Wszedłem pewnym krokiem na posterunek policji. Przynajmniej wydawało mi się, że był pewny. Niedawno odbyta rozmowa wprawiła mnie w śmielszy stan, który ulatywał z każdym krokiem do pokoju, w stronę którego prowadzony byłem przez brodatego policjanta. Na wejściu przeszukali mnie od stóp aż po czubek głowy, nakazali zostawić plecak i wszystko co mam w kieszeniach. Pozbawiony telefonu poczułem się jak bez ręki.
Na posterunek nie trafiłem przypadkowo. Moje ostatnie próby nauki zostały zniszczone przez nagły i niespodziewany telefon z komisariatu. Zostałem wezwany na... rozmowę. Bez większych wyjaśnień, ale i ponaglania, a że czas mnie gonił postanowiłem załatwić to w miarę jak najszybciej. Podejrzewałem, że chodzi o Yuriego, ale w takim razie czemu dzwonili do mnie? Może ten przygłup podał w sierocińcu mój numer jako pierwszy kontakt do swojego tatuśka w razie wtopy. Miałem zamiar wybić mu takie pomysły z durnej łepetyny, najlepiej obeznanym sposobem.
W gabinecie przy małym biurku siedział mężczyzna. Nie wydawał się ani stary, ani specjalnie młody. Perfekcyjnie wyprasowana koszula, nie odznaczała się nawet ledwo widocznym zagięciem czy skazą. Krawat, brązowa marynarka narzucona na ramiona, stosik papierów na biurku, dwie kartki wypadnięte z teczki, leżące pod meblem i kubek do połowy wypełniony herbatą - to zdążyłem zauważyć. Zaraz potem kobietę i mężczyznę w średnim wieku, siedzących na dwóch fotelach i spoglądających na mnie pytająco. Jakoś niespecjalnie pasowałem do tego towarzystwa. Wiercili we mnie dziury świdrowatymi spojrzeniami, tak bardzo, że zdawało mi się, iż przyszedłem na dywanik za popełnienie wyjątkowo głupiego lub haniebnego czynu. A nigdy nie byłem łobuzem, przynajmniej w okresie szkoły. Potem to już inna sprawa.
- Dzień dobry panie Altin - Skupił na mnie chwilową uwagę - Państwu już dziękuję, spotkamy się na radzie w piątek.
Naburmuszeni państwo wstali i odprowadzeni przez mężczyznę, pożegnali się w sposób prosty, ale elegancki.
Przysiadłem ostrożnie na obitym w skórę krześle, mimo braku pozwolenia ze strony mężczyzny. Nogi odmawiały mi posłuszeństwa, zginały się same pod naciskiem stresu i zmieszania. Powinienem teraz zakuwać na ostatni w semestrze egzamin, nie być przesłuchiwany w sprawie, która z pewnością mnie nie dotyczy, a już tym bardziej nie obchodzi.
- Niech pan się nie denerwuje, ja nie gryzę - miłe uosobienie miał wyrobione do perfekcji. Coś w moim wnętrzu krzyczało jednak o fałszywym poczuciu bezpieczeństwa w tym towarzystwie, w tym budynku, pokoju, na tym krześle.
Zdobyłem się na wymuszony uśmiech przypominający bardziej grymas zażenowania.
- Ochroniarze sprawdzali pana na wejściu?
Czy ja naprawdę wyglądałem aż tak groźnie, by na każdym kroku mnie przeszukiwać i upewniać się w dopełnieniu tego obowiązku przez wszelkich spotkanych po drodze ludzi?
- Tak.
- Mówiłem żeby tego nie robili. Chciałem żeby czuł się pan jak najbardziej naturalnie i swobodnie.
- Ciężko jest zachować naturalność, czy swobodę na posterunku policji.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Zwłaszcza, że nasza sprawa nie należy do prostych. Chce pan o coś zapytać zanim zaczniemy?
- Nie - odparłem po zastanowieniu - Chciałbym mieć to już za sobą.
- Oczywiście - ożywienie wpłynęło na twarz policjanta. Złączył obie ręce na blacie biurka i poprawił się na fotelu - Wie pan w jakiej sprawie został wezwany?
- Niespecjalnie. Liczba zdarzeń karalnych, w których brałem udział ogranicza się do dosyć małej liczby i zatrzymuje się na zerze.
Policjant mógł zadawać mi kretyńskie pytania, więc i ja pozwoliłem sobie na odrobinę ironii, choć byłem na zdecydowanie gorszej pozycji do dyktowania toku rozmowy.
CZYTASZ
Zagubieni II Otayuri
Fanfiction|Zakończone| Druga część opowiadania ,,Zagubieni,,. Beka i Yuri mieszkają razem pół roku. Pół roku od zdarzenia w mieszkaniu Victora i połączenia ich losów na stałe. Pół roku życia w świadomości posiadania defektu, walki z rodziną, nienawiści połą...