Kompania zmierzała dalej, będąc coraz bliżej Góry, choć i tak czekała ich jeszcze długa droga. Jak zawsze, na samym czele jechał Thorin, pomimo tego, że to nie on kierował towarzyszami.
Evrie tylko wskazywała mu drogę, jadąc tuż za nim, ale to on dowodził całą wyprawą i nie zgadzał się, by ktoś robił to za niego. Był na to zbyt uparty. Dziewczynę śmieszyło jego zachowanie, gdyż zdawała sobie sprawę, że jeśli będzie się tak zachowywał, podróż stanie się o wiele ciekawsza.
Pomimo śmiechu, którego fundowała jej kompania starała się unikać jakiegokolwiek kontaktu z członkami wyprawy, czy to mogła być rozmowa, czy też spojrzenie w oczy. Domyślała się jaki czeka ich koniec, gdy wpadną w ręce Azoga, dlatego robiła to by nie mieć później wyrzutów sumienia. Niestety już teraz je czuła, gdyż były to niewinne osoby, nie robiące nic złego, starające się jedynie odzyskać swój dom. To nie byli bezlitośni zabójcy napadający na miasteczka w celu zaspokojenia pieniężnego głodu, a takich osób szatynka najbardziej nie lubiła i starała się pozbywać.
Miała być osobą, która poda pomocną dłoń, a nie szkodnikiem, który pracuje dla potwora, okropnego i strasznego jakim był Blady Ork. Nie taką składała sobie przysięgę. Lecz czym była obietnica dla orka? Zwykłym, nic nie wartym słowem wypowiedzianym przez słabe, nic nie znaczące osoby. Dla niego liczyło się jedno, jedyne słowo. Zemsta. Krwawa, bogata w ofiary.
A czym było słowo zemsta dla Evrie? Nie poznała jeszcze tego uczucia i wyobrażając sobie to co czuł Azog myśląc o tym, nie miała zamiaru czuć tego samego.
Noc była dla wszystkich chwilą wytchnienia. Siedząc na skalnej górce, czuli się bezpiecznie, a myśl, że Thorin czuwa nad wszystkim dodawała im otuchy. Po dość sytej kolacji, którą zafundowali Kili i Dwalin, polując na kilka królików, zasnęli. Idealną ciszę przerywało trzaskanie iskierek ognia wydobywających się z ogniska, ale i również chrapanie Bombura.
Dla osób, które tej nocy nie spały, było przyjemnie podziwiać nocne niebo przybrane w tysiące gwiazd. Jednym z tego grona był Bilbo Baggins, który starając się nie zbudzić innych, powoli podszedł do swojego kuca. Z kieszeni wyjął jabłko, które udało mu się zwędzić i nakarmił nim wierzchowca, głaszcząc go tym samym po mordce. Reszta osób, które nie liczyły na przespaną noc to Gandalf, Balin, Kili, Fili, Evrie oraz Thorin, który zniknął prawdopodobnie idąc na spacer. Nic nie umknęło tego dnia sprytnej dziewczynie. Z małym, szczerym uśmiechem patrzyła na dobroć hobbita. Dbał o swojego zwierzęcego przyjaciela, którego poznał niedawno. Nagle dobiegł do nich głośny ryk z oddali. Wystraszony hobbit przybiegł do reszty.
- Co to było? - spytał ze słyszalnym przerażeniem w głosie.
- Orkowie - odpowiedział Kili - Zarzynacze - wyjaśnił, co nie wpłynęło dobrze na zachowanie niziołka. Stał w bezruchu, bojąc się o własne życie, które jak na razie nie było zagrożone.
- Pewnie są ich setki - dodał Fili, po czym niektórzy domyślili się, że dwójka braci nabija się z biednego hobbita - Atakują tuż przed świtem kiedy wszyscy śpią.
- Szybko i cicho, bez chałasu, bardzo krwawo - oznajmił Kili, po czym wraz z bratem wybuchnęli śmiechem, ale nie dla wszystkich ich zachowanie było tolerowane.
- Myślicie, że to śmieszne? - warknął Thorin tym samym pojawiając się przy ognisku. Nie był zadowolony z zachowania swoich siostrzeńców. Sądził, że dobrze ich wychował, a jego zdaniem żartowanie w ten sposób było nieodpowiednie do tego co się aktualnie dzieje w ich życiu - Waszym zdaniem atak orków to żarty? - Zgromił wzrokiem chłopaków, którzy już po pierwszym zdaniu wypowiedzianym przez ich wuja żałowali swojego zachowania - W ogóle nie myślicie, nie znacie świata! - syknął z nieukrywalną złością, po czym odszedł na dosyć daleki odcinek. Bilbo był zdziwiony jego zachowaniem, gdyż nie wiedział co mogło sprawić, że wspomnienie o orkach wywołało w nim tyle wrogości.
- Nie przejmuj się nim - odezwał się Balin, przerywając ciszę - Ma powody, by nienawidzić orków. Kiedy smok zdobył Samotną Górę, król próbował odzyskać dawne królestwo krasnoludów, ale nasz wróg dotarł tam pierwszy. Morie podbito przez orków. Przewodził nimi najokrutniejszy z okrutnych. Azok Plugawy. Przysiągł zetrzeć w proch ród Durina. Najpierw... ściął głowę królowi - głos siwobrodego załamał się, lecz po chwili kontynuował - Thrain, ojciec Thorina oszalał z rozpaczy. Zginął lub został porwany. Nikt tego nie wie. Straciliśmy wodza. Porażka i śmierć zdawały się nieuniknione. I wtedy ujrzałem jego... młody książę krasnoludów stanął do walki z bladym orkiem. Sam na sam ze straszliwym przeciwnikiem. W zniszczonej zbroi, z konarem w ręku, który był jego tarczą... Azok Plugawy dowiedział się tego dnia, że ród Durina nie da się tak łatwo złamać... - Evrie spojrzała na Thorina, który stał i patrzył się w przestrzeń. Podziwiała w nim to, że miał tyle odwagi by zmierzyć się z tym potworem - Wróg został pokonany. Lecz tego wieczoru nie było biesiady i śpiewania pieśni. Niewielu nas przeżyło. Pomyślałem wtedy, że jest ktoś za kim mogę iść. Ktoś kogo nazwę królem - oznajmił z wielkim szacunkiem. Gdy skończył, Dębowa Tarcza odwrócił się i wolnym krokiem zaczął kierować się w stronę paleniska.
- A blady Ork? Co się z nim stało? - spytał niziołek, najwyraźniej zaciekawiony losem bestii.
- Umknął do swojej nory - odrzekł pewnie król pod Górą - Ten gad już dawno zdechł od ran - wyjawił, a każdy wyraz przepełniony był pogardą. Szatynka chciała teraz powiedzieć, że nie wie jak bardzo się mylił. Niestety nie mogła zdradzić swojego pracodawcy, gdyż zależało od tego więcej niż jedno życie.
CZYTASZ
In The End • Thorin Oakenshield
أدب الهواة,,Walczy się do końca, nawet jeśli straciliśmy już wszystko" Fanfiction napisane na podstawie książki Tolkiena ,, Hobbit, czyli tam i z powrotem" oraz jej ekranizacji. Nie odpowiadam za podobieństwa do innych książek (nawet się nimi nie inspiruje)...