Dzień 6

2.1K 215 30
                                    

Powiem wam jedną rzecz. Jebać regularność. Będę dodawała rozdziały wtedy, je napiszę, więc nie pytajcie się kiedy będzie kolejny rozdział, bo sama nie wiem. Póki co mam hype na to opowiadanie i nie przestanę go pisać, dopóki mi się pomysły nie skończą, a wtedy pójdę do mojej mentorki i będę jej truła dupę :)))))

Miłego czytania~

EDIT: Jestem debilem, bo nie zmieniłam wszystkich imion. Jeśli zobaczysz coś koreańskiego, nie przejmuj się. Ja to poprawię :") 




Drogi pamiętniku. Dziś mamy sobotę, więc spędzę więcej czasu z Łukaszem. Po tylu dniach zapomniałem wspomnieć tutaj, że wymieniłem się z nim numerami, co raczej było ważne, ale cóż, moje przemyślenia i chęć zapisania wszystkiego tak, jak to było naprawdę, przyćmiła trochę niektóre elementy, lecz to nie jest ważne.

Faktycznie, dałem mu swój numer już pierwszego dnia, jednak nie widziałem potrzeby zapisania tego. Przecież to mało znacząca drobnostka.

Ważne jest to, że umówiłem się z nim w parku przed szkołą na tej ławce, gdzie spędziliśmy pierwszy dzień. Nie chciałem od razu podawać mu adresu, bo chciałem wstąpić jeszcze do paru sklepów, by zakupić potrzebne mi produkty do ugotowania obiadu. Z racji, że mieliśmy się spotkać o godzinie jedenastej, miałem bardzo mało czasu na wszystko, bo jak na złość przegapiłem budzik i obudziłem się o wpół do dziesiątej. Z tego właśnie powodu musiałem wprost biec do parku, żeby zdążyć.

Jak się okazało, przyszedłem na czas, lecz Łukasza nie było. Trochę się zestresowałem, bo gdzieś z tyłu głowy odezwał się głos, mówiący, że on już zrezygnował. Zbyt wiele ze mną problemów. Ale ja nie chciałem się temu poddać. Uparcie wierzyłem w to, że on przyjdzie.

Szczerze? To wyglądało tak, że zbyt długo się wahałem. Wieczorem odbyłem rozmowę z Adamem, w której wprost próbował mnie nakłonić do tego, żeby zakończyć ten związek, jednak mnie co innego było w głowie. Nie miałem zamiaru przedwcześnie tego wszystkiego kończyć. Tak wiele rzeczy było przede nami. Po raz pierwszy byłem naprawdę szczęśliwy w trakcie tych dwudziestu dni, więc nie mogłem się poddać, bo ktoś tak powiedział. Dlatego też spóźniłem się na autobus, którym miałem dojechać na czas. Zmuszony byłem czekać dwadzieścia minut na kolejną podwózkę.

Dokładnie pół godziny później dosłownie przybiegł na miejsce spotkania, co rozwiało moje wątpliwości. Zwyczajnie się spóźnił przez korki, bo jechał autobusem. Wybaczyłem mu to z uśmiechem i wytłumaczyłem, że teraz skoczymy do sklepu, bo chcę dla nas ugotować obiad. Był zaskoczony. Pewnie nie spodziewał się, że potrafię gotować, ale to była jedna z umiejętności, którą nabyłem, spędzając czas z babcią.

Miał rację. Nie spodziewałem się. Kiedy dowiedziałem się, że idziemy do jego domu, spodziewałem się tego, że będziemy grać na jakiejś konsoli i rozmawiać na różne tematy, które choć odrobinę nas do siebie zbliżą.

Po tych jakże owocnych zakupach zaszliśmy do mojego domu. Chciałbym mieszkać w bloku i móc jeździć windą, jednak ja mieszkałem w domku jednorodzinnym. Zaprosiłem go gestem do środka, gdy tylko otworzyłem drzwi, a on nie czekał ani chwili. Jak przystało na gościa, zdjął buty i pomógł mi z siatkami, z czego byłem naprawdę zadowolony. Tak powinien zachowywać się każdy chłopak w stosunku do swojej drugiej połówki.

Teraz siedząc i opisując to wszystko, zastanawiam się nad jedną rzeczą. Jak wiele razy musiał to robić, że weszło to w jego nawyk? Pewnie tyle ile miał dziewczyn.

20 dni: kxkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz