Prawdziwy plan

352 71 40
                                    


- Możesz mnie posłuchać?! - szarpnąłem ramieniem Madiny i odciągnąłem ją w tył.

- Zostaw mnie! - nie chciałem robić scen na ulicy, mimo, że było późno. Wyrwała mi się, ale nie uciekała. Stała w samej bluzie i dygotała z zimna, a na jej twarzy malowała się irytacja i nerwy. Ile razy nie wypalał jeden z jej planów, zawsze obwiniała o to innych. Teraz miała ku temu okazję. Jej szczenięce zauroczenie Plisetskym zostało zniszczone i to przeze mnie, więc dostała swojego winowajcę jak na widelcu. Ale wielu rzeczy nie rozumiała, sprawa z Demonem była zbyt skomplikowana, by robiła mi teraz o to wyrzuty. Co mnie kurwa podkusiło, żeby mu to mówić? Spanikował, nie wiadomo skąd dowiedział się o mnie i sprawie z Mikaelem i musiałem jakoś go uspokoić. Miałem nadzieję, że to pomoże, ale był zbyt mocno przerażony, żeby przyjąć jakiekolwiek wyznanie. Nie miałem prawa do tłumaczeń, ale teraz spadły na nas poważniejsze kłopoty. Nie odwrócę biegu wydarzeń, a rozgniewana Madina, to ostatnie czego potrzebowałem. 

- Masz wrócić do mieszkania i się uspokoić! 

- Matka miała rację... to wszystko przez niego.

- Co przez niego? - rozłożyłem ręce - teraz będziesz przyznawać jej rację, bo Plisetsky okazał się inny niż myślałaś? Przez prawdę nie po twojej myśli staniesz po stronie wariatki? 

- Zawsze była dla ciebie wariatką! Wmówiłeś mi to i przez ciebie całe życie się jej bałam! - policzki miała czerwone jak w gorączce, a oczy zamglone. Słaby deszczyk moczył rękawy jej cienkiej bluzy aż do połowy przedramion. Krople kapały z długich rzęs, wyglądała jakby płakała. Wicher wzmagał się i szumiał między ścianami budynków otaczającymi nas z obu stron. Rzucała mi oszalałe spojrzenia i cofała wzrok nie mogąc się zdecydować, czy chce na mnie patrzeć, czy nie. 

- Słuchaj, jesteś zła. To zrozumiałe, że chcesz mnie obwiniać o wszystko co najgorsze...

- Nie zmieniaj tonu na ten wyuczony. Myślałeś, że skoro pójdziesz na studia psychologiczne, to nauczą cię czuć?! Myślisz, że nie wiem? Nie widzę jaki jesteś pusty w środku? Jedyne co umiesz pokazać to złość. A ja jak głupia całe dzieciństwo szukałam u ciebie wsparcia, chociaż słowa, że będzie dobrze. A ty jedyne co robiłeś, to kazałeś przestać mi się mazać i czasem odszczeknąłeś się matce, żeby nie robiła tego co zawsze. I tyle, na więcej nie chciało ci się poświęcać uwagi. Po co, skoro miałeś swoje życie? Swoją dziewczynę, swoje imprezy, swoje problemy. A ja miałam tylko przestać się mazać. Taką miałeś dla mnie radę. 

Straciłem koncentrację. Jej słowa przelatywały przeze mnie jak przez sitko. Czy ja naprawdę taki właśnie byłem, czy to tylko jej wypaczona przez złość wyobraźnia? Patrząc na to obiektywnie nie pamiętał, bym kiedykolwiek był przejęty zachowaniem matki i narzekaniem Madiny. Ich problemy nie miały dla mnie aż takiego znaczenia, jak moje własne. Zawsze było jakieś ale, zawsze coś miało wyższą rangę, zawsze bardziej przejmowałem się sobą. Mimo wszystko stawałem po jej stronie. Mogłem nie dawać jej słów otuchy, ale broniłem jej, czy to nie wystarczało? 

- Wiecznie zwalczasz wszystko agresją. Słowa nie mają dla ciebie żadnego znaczenia. 

- Jak dużo słyszałaś? 

- A co, mówiliście o czymś ciekawszym? Może wreszcie się przyznasz. 

- Nie będę z tobą o niczym rozmawiał dopóki się nie uspokoisz. 

- Więc się dzisiaj nie dogadamy. Wracam do matki - chciała odejść, więc znowu musiałem użyć siły i ją zatrzymać. 

- Hej, dlaczego pan ją szarpie? - zapytał jakiś wyrostek, który już wcześniej przyglądał się z drugiej strony ulicy, a teraz postanowił interweniować. 

Zagubieni II Otayuri Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz