Spotkanie ze śmiercią

647 75 18
                                    

Zgodnie z poleceniem mężczyzny słyszanego jedynie w słuchawce telefonu, zawlókł ciało do oddalonego od miejsca zdarzenia lasku. Cudem nikt akurat nie wjeżdżał na stację benzynową. Schowany w zaroślach drzew, opuścił bierne zwłoki i oparł się o pień drzewa. Kilka głębokich, nierównych wdechów miało pomóc mu odzyskać panowanie nad sobą i pozbierać rozkołatane myśli. Nie pomogło.

Zabił człowieka. Nawet nie widział kiedy i jak. Nigdy nie dopuścił się żadnych poważnych przewinień, zawsze stawiano go za wzór w sprawach zbliżonych do etycznych, jak bardzo nie odbiegałoby to od zewnętrznej otoczki. Wina uciskała jego serce. Gniotła je i tarmosiła, jak gumowy woreczek z mąką w środku.

Głos z telefonu miał uspokajający ton. Wytłumaczył mu krok po kroku co ma zrobić i jak się do niego dostać. Teraz kiedy dopuścił się najgorszej zbrodni nie miał innego wyjścia, jak mu zaufać. Zaufać - to może nieodpowiednie słowo. Raczej dać się prowadzić, powieść rozsądkowi, temu, co zrobiłaby każda, zdrowo myśląca osoba. Oczywiście o ile zamordowanie człowieka można w jakikolwiek sposób przypisać zdrowo myślącej osobie. 

Sprawa przedstawiała się nadzwyczaj źle.

Jeszcze parę dni wcześniej miał stabilne życie, kochaną osobę, studia, a przed sobą życie. To co zostało mu teraz to poobijane, zmaltretowane ciało, rozpacz, przeszywający skronie ból, noc, trup i samotność.

Spod stacji benzynowej zabrał pierwszy lepszy przyrząd, który jako tako nadawał się do wykopania dołu. Zajęło mu to pół godziny. 30 minut pełnych przerażenia i cierpienia. Rozgrzebywał zmarznięte zwały skostniałej ziemi. Rydel nie wbijał się w grunt tak, jak by tego oczekiwał. Odgłosy lasu tworzyły na jego skórze gęsią skórkę, jeszcze bardziej niż zimno nocy. To sowa zahuczała pomiędzy nagimi gałązkami, a to wiatr mocno targał suchymi liśćmi, ścielącymi się niczym dywan u jego stóp.

Zakwaszone mięśnie dygotały, ale uparcie wbijał naostrzony koniec w zziębnięte podłoże. Niczym grabarz podczas ostatniej posługi.

Naokoło dudniły kroki, coś szeleściło, zawodził wilk.

Nie. Kroki to tylko uderzenia serca, które pompowało zawzięcie krew, mimo niechęci do życia, jaką odczuwał. Szelest to szumy w jego głowie, a wilki to wyobraźnia wystraszonego dziecka.

Trup u jego stóp leżał nieruchomo. Nie przesuwał się, jak podpowiadał mu zawodny wzrok. Czasem za dziecka obserwował zalegające na krześle ubrania i zastanawiał się, czy aby na pewno zbudowana przez nie postura wyimaginowanego stworzenia, nie porusza się w takt tykania zegara. W lewo, w prawo, w lewo, w prawo. 

Jednak, trup wykrzywił rękę pod dziwnym kątem i wskazał palcem centralnie w jego twarz. Nagły ruch tak bardzo przeraził mężczyznę, że potknął się o swoje własne stopy i zatoczył w tył, opierając przykryte tylko cienką koszulką plecy, o chropowatą korę drzewa. Łopata sama wyszarpnęła mu się z dłoni i zawtórowała trupiej wskazówce.

I to akurat w pół wykopanego nagrobka musiał złapać go za gardło ten zdziecinniały płacz.

- Przestań mi przeszkadzać – zawarczał chrapliwie. Obłąkane spojrzenie przejrzało na wskroś rękę, pokrytą plamami zakrzepłej krwi. Część ciała wróciła na swoje miejsce, a szpadel leżał ukryty pośród zgniłych liści. Razem z mokrą ziemią tworzyły obrzydliwą mieszaninę zmurszałego błota. Stopy zapadały mu się do środka, jakby ziemia, która miała przyjąć ciało chciała zabrać i jego. Pochować ich razem, obok siebie. Kat i jego ofiara. 

Błoto okrywało ciało zamordowanego mężczyzny, jak wyjątkowo ohydna kołderka.

Śmierdziało krwią i wiatrem.

Dokończył kopanie i bez oporów, lecz z lekkim strachem zepchnął ciało w ciemną piwnicę. Zastanawiał się czy grób nie jest zbyt płytki. Co jeśli jakiś pies podczas spaceru lub dzikie zwierzę go odkopie i wystawi na światło dzienne, to co się tu wydarzyło?

Jaki grób? Jaka zbrodnia? On nic nie zrobił. Jedyne czego się dopuścił to wykonanie wyroku. Zwłoki, które tak zawzięcie ukrywał przed oczami świata, miały kiedyś swój rozum, swoje myśli, ich mózg działał prawidłowo, artykułował własną obronę. Skoro nie potrafił przeżyć w świecie spreparowanym przez oszustów i oprawców, to po co w ogóle wyłamywał się ze społeczeństwa idealnego? Dlaczego nie znalazł sobie pracy w korporacji, nie spłodził trójki dzieci, nie postawił domu na przedmieściach, gdzie co tydzień urządzałby grilla i spotkanie z kumplami przy piwie? Dlaczego tego nie zrobił? Wybrał, a jego wybór okazał się błędny. Znalazł się ktoś bardziej cwany, bardziej zapalczywie poszukujący adrenaliny, bardziej kochający pieniądze. On tylko wykonał wyrok, który wisiał mężczyźnie nad głową od dawna, od dnia, gdy porzucił swój domek na przedmieściach na rzecz zimnej, ziemistej piwnicy w lesie, niedaleko stacji benzynowej. 

Takie było jego przeznaczenie. 

Narzędziem przeznaczenia okazała się zwykła cegła. Poluzowana, przy niskim murku, na krawędzi chodnika. Tłukł nią mężczyznę tak długo, aż zamiast twarzy ujrzał krwawą breję. Spod rozpaćkanej miazgi wystawały kości czaszki, w niektórym miejscach nadkruszone. 

Nie chciał zwrócić mu życia. Zarówno teraz, jak i wcześniej nie zasługiwał na nie. Życie za życie. On stracił dar wyboru w kwestii istnienia i spełniania się na własnych zasadach, a jego ofiara wolność co do samego życia. Cena wysoka, acz przez przestraszony umysł zakwalifikowana w kategorii dobrej, porządnej wymiany. Jeśli, by tego nie zrobił, kto wie jakie konsekwencje ponieśliby inni, bliżsi mu ludzie. 

Nie pamiętał większej katorgi, niż zakopywanie ciała. Spoglądał w dół, na ciemną plamę zmiażdżonego mięsa i nie potrafił wyobrazić jej sobie, jako twarzy, jaśniejącej w dzień i spokojnej w nocy, roześmianej, mówiącej, czującej. Czy człowiek to tylko kupka mięsa, napędzanego elektrycznymi impulsami? Zrzucał zwały ziemi, by jak najszybciej stracić z oczu widok zmasakrowanej maski i białych, zastygłych kończyn. 

Z drugiej strony nie przeszedł znowu tak dużo. Każdy niesie swój ciężar. A z biegiem lat ciężar się rozrasta, nabrzmiewa, twardnieje. Mężczyzna zamieniony w bierne zwłoki, zaufał swojej intuicji, tak naprawdę przyszedł na spotkanie ze śmiercią.

Zagubieni II Otayuri Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz