12

654 37 33
                                    

– To tutaj – oznajmiła, gdy znaleźli się na miejscu, przekraczając na kucu szeroką bramę wioski.

Mała osada dobrze strzeżona przez strażników tętniła życiem. Ludzie już od samego świtu zatraceni byli w swojej monotoniczności, wykonując codzienne obowiązki.

Oboje zsiedli z wierzchowca, po czym dziewczyna idąc przodem prowadziła ich w stronę głównego placu. Dębowa Tarcza uważnie przyglądał się wszystkiemu i każdemu. Szedł tuż za szatynką, pomimo tego, że poruszanie nadal sprawiało mu ból. Nie umknęło to bystremu spojrzeniu Evrie, a poczucie winy nadal nie przestawało jej męczyć.

Kierowała się w głąb wioski, nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia innych zwrócone w jej stronę.

Przed nimi pojawił się starszy mężczyzna o siwych, nie za długich włosach oraz krótko ściętej brodzie. Jego przyjazny uśmiech sam w sobie napawał pozytywną energią.

– Witaj pani – orzekł, kłaniając się przed nią nisko.

Thorin zmarszczył brwi z zainteresowaniem patrząc na ową sytuację.

– Witaj Agnusie – rzekła kładąc rękę na jego ramieniu, dając mu tym samym do zrozumienia, żeby powstał.

– Ciebie także pani – wyprostował się i jak na dowódcę wojska przystało przyjął odpowiednią postawę – Jak podróż?

– Znośnie... Powiedz mi czy u was wszystko w porządku? Wróg nie nadchodzi? Nikt podejrzany się tu nie kręci? – wypytywała ze strachem widniejącym w jej oczach.

– Nie pani. Wszystko jest dopilnowane. Niedługo przybędą wojska Lorda Elronda. Podobno mają nas chronić... Przed czym? – zapytał z nieukrywanym przejęciem.

– Wróg w każdej chwili może nas zaatakować, ale teraz... – spojrzała na stojącego za nią krasnoluda, który nie spuszczał oczu ani z niej, ani ze stojącego obok nich starca – Jest daleko. Nie odważy się podjąć takiego ryzyka, gdy zobaczy, że mamy sojusz z elfami z Rivendale. Lecz czuwajcie! – rozkazała stanowczo.

– Tak jest! – odparł i skierował się do reszty swojej armii, a kobieta odprowadziła go wzrokiem, który wciąż był pełen niepokoju.

– Nic nie wspominałaś o tym, że jesteś władczynią tego oto miasteczka – zwrócił się do niej Thorin z nieukrywalnym zaskoczeniem, ale także i złością, że ukryła ten fakt przed nim.

– Nie pytałeś – odparła cicho, rozglądając się dookoła i nie zwracając zbytniej uwagi na jego słowa – Poza tym... ja tylko pilnuję porządku, dopóki ktoś nie obejmie władzy za mojego brata – naprostowała, gdyż dla niej była to spora różnica.

– Lecz wydajesz rozkazy jakbyś znała się na tym nie od dziś – zauważył.

Pomimo, że ostatnio kobieta nieco zbłądziła w swoim życiu, robiąc tym samym niezły bałagan to jednak był pod wrażeniem jej dojrzałości i ilości wiedzy na temat władzy. Nie zawsze miał do czynienia z kobietami, które samodzielnie zajmowały się rządem. Zazwyczaj w jego otoczeniu płeć piękna miała całkowicie inne zajęcia takie jak strojenie się w najdroższe i najlepsze suknie, czy też zajmowanie się swą urodą. Teraz przekonał się jak mało o niej wiedział.

Jednak te słowa wypowiedziane przez krasnoluda sprawiły, że zielonooka uświadomiła sobie jak bardzo oszukiwała samą siebie. Utkwiła smutny wzrok w ziemi, a jej głowę zaprzątały różne, niezbyt przyjemne myśli. Nigdy nie zamierzała być odpowiedzialna za życie setek ludzi, ale pewne wydarzenia zmusiły ją do tej roli, której chcąc nie chcąc musiała się podjąć.

– Ciocia Evrie! – dziecięcy głosik sprawił, że natychmiast oderwała się od myśli, które zaprzątały jej głowę. Gwałtownie odwróciła się do tyłu i nagle w jej ramiona wpadła mała dziewczynka. Zielonooka zamknęła ją w szczelnym uścisku i podniosła w górę, całując w czółko.

In The End • Thorin OakenshieldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz