- Nie zniosę tego dłużej! Do czego w takim razie ja jestem Ci potrzebna?! - wykrzyknęłam ze łzami w oczach. Pytanie zabrzmiało zapewne retorycznie, jednak w głębi siebie pragnęłam uzyskać na nie odpowiedź.
To kolejna nasza kłótnia w tym tygodniu.
- Uspokój się! Znowu to samo... - odpowiedział brunet podniesionym głosem - Przecież to nic nie znaczyło! - Zupełnie nie widzi swojej winy, jest przekonany, że to ja jestem przewrażliwiona, zazdrosna i zbytnio wyolbrzymiam - kolejne już - zajście.
Jednak jestem przekonana, że mam rację. Pozwala sobie na zbyt dużo: uśmiechy, spojrzenia, dwuznaczne gesty kierowane w stronę innych dziewczyn w MOJEJ obecności, to już za wiele! Przez takie zachowanie ze strony swojego chłopaka, czuję się jedynie jedną z jego zabawek, którą powoli zaczyna się nudzić. Do tego noce, kiedy wracał z imprez obijając się o każdą napotkaną przeszkodę, pachnący damskimi perfumami... Jak widać "mecze z kolegami" miały w jego zamyśle inną definicję... Już od dawna mam wrażenie, że nie raz zostałam zdradzona, jednak nie mam na to dowodów, a on zawsze ma wspaniałe alibi, więc postanowiłam nie tworzyć historii ze swoich domysłów...
Dlaczego wciąż jesteśmy razem? On potrafi być romantyczny, kochany, taki jakiego poznałam, jednak ostatnio coraz częściej zatraca t e g o siebie i zastępuje go imprezowym podrywaczem... Która twarz jest prawdziwa?
- To już kolejny raz... Dlaczego mi to robisz... ja... ja już Ci nie wystarczam? - Nie wytrzymałam już dłużej. Chcę grać silną, jednak nie potrafię dalej tłumić łez.
- Ile razy mam powtórzyć, żebyś wreszcie zrozumiała?! T O N I C N I E Z N A C Z Y! Kocham tylko Ciebie kotek... ale czasem... - Nie pozwoliłam mu skończyć.
- Mam dość! Nie będę tego dłużej znosić! Możesz zabrać swoje rzeczy! To koniec! - Jestem już zmęczona jego ciągłymi bezsensownymi wymówkami i tłumaczeniami. Właśnie przekroczono granice mojej wytrzymałości. Każdy poprzedni incydent pozostawił po sobie ślad i nigdy nie został wymieciony do końca, tym razem miarka się przebrała.
- Żartujesz, tak? Nie mówisz poważnie? Serio rzucasz mnie przez taką głupotę? Wyluzuj. Zostaję dziś u Ciebie. Idę się położyć, zmęczyła mnie ta rozmowa, porozmawiamy jutro, kiedy się uspokoisz - odpowiedział już nieco spokojniejszym głosem i podrywając się z kanapy, zaczął kierować się w stronę sypialni. Jest przekonany, że nie mówię poważnie, a jutro znów będzie po staremu, jak to zawsze bywało po takich akcjach.
Jednak tym razem jestem pewna siebie jak nigdy i niszczę spokojne myśli bruneta. On i tak od dawna, cegiełka po cegiełce burzył nasze wspólne plany, postanowiłam ułatwić mu sprawę i zniszczyć do reszty to, co i tak nie miało solidnego fundamentu. Łapię bruneta za koszulę i ciągnę przez cały dom
- Hej, co Ty wyprawiasz?! - wykrzyknął, zapewne zdając sobie powoli sprawę, że nie żartuję.
Tym razem już mu nie wybaczę, to dla mnie zbyt wiele, ile razy można wysłuchiwać tego samego tłumaczenia i przebaczać z wiarą, że w końcu coś się zmieni?
Wyrzuciłam go za drzwi. Jest zdezorientowany, zapewne takiego kroku z mojej strony się nie spodziewał. Szerze mówiąc sama jestem zdziwiona, ale czuję, że właśnie dziś jest ten wielki dzień.
- Luna! Nie wygłupiaj się! Przepraszam! - Nie mam zamiaru słuchać krzyków mojego byłego już chłopaka, łapię jeszcze tylko za jego buty, które akurat nawinęły mi się pod nogi i celuję prosto w niego. Głośnym trzaśnięciem zamykam drzwi i przekręcam zamek.
- Ech... Kotek proszę Cię porozmawiajmy. Dobrze wiesz, że to ty jesteś moją jedyną. Naprawdę chcesz zniszczyć to, co razem stworzyliśmy? - Nie daje za wygraną. Wciąż twierdzi, że i tym razem zdoła przekonać mnie do zmiany decyzji. Przecież to nie pierwszy raz, kiedy zakańczam nasz związek, jednak zawsze znajduje się dla niego kolejna szansa, którą...hmm "w pełni wykorzystuje".
- Ja? Ja nic nie muszę robić, ty już dawno mnie wyręczyłeś.
- Kochanie, wpuść mnie i poroz...
- Nie! Wynoś się z mojego życia i już nigdy więcej nie próbuj mieszać mi w głowie!
- Pożałujesz tego! - Drzwi tłumią krzyk, jednak wyraźnie usłyszałam słowa brzmiące jak groźba.
Zapłakana, zjechałam po drzwiach. Mój związek przed chwilą się rozpadł, a miało być tak pięknie. Te wszystkie obietnice, piękne słowa... Jestem załamana, ale... z drugiej strony dumna z siebie, że wreszcie znalazłam w sobie starą odwagę i zakończyłam to, co i tak nie miało przyszłości.
Nina wiele razy próbowała przemówić mi do rozsądku. Po rozmowie z przyjaciółką czułam się gotowa na to, by zakończyć ten etap w moim życiu, jednak... wystarczyło jedno jego spojrzenie, czy słodkie słówka, by odczekać ze swoją decyzją i dać mu kolejną i za każdym razem o s t a t n i ą szansę.
Czy to możliwe? Czy właśnie jego czas w moim życiu dobiegł końca? Czy naprawdę postawiłam już kropkę i oddzieliłam tamten etap grubą kreską?
***
Nie mam pojęcia, ile czasu minęło od tamtego przełomowego momentu w moim życiu. Podniosłam się z podłogi i kierując się w stronę kanapy, otarłam łzy. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer mojej najlepszej przyjaciółki. Po kilku sygnałach, wreszcie odebrała:
- Halo?
- Nina... Wiem, że już późno, ale... mogłabyś do mnie przyjść? Wreszcie mi się udało... Skończyłam ten rozdział i zamknęłam książkę...
- Luna, co się stało?
- Ja... Zerwałam z Matteo...
♦•♦•♦•♦•♦
Witam Was moje Kochane. Długo mnie nie było... Nawet bardzo długo, ale mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze został... Wiem, że wiele z Was zmieniło nicki i trudno mi będzie Was teraz rozpoznać☺ Ale chyba damy sobie jakoś radę ;-) Będzie mi niesamowicie miło jeśli w komentarzu dacie znać, kto został i przy okazji dowiem się czy jest sens to dalej publikować...
A jeżeli jest ktoś nowy, to witam Cię serdecznie w naszym gronie☺ "Za moich czasów" byliśmy tutaj dość zgraną grupą... mam nadzieję, że to co najlepsze na wattpadzie zostało... Jeśli masz ochotę możesz śmiało pisać do mnie w komentarzach i wiadomościach prywatnych, chętnie Cię poznam☺
Wiem, że to trochę mało tekstu, żeby wyrazić swoją opinię, dlatego jeszcze dzisiaj postaram się opublikować rozdział czy dwa☺
Do zobaczenia♥ Mam nadzieję...
CZYTASZ
Dzieło Przypadku // Lumon
Teen FictionPrzypadek... Zdarzenie losowe... Tak można nazwać ich pierwsze spotkanie. Żadne z nich nie potrzebuje miłości, a już na pewno nie teraz, nie w tym okresie ich życia. On jest zajęty wychowywaniem pięcioletniej Marity i codziennie płaci wysoką cenę...