5

506 41 1
                                    

Las spowity był ciemnością, która na pewno nie dodawała otuchy osobom znajdującym się w nim. Ciche pohukiwanie sów zagłuszało panującą ciszę, a lekki wiatr delikatnie trącał liście na drzewach.

Evrie czuła się bardzo niepewnie wśród mrocznych i przerażających chaszczy, pomimo, że spędzała w takich miejscach czasami aż za dużo czasu. Od dziecka bała się ciemności, a myśl, że nie ma przy sobie żadnej pochodni, jak to zazwyczaj bywało, napawała ją jeszcze większym strachem.

Silnie wtulona w kuca jechała udeptaną dróżką, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu nawet najmniejszej poszlaki. Szczęście w tamtym momencie zaczęło jej dopisywać. Po długich poszukiwaniach dostrzegła w oddali małe światełko. Bez chwili zastanowienia pogoniła kuca w tamtą stronę. Czerwono-żółte światło stawało się coraz większe, a dziewczyna miała nadzieję, że jest to zgubiona kompania.

Dotarła na miejsce. Zeskoczyła z grzbietu wierzchowca i trzymając go za wodzę podeszła bliżej krzaków, odgarniając wolną ręką liście, by mieć dobry podgląd na to co się tam znajduje.

Pomimo tego, że to co zobaczyła wcale nie było zabawne, to i tak wybuchnęła cichym śmiechem. Jej towarzysze leżeli związani w workach, a inni piekli się nad ogniskiem, obok którego siedziało trzech, obleśnych i zapewne głodnych trolli.

Uznała, że naprawdę coś nie tak było z jej poczuciem humoru.

Stwory szykowali się do przygotowania przekąsek z krasnoludów i także hobbita. Jednak jedna rzecz przykuła uwagę Evrie. Bilbo Baggins robił coś, co innym nawet nie przyszło do głowy. Mianowicie starał się ratować ich tyłki, próbując prowadzić rozmowę z dosyć durnymi potworami, czyli w prostych słowach grał na czas.

Zaimponowało to szatynce, gdyż uważała, że w takiej sytuacji był to świetny plan. Lepszy od leżenia i użalania się nad swoim losem, co w przypadku krasnoludów szło całkiem nieźle. Widziała, że niziołek jest zdesperowany i dalsze kłócenie się z trollami na temat tego jak przyrządzić krasnoludów, stawało się coraz bardziej trudne. Wiedziała, że bez jej pomocy się nie obejdzie.

– I co mamy ich wszystkich wypuścić? – spytał jeden ze stworów, kiedy Bilbo skłamał na temat krasnoludów, że wszyscy są chorzy i głupotą byłoby ich jeść. A to małe kłamstewko rozśmieszyło ją jeszcze bardziej.

Naprawdę była okropna, by śmiać się w takiej chwili, ale serdecznie miała to gdzieś.

– Noo... – jęknął, przełykając głośno ślinę pod wpływem strachu.
W tamtej chwili hobbit miał skrytą nadzieję, że trolle puszczą ich wolno, lecz szybko ta myśl odeszła w niepamięć.

– Nie jesteśmy tacy głupi! – warknął rozzłoszczony, chcąc schwytać wciąż uwięzionego w worku Bagginsa, lecz niestety nie udało mu się. Gdy tylko wyciągnął rękę, poczuł jak cienkie ostrze przecina jego grubą, twardą skórę. Jęknął z bólu, jednocześnie zabierając dłoń.

– Hola, hola! Nie ładnie tak zjadać mniejszych i nieco inteligentniejszych od siebie! – kobiecy głos rozniósł się echem po lesie, docierając przede wszystkim do krasnoludów, którzy wydali okrzyk radości, ale tylko dlatego, gdyż pojawiła się nadzieja, że może nie skończą w brzuchach trolli.

– A to co? – spytał kolejny, przyglądając się uważnie dziewczynie, która stała w gotowości, w dłoniach dzierżąc swój miecz.

– Kolejny włamyhobbit? – dodał trzeci, wciąż nie spuszczając z niej oka.

– Nieważne! Łapcie to coś! – rozkazał, na co reszta nie mogła się sprzeciwić. Ruszyli w stronę dziewczyny, której uśmiech znikł z twarzy tak szybko jak się pojawił, a zamiast tego ogarnęła ją chwilowa panika. Nigdy nie miała do czynienia z tymi potworami. Zazwyczaj starała się omijać ich szerokim łukiem.

– Ej, ej! Skoro mówimy o jedzeniu, to co na przystawkę? – Zwinnie przecisnęła się pod nogami jednego z nich, wbijając mieczyk w ogromne ciało. Niestety wymusiło to na nich chwilowy ból. Stanęła w miejscu, patrząc na to jak trójka obleśnych stworów przewraca się na siebie. To dało jej chwilę, aby przemyśleć dalsze postępowania.

– Na przystawkę będziesz ty! – ryknął jeden z nich, po czym ruszyli w jej kierunku.

Zrobiła unik, kiedy ogronna łapa przemknęła nad jej głową. Cudem uniknęła schwytania. Nie czekając ani chwili dłużej wdrapała się na skałę, by następnie wskoczyć z niej na potwora, wbijając ostrze w jego plecy. Głośne warknięcie wydobyło się z gardła kreatury. Niestety po chwili silne uderzenie zrzuciło ją na ziemię.

Nie chciała się tak szybko poddać, ni chciała pokazywać swojej słabości. Kiedy zamierzała podnieść się do pozycji siedzącej poczuła jak fala bólu przeszywa jej drobne ciało. Syknęła, nie mogąc powstać z ziemi. Wciąż leżała zwijając się z silnego bólu. Domyśliła się, że jest źle.

Dostrzegła jak trolle nadciągają. Niestety nic nie mogła zrobić. Nie chciała liczyć się ze śmiercią. Nie teraz. Nie w tym momencie.

Przeturlała się kawałeczek w bok, lecz i tak znajdowała się daleko od miecza, który leżał kawałek dalej na ziemi.

– No dalej! Dasz radę! – powtarzała do siebie chcąc choć trochę zmotywować się do działania.

Przeklnęła pod nosem, widząc jak los nie chce z nią współpracować. Czuła cierpnięcie w okolicach nóg. Organizm zaczął słabnąć, a mdłości zaczęły się nasilać. Nie sądziła, że jej koniec tak szybko nadejdzie. Powieki niekontrolowanie zaczęły opadać w dół. Jedyne co widziała przed ciemnością był błysk światła nad jej głową.

In The End • Thorin OakenshieldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz