Dzień 1 (znowu)

2.2K 239 211
                                    

No hej! To jeszcze nie epilog, jak się okazało. Nie potrafiłam się zabrać za to opowiadanie, więc poszłam po dwa piwa i troszkę się upiłam (to dziwne, że szybciej upijam się piwem, niż wódką, ale idc). Teraz idę do sąsiadki na ciastka. Jak wrócę, to skleję dla was szybki epilog i będzie koniec.

Ogólnie to przepraszam, za nie odpisywanie na komentarze, ale stwierdziłam, że to będzie trzymało was w niepewności jeszcze bardziej, niż moje celowo denerwujące odpowiedzi :DDD

Wyliczanka mnie nie zawiodła :D

Miłego czytania ^^




Spanikowany zacząłem przeszukiwać każdą ze stron, żeby sprawdzić, czy nie zostało podkreślone jakieś miejsce, w którym może się znajdować Marek, ale niczego takiego nie napotkałem. Miałem dwie godziny na odnalezienie go, ale to zdecydowanie zbyt mało czasu, żeby sprawdzić każde z nich.

Moje ręce drżały jak oszalałe, a serce podskoczyło do gardła. On umrze. To wszystko, co tutaj napisał, miało za zadanie wzbudzić we mnie potworne poczucie winy, prawda? Na pewno tak było. Wizja tego, że mogłem go uratować, była zwykłą zmyłką. Iluzją o niebo lepszą od tej, którą karmiłem zarówno Marka, jak i siebie przez prawie cały ten czas.

Łzy niepohamowane spływały po moich policzkach. Nie mogłem nad nimi panować. Były zbyt ciężkie, bym mógł utrzymać je pod powiekami.

Skrzywdziłem go, a to jest zemsta... Moja kara za wszystko, co zrobiłem dotychczas.

Zrozpaczony położyłem zeszyt na kolanach, łkając tak głośno, że nie zdziwiłbym się, gdybym ściągnął czyjąś uwagę. Na szczęście była czwarta, a ulice świeciły pustkami.

Po kilku minutach uniosłem pamiętnik i zacząłem wertować kartki, nie mogąc pogodzić się z porażką. Robiłem to dopóty, dopóki... Nie mignęła mi przed oczami zapisana kilkoma słowami strona pomiędzy pustymi kartkami. Momentalnie odszukałem ją i przeczytałem krótką, niedbale zapisaną informację, a w zasadzie pytanie.

Czy pamiętasz, jak pięknie wygląda rzeka, która w środku nocy odbija światła latarni?

W mojej głowie zaczął rozbrzmiewać alarm, budzący każdą część mojego umysłu do działania, a mimo to miałem wrażenie, że świat zatrzymał swoje tryby, by krzywo zapisane litery mogły dotrzeć do tego zakamarka w mojej głowie.

Most.

Rzeka.

Marek siedział na tym moście i czeka na mnie... Co, jeśli to tylko halucynacja? Przetarłem napisane słowa opuszkiem palca wskazującego, dzięki czemu mogłem dokładnie wyczuć zagłębienia spowodowane zbyt mocnym przyciśnięciem długopisu. Zapisane wyrazy były zupełnie prawdziwe, a ja... Miałem szansę go uratować. Ta szansa nie była jedynie iluzją, ponieważ stała się tak rzeczywista, że mogłem ją dotknąć, lecz w momencie, gdy spróbowałem to zrobić, ona odwróciła się, co całkowicie mnie rozproszyło.

- Idź do niego - szepnęła, niszcząc w mojej głowie obraz absurdu obecnej sytuacji.

Skinąłem głową i zacząłem się podnosić, by zaraz zacząć biec przed siebie, ściskając w dłoni rulon powstały z zeszytu. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że biegłem w dobrym kierunku, choć nawet przez ułamek sekundy nie zastanawiałem się nad tym, w którą stronę miałem się udać. Po prostu pędziłem przed siebie do utraty tchu.

Pech chciał, że tamten most nie leżał jak rzut beretem od miejsca, z którego startowałem. Przede mną była długa droga, a czekanie na jakikolwiek autobus nie miało najmniejszego sensu. Mimo że płuca płonęły w ogniu zimnego powietrza, nie poddawałem się. Czułem, jak łzy na moich policzkach schną, zostawiając po sobie ślad, ale nie obchodziło mnie to tak samo, jak Marka wszystkie niezrozumiałe dla niego rzeczy.

20 dni: kxkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz