14

341 26 4
                                    

Niebo spowił mrok, a słońce już dawno zniknęło z pola widzenia, ustępując miejsca księżycowi, który wzbił się na sam szczyt otaczając swym lekkim blaskiem całą ziemię.

Pośród tego wszystkiego na nocnym niebie widniały również i gwiazdy. Milion migocących punkcików, które tutaj, tak odległe zdawały się być wielkości główki od szpilki, lecz tam hen daleko zapewne spaliłby swoim blaskiem.

– Jak tu spokojnie – mruknął ciepło Thorin, gdy wszystko wokoło spowite było ciszą.

Oparł się wygodniej o drewnianą barierkę, wbijając swój wzrok w pojedynczych mieszkańców wioski, którzy jako jedni z nielicznych załatwiali jeszcze swoje sprawy.

Odruchowo spojrzał w jej stronę, unosząc przy tym jeden kącik ust. Kobieta odwzajemniła uśmiech, spoglądając na widok przed nimi.

Oboje znajdowali się na szczycie jednej z budowli, z której mogli wszystko obserwować oraz również podziwiać. Był tu naprawdę piękny widok na całą osadę, a także pola, łąki i lasy rozprzestrzeniające się poza kamiennymi murami.

W dodatku pełno migoczących ogniem pochodni rozstawione były po całym miasteczku, dając w ten sposób wspaniały efekt, od którego Dębowa Tarcza nie potrafił oderwać wzroku.

– Dlatego czekałam do zmroku – wyjaśniła z lekko wyraźnym uśmiechem, a gdy Thorin znów spojrzał w jej oczy, dostrzegł w nich przyjemny blask, pełen dobra.

Skrzywił się nieznacznie, gdy pewna myśl wcale nie chciała dać mu spokoju. W całej jej osobie było coś, co sprawiało, że krasnolud jej ufał, od samego początku i bardzo możliwe, że to właśnie to go najbardziej niepokoiło. Wybaczył jej, choć dopuściła się zdrady. Była jak płatny zabójca, który czeka tylko na nowe zlecenia, by tylko pozbawić jakiegoś nieszczęśnika życia.

Lecz właśnie to mu w niej nie pasowało. Miała na to zbyt szlachetne serce. To tak jakby posiadała dwa oblicza, które skrywała przed światem.

Jak ktoś tak dobroduszny i rycerski mógł być nieczułym zabójcą?
Może ona wcale taka nie była, a on miał tylko złudne myśli? A co jeśli to kolejny podstęp, aby Azog znów mógł się do niego zbliżyć i zaatakować w najmniej oczekiwanym momencie?

Nie, nie potrafił dopuścić do siebie tych myśli.

Miał tak wiele pytań, a tak mało szczerych odpowiedzi, które na pewno rozwiałyby jego złe przypuszczenia.

Pomiędzy nimi panowała nieskazitelna cisza, którą oboje nie wiedzieli jak przerwać, choć Thorin posiadał więcej odwagi, aby dopiąć swego.

– Dlaczego to robisz? – usłyszała jego ciche pytanie. Zastygła w bezruchu, nie odwracając się, ani nie patrząc w jego stronę. Po tym wszystkim co zrobiła, nawet nie potrafiła.

– Nie rozumiem... – mruknęła profesjonalnie modulując swoim głosem, by brzmiał jak najbardziej wiarygodnie. Udawała. Doskonale wiedziała co krasnolud miał na myśli.

Thorin zmierzył ją przenikliwym spojrzeniem, marszcząc lekko brwi. Tak jak się spodziewał, był to drażliwy dla niej temat, o którym nawet nie chciała rozmawiać. Lecz on nie chciał tak łatwo odpuszczać, chcąc za wszelką cenę dowiedzieć się chociaż połowy całej prawdy.

– Nie oszukuj mnie, przecież dobrze wiesz o czym mówię – rzekł o dziwo łagodnym tonem, co bardzo zaskoczyło brązowowłosą. Była przekonana, że zaraz wybuchnie złością, bądź też agresją, jeżeli natychmiast nie udzieli mu odpowiedzi – Dlaczego wstąpiłaś w taki układ z życiem? – powtórzył pytanie, a kobieta w końcu zaszczyciła go swoim spojrzeniem.

In The End • Thorin OakenshieldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz