Rozdział 13

67 6 2
                                    

~o~

Jej towarzysze rozbiegli się po mieście, każdy biorąc na siebie część spraw, które należało załatwić. Hawke została sama. Siedziała w głębokim fotelu przed kominkiem, zapatrzona w płonący ogień. Jej głowa była pełna pytań, na które nie miała odpowiedzi. Przez nie wszystkie przebijało jedno zasadnicze - dlaczego? Dlaczego wszystkie jej plany i marzenia musiały obracać się w niwecz?

Reiven oparła łokcie na kolanach. Twarz ukryła w dłoniach, powstrzymując się od dzikiego napadu furii, który buzował wewnątrz niej. To dziwne, powinna być wystraszona, zrozpaczona, może nawet zdumiona, ale w tej chwili gniew sprawił, że wszystkie mniej gwałtowne uczucia wyblakły pozostawiając to jedno.

Dosłyszała trzask niedelikatnie zamykanych drzwi. Po krokach w korytarzu poznała, że to Carver wraca do domu. Podniosła się z fotela, wzięła głęboki oddech. Nie chciała, by wiedział, jak bardzo poruszyły ją ostatnie wieści.

Carver wsunął się do pokoju, mając widocznie nadzieję, że nikt go nie zauważy, czytaj: siostra go nie zauważy. Ostatnie tygodnie bezczynności sprawiły, że zaczynał się nudzić. Spokojne życie szlachcica z Górnego Miasta nijak się miało do pełnego niebezpieczeństw losu Strażnika. Młodszy Hawke odkrył ze zdziwieniem, że brak mu bezustannego zagrożenia, poczucia, że wszystko stoi na ostrzu noża, adrenaliny napędzającej jego serce. Brak tego typu niebezpieczeństw zaczął kompensować sobie innymi, równie aktywnymi, formami spędzania czasu. Isabel pilnowała, by nie „zardzewiał".

Carver skrzywił się widocznie, widząc że siostra czeka na niego, jej twarz była poważna. Chcąc mieć jak najszybciej za sobą nieprzyjemną, jak podejrzewał, rozmowę, nie zwrócił uwagi na szkliste oczy Reiven, nieomylną wskazówkę, że płakała.

Nim jeszcze zdołała cokolwiek powiedzieć, podniósł dłonie w geście poddania.

- Dobra, tylko bez kazań, mam swoje lata, nie dam się odesłać do pokoju bez kolacji.

Reiven uniosła jedną brew. Szybko połączyła fakty. Carver był wyraźnie rozluźniony, jego ubranie w nieładzie, włosy potargane. Ha, na szyi dostrzegła czerwone pamiątki po upojnie spędzonych chwilach.

Mimo woli uśmiechnęła się krzywo. Sądząc po odorze, jaki od niego zalatywał, popołudnie spędził w Wisielcu.

- To, z kim pijesz i sypiasz, nie mieści się w kręgu moich zainteresowań - oświadczyła. - Mam tylko nadzieję, że Bella da ci nieco odzipnąć przed podróżą.

Carver wyraźnie się zmieszał, jego policzki zarumieniły się.

- Ehm... no to ja pójdę do kuchni...

- Musimy porozmawiać. - Teraz jej ton zmienił się i Strażnik zrozumiał, że mimo narastającego głodu nie wywinie się tak szybko.

- Usiądź - wskazała mu fotel naprzeciwko kominka.

- Zanosi się na długi wieczór - pomyślał. - Hej, przed wejściem do domu stoją dwaj templariusze, wiedziałaś o tym? - zadał pytanie na głos.

Reiven wzięła głęboki oddech, usiadła na fotelu obok i spojrzał na brata.

- Właśnie o tym muszę z tobą porozmawiać.

~o~

Zevran wsunął się po cichu do komnaty księcia. Zamknął za sobą drzwi, upewniając się, że strażnicy stojący na końcu korytarza byli tymi samymi, których sam wytypował do zadania ochrony Jego Książęcej Mości. W ciągu ostatnich dni przypadkowi gwardziści pełniący służbę przy Dworze zostali zastąpieni osobami zaufanymi i wielce uzdolnionymi. Przy księciu pozostało kilku rodowitych Starhaveńczyków, jednak każdy z nich związany był z Krukami.

Na rozstaju drógOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz