Rozdział 2

66 13 4
                                    

Nina już od dwóch godzin trzyma na kolanach moją głowę. Od kiedy tylko dopadłam ją przy drzwiach wejściowych, wciąż wypłakuję oczy. Nina wie, że nie uzyska zbyt wiele informacji o całym zajściu, więc nie ciągnie mnie za język, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Potrzeba mi teraz zwyczajnego milczenia. Wiem, że według Niny jest to powód do radości i świętowania. Zawsze powtarzała mi: "ile można znosić ciągłe <<jesteśmy razem, a może nie>>". I ma absolutną rację. Jednak muszę sobie trochę popłakać, chociażby dla zasady. Chcę to wszystko wreszcie z siebie wyrzucić na dobre, czemu by nie przez łzy?

Po pewnym czasie powiedziałam sobie "Dość!" i wreszcie się uspokoiłam. Podniosłam głowę.

- Wypłakałaś się już kochana? - zapytała cichym głosem, zdejmując mi z twarzy pasemka włosów, które przylepiły się do mokrych policzków.

- Dziękuję, że ze mną jesteś Nina... ale jest już bardzo późno, a ja Cię tu trzymam, wracaj do domu. - Przylgnęłam do przyjaciółki, zamykając ją w silnym uścisku.

- Nie masz za co, Luna. To wręcz mój obowiązek - odpowiedziała, kończąc z uśmiechem na twarzy.

- A wiesz co jeszcze jest moim obowiązkiem? - Poluźniając uścisk, spojrzałam na przyjaciółkę. - Nie dopuścić, byś uroniła choć jeszcze jedną łzę przez tego... dupka. Dlatego też wpraszam się do ciebie na babski wieczór, w którym to pozbędziemy się wszystkich gratów związanych z Tym-którego-imienia-nie-wolno-wymawiać i pocieszymy się lampką dobrego wina, które... - tu podniosła się z kanapy, kierując się w stronę komody z barkiem - właśnie znalazłam - dokończyła z butelką w ręku i tryumfalnym uśmiechem na ustach.

- Wstawaj mała! Nie mażemy się, tylko bierzemy do roboty!

Byłam w szoku! Jak widać tym razem Nina nie zamierzała bawić się w powściągliwą, grzeczną dziewczynkę. To wspaniale, bo dziś potrzebuję wyjątkowo silnego, pozytywnego kopa energii. Wystarczająco dużo łez w życiu na niego wylałam, czas zmienić swój tok myślenia i pokazać, jak należy porządnie wyplenić go ze swojego życia- raz na zawsze.

Biorąc duży łyk wina, Nina włączyła piosenkę, która -jak to wyjaśniła- jest idealna na tą okazję - "No Boyfriend" i ustawiła dźwięk na maksymalną głośność nie za bardzo przejmując się ciszą nocną.

- Od tej pory ta piosenka ma być twoim hymnem, zrozumiano? - zapytała, chyba nie oczekując odpowiedzi, bo odwracając się, ruszyła w stronę dywaniku, pociągając go na środek pokoju.

- Tu rzucamy wszystko, co związane z Dupkiem. - Od tego momentu Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać został ochrzczony przez Ninę.- Nie oszczędzamy niczego!

W całym mieszkaniu rozbrzmiewały słowa piosenki, a ja przystąpiłam do wyszukiwania rzeczy swojego byłego. Chwyciłam za słuchawki, należące do Matteo i cisnęłam nimi o podłogę, trafiając w dywanik. Nina obserwowała mnie i zauważyłam, że szeroko się przy tym uśmiecha. Moje kąciki ust też poszybowały w górę w chwili, gdy słuchawki lądowały na podłodze. Jej metody jednak działają.

Zaraz po tym na dywaniku pojawiły się już pierwsze rzeczy należące wcześniej do Matteo: płyty jakiegoś zespołu, dwie książki i parę innych nieznacznych przedmiotów pokroju otwieracza do piwa.

*

Po dwugodzinnym przekopywaniu mieszkania i zamieniania go tym samym w prawdziwe pobojowisko (z przerwami na ponowne napełnienie kieliszków oraz ciągłym wciskaniem "replay") stanęłyśmy przed pokaźnym stosikiem rzeczy Dupka.

- I jak się czujesz? - zapytała Nina, podziwiając efekty naszej pracy.

- Szczerze?

- Nie inaczej.

- Wolna.

Tego właśnie potrzebowałam, zwrócenia wolności od toksycznej relacji, pozbyciu się ze swojego życia resztek negatywnych wspomnień i wszystkiego, co wiązało się z tym pechowym wyborem... Teraz może być już tylko lepiej.

Dzieło Przypadku // LumonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz