puszkiem rudych włosków na czubku główki.

Rose przewróciła oczami, a blondyn zaczął czochrać jej włosy.

- Małego brzdąca - jego ruchy zamieniły się w delikatne gładzenie jej loków. Potem objął mocno dziewczynę i szepnął jej na ucho. - Kocham cię, mała.

- Już nigdy w to nie zwątpię - obiecała.

I końca nie będzie //DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz