Rozdział 𝟞𝟘

2.1K 109 4
                                    

Jason

Chodziłem w tę i z powrotem po tym cholernym szpitalnym korytarzu. I muszę przyznać, że cholernie się bałem o moje dziecko, ale bardziej o Alice. Kiedy ją niosłem wyraźnie słyszałem słabe bicie jej serca i czułem to jak jej ciało robiło się coraz zimniejsze. Chodząc w kółko i niczym postać z kreskówki powoli wydeptując dziurę w podłodze, zerknąłem na moich przyjaciół. Diana i Jen prawie ze łzami w oczach siedziały na ławce, Ash wsparty o ścianę wydawał się być mocno zamyślony. Tylko ta trójka mogła tam być ze mną w tej jakże trudnej dla mnie chwili. Po kilku minutach wyszedł do nas lekarz. Starszy facet w kitlu westchnął głośno i spojrzał na nas wszystkich po kolei.

- Czy państwo to rodzina pani Alice Stillton? - odezwał się nagle staruszek

- Właściwie to przyjaciele - odpowiedziała mu Jenny

- Rozumiem - mruknął lekarz - A czy wśród was jest ktoś z nią spokrewniony lub ma możliwość szybkiego przybycia tutaj?

- Myślę, że ja mogę pomóc - zwróciłem się do lekarza

- A pan jest?

- Mężem Alice - skrzyżowałem ręce na piersi

- W tym układzie to właśnie panu jestem zmuszony przekazać złe wieści

Na słowa lekarza zrobiło mi się gorąco.

- Złe... wieści? - zająknąłem się

- Niestety tak. Widzi pan, stan pańskiej żony jest bardzo nie stabilny, istnieje ryzyko, że nie dożyje jutrzejszego dnia - wyjaśnił

- Ale... Jak to możliwe? - w oczach zebrały mi się łzy

– Przez leki jakie przyjmowała w trakcie ciąży. – Oznajmił lekarz z zimnym spojrzeniem i kamienną twarzą, typowa reakcja kogoś, kto przekazuje takie wieści częściej niż sam by tego chciał.

- Co? Te lekarstwa przypisał jej lekarz, u którego byliśmy w trakcie ciąży żony. Jak to możliwe? - uniosłem brew

- Jak narazie właśnie to próbujemy ustalić. - Lekarz podrapał się po głowie w szczerym zakłopotaniu.

- Rozumiem, ale co z dzieckiem?

- Z dzieckiem na szczęście wszystko dobrze i mogę panu pogratulować syna - rzekł lekarz

W innych okolicznościach popadłbym w euforię, jednak wiedząc o stanie Alice stać mnie jedynie na uśmiech, w dodatku wymuszony.

- Kiedy zakończymy wszystkie badania będzie pan mógł wejść na salę - powiedział lekarz i odszedł

Poczekałem, aż doktor się oddali by potem oprzeć się plecami o ścianę i po niej zjechać. Usiadłem na podłodze i ukryłem twarz w dłoniach. Łzy mimowolnie spłynęły po mojej twarzy.

Z życia wilkołakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz