Rozdział 8

71 6 7
                                    

~o~

Dla Fenrisa to było mgnienie oka. Zobaczył cienie na tle dogasającego ogniska. Dwa poruszały się ku nim. Trzeci stał przy ogniu, w jego dłoni coś błysnęło, zapewne nóż. W drugiej podtrzymywał, jakiś przedmiot, worek, płaszcz? Nie! Z przerażającą jasnością pojął, że ten trzeci przykłada nóż do gardła jego Hawke. Serce w piersi zamarło na moment, a potem cały świat skurczył się do obrazu przed nim. Obszedł obozowisko dookoła. Wiedział już, że napastników było trzech. Z dwoma Avelina i Merrill były zdolne sobie poradzić. W cieniu, po drugiej stronie polanki, dostrzegał masywny cień mabari przesuwający się ku napastnikowi. Sam poruszał się powoli, ostrożnie.

– Stój – męski, silny głos – ostrzegam, podejdziesz bliżej i podetnę jej gardło.

Fenris znieruchomiał. Templariusz obrócił się ku niemu. Elf miał nadzieję, że nie dostrzegł psa przekradającego się za jego plecami.

– Wyjdź z cienia – nakazał mężczyzna, zaciskając ramię, którym podtrzymywał Hawke.

Elf miał oczy tylko dla niej. Jej blada, chuda twarz była obrazem beznamiętnej obojętności.

– Co jej zrobiliście? – warknął, obnażając zęby niczym wilk.

Templariusz przycisnął ją do siebie, głowa Hawke oparta o jego ramię zakołysała się i osunęła w bok, niebezpiecznie blisko ostrza, które trzymał w drugiej ręce.

– To tylko środki nasenne, musieliśmy mieć pewność, że nam nie ucieknie.

Fenris zaryzykował krok w przód, stał już teraz w kręgu światła. Zatrzymał się jednak widząc, jak obcy kręci ostrzegawczo głową.

– Ty jesteś Raymond.

Templariusz skinął mu.

– Ty jesteś Fenris.

Elf nie zdołał zamaskować zdziwienia.

– Przygotowałem się sumiennie do tej misji – wyjaśnił templariusz. – Wiem, że byłeś jej towarzyszem, wiem, że nie popierasz rebelii magów. Wiesz, co się dzieje, gdy pozwala im się sięgnąć po władzę.

Fenris zacisnął usta w wąską linię. Wiedział, oczywiście wiedział z pierwszej ręki, ale Reiven była inna...

– Ty powinieneś zrozumieć.

– Co? Że porwaliście ją wbrew jej woli?

– Gdyby stawiła się na wezwanie Boskiej, to nie byłoby konieczne.

Fenris prychnął pogardliwie.

– Zakon nie chce jej śmierci, chce wyjaśnień... – templariusz spojrzał prosto w oczy Fenrisa, w jego wzroku starał się znaleźć zrozumienie. – Nie chcemy zabijać magów, chcemy ich chronić.

– Zamykając w lochach, torturując?

– Nie!

– Wiec powiedz mi, co to jest? – elf wskazał dłonią nadgarstki i szyję czarodziejki tonącej w objęciach templariusza. Każde skaleczenie, rana, zadrapanie, które dostrzegał na jej ciele, wzniecało w nim płomień furii, płomień huczący coraz głośniej i głośniej z każdym oddechem.

Raymond pokręcił głową rozumiejąc, że w tym wojowniku nie znajdzie zrozumienia. Powinien to przewidzieć, powinien wiedzieć. Reiven Hawke była niebezpieczną maginią krwi. Pogłoski głosiły, że doprowadziła do szaleństwa Meredith. Na własne oczy widział, jak Cullen przytakiwał jej. To zrozumiałe, że towarzysze czarodziejki musieli być pod wpływem czarów.

Na rozstaju drógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz