(Art z mediów oczywiście nie należy do mnie, ale bardzo pasuje i jest cudny)
Otabek pov.
Porywisty wiatr otrzeźwił mnie kiedy wybiegłem na ulicę. Plisetsky po naszej kłótni poszedł do swojej nowej pracy, a ja znowu zostałem sam. Dopóki chodziłem na uczelnię miałem czym zająć głowę. Semestr się skończył, zaniedbałem naukę i wyszło na to, że jedyną myślą jaka została w mojej głowie, były powracające pytania bez odpowiedzi. Ostatnie przesłuchanie skończyło się dla mnie wygraną bitwą. Od końca wojny oddzielało mnie jednak głębokie morze powiązań i faktów wskazujących przeciwko mnie.
- Może pokazać mi pan nadgarstki?
Zabłądziłem wzrokiem pod biurko na jego zamszowe buty. Szybko przetarłem dłonią skórę na kostkach pod palcami. Idealnie zagrana mina miała oznaczać chwilową dezorientację i zdziwienie. Po co chcesz je oglądać? Mówiły moje oczy.Podwinąłem oba rękawy aż do łokci i ściągnąłem z nadgarstka ciasną, czarną bransoletkę imitującą sznurek. Ślad po chorej grze w tchórza był ledwo widocznym zaczerwieniem, odbiciem bransoletki, po prostu.
- Blizna? - zapytał głupio pokazując na zaczerwienie.
- Od bransoletki, nigdy jej nie zdejmuję. Jest jakiś konkretny cel tej prośby?
- Nie, szukam poszlak, to wszystko. Dziękuję - łaskawie pozwolił mi odwinąć rękawy, w tym czasie szykując zdjęcia podejrzanych do identyfikacji. Oczywiście oficjalnie nie znałem nikogo, choć już z pierwszego zdjęcia przyglądał mi się dzieciak, który oddał nam znaczone pieniądze Nikiforova. O głównym podejrzanym nawet nie wspomniał. Victor Nikiforov nie istniał. Zastanawiałem się czy to jego przebiegłość, czy jakaś ukryta społeczna siła, która nie zezwala go zidentyfikować.
Przegrzebałem wszystkie kieszenie w poszukiwaniu telefonu, ale oprócz pustej paczki po lekach, opakowaniu po prezerwatywie i paru drobniaków nie znalazłem nic. Ani telefonu, ani portfela. A byłem już w centrum miasta. Za późno żeby się wrócić.
Policja węszyła w niewłaściwym miejscu, a ja nie miałem zamiaru czekać aż zamkną mnie i Plisetskyego. Może mieszanie się w tę sprawę nie było zbyt bezpieczne, ale strach odrobinę ucichł, a agent przesłuchujący mnie ostatnio nie odpuści łatwo. Jeśli weźmie się za Demona, coś może pójść nie po mojej myśli. Nie kontrolowałem go tak bardzo, jak bym chciał.
Na drzwiach knajpy wisiała mała reklama, a zza szklanej witryny docierało marne światło. W środku panował zaduch papierosowy. Kilku pijaczków siedziało przy stolikach albo przy barze i rozmawiali, a raczej bełkotali coś przy kuflach piwa, lub butelkach do połowy opróżnionych z wódki.
Przy barze siedziała kelnerka i rozwiązywała sudoku. Rzuciła mi tylko niezainteresowane spojrzenie i odłożyła czarny długopis.
- Co podać?
- Szukam chłopaka.
- Ja też, od 15 lat. Jak na razie mam tylko trzy koty.
- Nie w tym sensie – przerwałem jej głupkowate zwierzenia – Nie wiem dokładnie jak ma na imię, wiem, że jest kuzynem właściciela?
- Mikaela?
- Tak. Niski, blond włosy z odrostami, chudy.
Poczułem w nozdrzach zapach krwi. Jeżeli zaraz nie opuszczę tego pomieszczenia prawdopodobnie zemdleję. Mdły smród papierosów mieszał się w moim organizmie z lekami, które wziąłem przed wyjściem. Przystawiłem rękaw do nosa i usiadłem na stołku, żeby się nie przewrócić.
![](https://img.wattpad.com/cover/171078476-288-k620487.jpg)
CZYTASZ
Zagubieni II Otayuri
Fanfiction|Zakończone| Druga część opowiadania ,,Zagubieni,,. Beka i Yuri mieszkają razem pół roku. Pół roku od zdarzenia w mieszkaniu Victora i połączenia ich losów na stałe. Pół roku życia w świadomości posiadania defektu, walki z rodziną, nienawiści połą...