Rozdział 21 - "Poczekaj chwilę... Czy on nazwał mnie ptakiem?"

1.3K 40 23
                                    


Kruk, gburowaty oficer, którego Daga wraz z Tomkiem, mieli okazję poznać w jakiś czas temu w przejściowym hotelu dla świadków koronnych, mimo niesprzyjającej pogody i ciężkich warunków panujących na drogach, dotarł na mazurską komendę nad ranem, około siódmej trzydzieści. Tam miał się spotkać z Górską i Jaworem, młodymi stażem funkcjonariuszami prawa, z którymi od dwóch tygodni był w stałym kontakcie w sprawię Witolda Generalskiego oraz z podkomisarzem Robertem, przyjacielem Tomka, który wczoraj, powołując się na Górską, odbył z Krukiem krótką rozmowę dotyczącą ich ostatniej akcji w burdelu należącym do gangstera.

Informacja o postrzale Jawora wstrząsnęła dogłębnie Duchem, chociaż sam do końca nie chciał tego przed sobą przyznać, a także przyśpieszyła jego decyzje o bezpośredniej pomocy młodym policjantom w ujęciu inteligentnego przestępcy, z którym od piętnastu lat sam miał na pieńku. Od tej chwili, bierne przyglądanie się losom Generała z wewnątrz dobrze strzeżonej, tajnej jednostki, zupełnie nie wchodziło w grę. Kruk poczuł niesamowitą potrzebę wyłonienia się w końcu z cienia i wkroczenia w niebezpieczną grę, aby nie tylko pomóc dwójce młodych funkcjonariuszy w załapaniu Generalskiego, ale pomścić tragicznie zmarłą żonę i córkę, które nie zasłużyły na los jaki je spotkał piętnaście lat temu. W jakimś sensie, Daga i Tomek zaczęli zastępować mu utraconą rodzinę. Kruk poczuł do nich coś więcej niż czysto przyjacielskie stosunki, trwające zapewne do czasu zakończenia nieprzyjemnej dla obu stron sprawy. Była to silna, ojcowska miłość wywierająca w nim mocną presję ochrony tej dwójki przed tragicznym finałem. Był osobą, która jako jedna z niewielu była blisko złapania Generała i poległa na tym. Zabrakło mu odrobiny szczęścia, za co zapłaciły żona i córka, o którą tak długo się starali. Przy wsparciu Górskiej i Jawora, dwóch kochających się osób i jak się okazuje świetnie wyszkolonych policjantów z Komendy Głównej we Wrocławiu, miał szansę na od dawna oczekiwaną zemstę.

Spokój, o którym Kruk mówił po wstąpieniu do tajnej, rządowej jednostki był tylko przykrywką, o której ładnie się mówiło, ale trudniej znosiło na co dzień. Dzięki szybko zdobytej pozycji jednego z najważniejszych oficerów, mógł sobie pozwolić na prywatne śledztwa, które mogłyby się teraz przysłużyć sprawie Generalskiego. Inteligentny przestępca, bo tak od samego początku nazywał Generała Kruk, nauczył go jednego, aby zawsze być dwa kroki do przodu przed swoim wrogiem. Kruk latami uczył się tej umiejętności i sprytu, który Generał niewątpliwie posiadał, bo zawsze miał przygotowany plan awaryjny, co czyniło go niewątpliwie groźnym przeciwnikiem. Z każdej sytuacji potrafił wyjść obronną ręką, miał ogromny dar do manipulacji innymi i zawsze wyręczał się najbardziej zaufanymi ludźmi. Jednym z przełomów, jakie mogły sugerować o zachwianiu się przestępcy i jego niestabilnej pozycji, był bezpośredni udział w zamachu na Dagmarę Górską z pomocą Huberta Wawerskiego, nowej, prawej ręki Generała, oraz Lilianny Zielińskiej, a także spotkanie twarzą w twarz Generała z wrocławską policjantką w mieszkaniu Jawora. Dowiadując się tych szczegółów Kruk pojął w końcu, że pozycja, którą Generalski zajmował i szczycił się lata temu nie jest już tą samą, którą zajmuje teraz, a co za tym idzie, musiał robić wszystko, aby przypodobać się potencjalnym partnerom w ciemnym interesie. Potrzebował czegoś wielkiego, aby partnerzy znów mu zaufali i otwarcie przyjęli do starego grona, dlatego chwycił się dwóch rzeczy na raz, prostytucji i narkotyków, a także sięgnął po swój stary sposób przekupywania glin na swoją stronę, co udawało mu się tak perfekcyjni, jak lata temu. Generalski rozpaczliwie walczył o odzyskanie pozycji sprzed lat i popełniał drobne błędy, dzięki którym mieli w końcu szansę dopaść go i skazać za wszystkie popełnione przestępstwa. W ostateczności zabić.

Mocna, czarna kawa zakupiona na ostatniej stacji, którą Krukowi udało się dostrzec na zaśnieżonych Mazurach, zdążyła już wystygnąć przez panującą na dworze temperaturę. Oficer przełknął siarczyste przekleństwo krążące mu na języku i kończąc palić papierosa wsiadł ponownie do swojego Suzuki, aby podkręcić ogrzewanie i spróbować podnieś temperaturę napoju. Po długim dniu i nieprzespanej nocy, rozpaczliwie potrzebował podwójnej dawki kofeiny, o co poprosił ekspedientkę przygotowującą mu kawę na stacji, ale szczerze nienawidził, gdy kawa bardziej przypominała whisky z lodem niż ciepły napój. Do mrozów również nie był przyzwyczajony, a zbyt letnia kurtka jak na tę porę roku, dawała mu to nieźle do zrozumienia.

KŁAMSTWO PRAWIE DOSKONAŁE || Daga I Tomek || Sprawiedliwi Wydział KryminalnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz