~o~
Zawieszony w próżni, tak właśnie się czuł. Niepewność i bezradność doprowadzały go do furii. Widział te same uczucia w twarzach towarzyszy. Frustracja przeradzała się w gniew. Nie dalej jak wieczorem Carver pokłócił się z Aveliną. Fenris nie umiał go winić, chociaż wiedział, że Strażnik nie miał racji. Avelina nie była odpowiedzialna za zniknięcie Reiven.
Elf zatrzymał się w swoim pochodzie od jednej ściany do przeciwległej. Znajome, nieprzyjemne uczucie wstrzymania, takie jak wtedy, gdy czuwał przy łóżku rannej Reiven po starciu z Danariusem, czekając na przybycie Andersa. Teraz było gorzej. Wtedy mógł na nią patrzeć, trzymać ją za rękę, przyzywać ją, zaklinać, by została z nim. Teraz nie miał nawet tego.
Przez tak długi czas wszyscy patrzeli na Hawke jako na czempionkę, niezniszczalną bohaterkę Kirkwall. Zapomnieli, że była kobietą, istotą z krwi i kości, nie jakimś niewzruszonym posągiem. Ostrza i groty raniły ją tak samo. To, że wychodziła cało z tysiąca przygód nie znaczyło, że była nieśmiertelna. W takich przypadkach nie była sama. Jej przyjaciele zawsze jej towarzyszyli. Ciągnęła ich za sobą przez niezliczoną serię przygód i potyczek. Stawali naprzeciw wyzwaniom i zwyciężali, bo byli razem.
Fenris zatrzymał się w swoim pochodzie, potarł czoło. Gdyby była z nimi... banda templariuszy nie byłaby dla niej zagrożeniem. Gdyby był z nią... wrócili by do domu zziajani, umazani krwią, ale cali... i Reiven byłaby teraz z nimi.
Zacisnął dłoń w pięść. Poczucie winy pulsowało wewnątrz jego duszy. Po tym, jak niemal zginęła z rąk tego zdradzieckiego maga, obiecał sobie, że nie zmarnuje drugiej szansy na szczęście, a zrobił to znowu. Zachowywał się jak nadąsany dzieciak trzymając się z dala, obrażony na nią, bo nie miała dla niego czasu.
Tamtego ranka, przed miesiącem, wiedział, że jest coś, co ją powstrzymuje. Nie wiedział, co to było, obawa, że znów ją skrzywdzi, niepewność co do jej własnych uczuć, strach przed kompletnym zaufaniem? A on zamiast starać się rozwiać jej wątpliwości, pozwolił odejść. Tak po prostu. Był głupcem, ot co. I dlatego na nią nie zasługiwał.
Zapatrzył się w okno spoglądając w czerń nocy. Jeśli ją znajdą... Nie. Gdy ją znajdą, nigdy więcej nie pozwoli jej uciec, nigdy więcej nie zostawi samej. Była zbyt drogocenna.
~o~
Starała się oszczędzać siły, było to bardzo trudne, gdyż podążali niełatwym szlakiem leśnym. Wiedziała, że czas jej się kończy w momencie, gdy Reymond poinformował towarzyszy, że idzie do wioski sprawdzić, czy łódź na nich czeka. Musiała działać i to jak najszybciej.
Dowódca porywaczy zniknął za kolejnym zakrętem zmierzając w kierunku skraju lasu. Casley oznajmiał Tarkowi, że idzie po drzewo na opał. Reiven obróciła się tyłem do pozostałego na straży templariusza. Uchwyciła dłońmi łańcuch, skupiła się na swojej łączności z Pustką. Miała nadzieję, że nim Tark wyczuje zaklęcie, będzie za późno. Wzięła głęboki oddech. Miała mało czasu. Zaczerpnęła minimalną porcję many. Ciepło rozpełzło się po jej ciele kumulując w dłoniach. Pomiędzy jej palcami zmieniła się siła grawitacji. Magia mocy była może nie najlepszym wyjściem do uwolnienia się od ciężkiego łańcucha, ale zabierała najmniej many. Powoli jedno z ogniw łańcucha zaczęło się rozginać, rozszerzać i wydłużać. Reiven skupiła się mocniej, była blisko...
– Hej, co ty wyprawiasz...
Łańcuch pękł z brzękiem. Reiven zerwała się na nogi odwracając do templariusza, który biegł już w jej stronę.
– Ty głupia dziwko, już ja ci pokażę...
Uwolnił swoje zdolności. Grzmotnięcie było jednak za słabe, rzucone zza dużej odległości, jak u niedoświadczonego templariusza. Reiven zachwiała się, ale zaraz odzyskała równowagę. Pod skórą nadal wyczuwała delikatne mrowienie. Jedna szansa. Trask uwolnił zza pleców swój dwuręczny miecz. Ona była bezbronna, niewielkie ostrze, które ukrywała w bucie było marną obroną w porównaniu z pełną płytową zbroją i szerokim ostrzem.

CZYTASZ
Na rozstaju dróg
Fanfiction(uniwersum Reiveny Hawke) Po zniszczeniu Świątyni i bitwie w Katowni mieszkańcy Kirkwall oddają władzę w ręce swojej czempionki. Hawke musi zdecydować, co w jej życiu jest najważniejsze, uczucie do ponurego elfa czy obietnica złożona przyjacielowi...