Poranek po wspomnieniu śmierci

1.4K 121 40
                                    

Obudziły mnie nieprzyjemne promienie słońca nakierowane prosto na zamknięte powieki. Zimowe słońce drażniło mnie jeszcze bardziej niż letnie, bo kojarzyło się z otwartymi oknami, mrozem i zapachem płynów do mycia szyb, kiedy matce zbierało się na przedświąteczne porządki i chciała skorzystać z ,,pięknego dnia,,, nie przejmując się, że katar męczy mnie od tygodnia, a mroźne powietrze nie pomaga. Lubiła mnie hartować.

Ucisk na klatce piersiowej zaciskał mi płuca, przez co ciężko było złapać oddech. Próbowałem z całych sił zaciągnąć się mocniej zakurzonym powietrzem. Starałem się otworzyć opuchnięte powieki. Jedną ręką sięgnąłem na podłogę po leżący tam zawsze telefon, ale jak na złość ślepe poszukiwania nie przyniosły skutku. Gdyby tam był pewnie słyszałbym dzwoniący dzień w dzień budzik, gdy na zewnątrz panował jeszcze mrok. Teraz ewidentnie słońce jebało mi prosto w oczy.

Z trudem uniosłem jedną powiekę. I od razu znalazł się mój tajemniczy dusiołek. Śpiący na mnie Plisetsky prawdopodobnie uznał na haju, że będę idealnym materacem. Ułożył głowę tak żeby dociskać ucho do mojej klatki piersiowej. Zawsze po dragach mówił i robił dziwne rzeczy.

Chcę posłuchać rytmu twojego serca.

Będziemy zawsze razem.

Nie mogę bez ciebie żyć.

Chcę znowu poczuć cię w sobie.

Przed chwilą się pieprzyliśmy?

Nie ważne, chodź do mnie...

Pierdolnie przypominające mi jak bardzo gardzę każdym rodzajem miłości. Jednym wyższym uczuciem jakie tolerowałem była lojalność i ja postanowiłem stać się taki w stosunku do Demona - lojalny.

Przeciągnąłem palcami po gładkich kosmykach ściągniętym w kucyk. Od kiedy tylko zobaczyłem go pierwszy raz zawsze analizowałem wygląd jego włosów. Po bliższym poznaniu przerzuciłem się na dotykowe doznania z nimi związane, zwłaszcza na tym jak gładkie i delikatne są. Kolejno przyszedł czas na zapach, nigdy nieprzyjemny, zawsze odnajdywałem w ich woni swego rodzaju satysfakcję i błogość. Na koniec przyszedł czas na wytrzymałość. Lubił być ciągnięty za włosy. Uważałem to za jakieś masochistyczne gówno, ale robiłem jak prosił, bo mogłem poczuć nad nim władzę, a chyba tego potrzeba mi było po tylu latach zepchnięcia na ostatni, opuszczony tor w domu rodzinnym.

Ucisk przestał być nieprzyjemny, zwłaszcza, że łączył się z ciepłem stanowiący granicę między zimnym wnętrzem pokoju, a naszą intymnością i moją strefą komfortu.

Za kilka miesięcy kończy 17 lat. Nie żeby robiło mi to jakąś specjalną różnicę, nie przykładałem uwagi do jego wieku. Bywały momenty, że zachowywał się bardziej odpowiedzialnie i dojrzale niż ja. Sporo przeżył i wychowywał się praktycznie sam, ale to chyba jego charakter wykreował go na człowieka nad wyraz samodzielnego. Jeszcze do niedawna przyjmowałem zasadę, że to środowisko wychowuje człowieka, jednakże po wynikach badań, w których okazało się, że ze spokojem można mnie stygmatyzować i nazywać psychopatą, tylko dlatego że mam mniejsza aktywność neuronową w jednym fragmencie mózgu, przestałem wierzyć w cokolwiek, a w mojej głowie zapanował chaos.

Czy naprawdę jestem tym stereotypowym psychopatą, z obłąkanym spojrzeniem i wyblakłym wnętrzem?

Nigdy tak o sobie nie myślałem.

Plisetsky zamruczał coś pod nosem, kiedy moje palce za mocno pociągnęły jedno pasmo. Poruszył palcami jakby usilnie próbował podnieść rękę i odgonić mnie jak wnerwiającą muchę. Błądziłem wzrokiem za jego ruchami, denerwując się dopiero, gdy wbił łokcia między moje żebra. Przepchnąłem go na bok. Zapomniałem tylko, że ważył tyle co nic, więc po chwili mogłem delektować się dźwiękiem uderzającego o podłogę ciała, przymulonym przeklinaniem i potępieńczym jękiem.

- Pobudka księżniczko - opuściłem nogi w dół kanapy opierając stopy na jego plecach.

- Skoro już tam jesteś to zrób mi masaż - wybełkotał w dywan.

- Znaj swoje miejsce - docisnąłem mu tył głowy mocniej w podłogę. Nawet nie miał siły walczyć.

Wstałem chwilę potem znudzony tą zabawą.

- Kurwa, chyba przesadziłem... - powiedziałem sam do siebie i powłóczyłem nogami do łazienki. Wielkie sińce i przekrwione oczy najpierw zwracały uwagę, potem cała moja żałosna postawa, potargane włosy, strużka śliny spływająca po brodzie z kącika ust.

- Jestem obrzydliwy - postać Katsukiego na fotelu w salonie przypomniała mi się nagle. Nerwowo obróciłem się za siebie skanując całą łazienkę w poszukiwaniu czegoś podejrzanego. Była pusta i jaśniejsza niż zwykle. Mój umysł zupełnie oczyścił się z wczorajszych toksyn, skoro moje zmysły zauważały świat takim, jakim był na prawdę. Opłukałem twarz zimną wodą. Myśli zaczęły mi się układać w głowie, pewne zdarzenia przypominać.

Kurwa..

Egzamin.

Znalazłem telefon leżący obok toalety. Co on tam robił do cholery?

6 nieodebranych połączeń od Madiny. Oddzwoniłem od razu. 

- Beka, to ty? – jej głos był przejęty.

- Ja - zdziwiłem się słysząc pytanie.

- Dziwnie brzmisz. Co się dzieje?

- Nic, po co dzwoniłaś w nocy?

- Wczoraj nagrałeś mi się na pocztę, to brzmiało dosyć niepokojąco.

Złapałem się za głowę. Co ja znowu nawyrabiał...

- Przepraszam, że cię wystraszyłem.. po prostu... byłem ze znajomymi na imprezie i trochę wypiłem i akurat trafiło na ciebie, zdarza mi się po pijaku.

- Wcale nie brzmiałeś na pijanego... mówiłeś w jakimś dziwnym amoku, to było straszne...

- Co mówiłem?

- Coś o butelce, że chcesz znowu to zrobić, że ma ostre krawędzie, że chciałbyś, żeby był z tobą...

- Tak... Ewidentnie pijany – zmusiłem się do sztucznego uśmiechu. Co ona bredziła?

- Boję się o ciebie. Możemy się spotkać?

Tak bardzo chciałem odpowiedzieć tak. Moje usta same układały się w to słowo, ale rozum wybrał jedyną słuszną drogę.

- Zajmij się mamą, niech nie pokazuje się na mieście z JJ'iem.

- Jesteś mi potrzebny, nie poradzę sobie z nimi sama - nawet przez telefon mogłem wyczuć jak przerażona jest tym, co ostatnio dzieje się wokół niej.

- Beka, nie ćpaj więcej, a jeśli już, to potem do mnie nie dzwoń. Nie mogłam spać.

- Przepraszam...

Przez dłuższą chwilę zapanowała kompletna cisza przerywana tylko urywanym oddechem Madiny.

- Zadzwonię wieczorem, JJ ma przyjść na kolację. Muszę jakoś to przetrwać.

- Ok. Przepraszam, naprawdę.

- Daj spokój. Nie jestem twoją matką.

Rozłączyła się bez słowa pożegnania.

Zawaliłem kolejny egzamin. Skończył się godzinę temu.

Chciałem tylko położyć się do łóżka i spać. Nie przejmując się niczym.

..

Taki krótki prolog i wprowadzenie do nowej części :)

Mam nadzieję, że odrobinę Was zainteresowałam

Zagubieni II Otayuri Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz