Marita po tym, jak mnie zawołała, zwymiotowała jeszcze dwa razy. Zostałam z nią, dopóki się nie uspokoiła. Głaskałam jej główkę, czekając, aż zaśnie i rozmyślałam nad... pocałunkiem. Jeśli tak można nazwać, to co robiliśmy z Simónem... Jak daleko byśmy się posunęli, gdyby nie Mar? Nie mogłam uspokoić swoich myśli. Byłam rozpalona i pobudzona. Miałam wrażenie, że w miejscach, w których mnie dotykał pozostały ślady w postaci rozgrzanych smug. W progu pokoju nagle zjawił się Simón.
– Idź się połóż, zmienię Cię – powiedział cicho, podchodząc do mnie. Szerze mówiąc, oczy mi się kleiły i miałam ochotę przyłożyć głowę do poduszki.
– Dobrze, ale gdyby mnie wołała, obudź mnie – zastrzegłam. Już kierowałam się w stronę saloniku, kiedy nagle usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się.
– Dziękuję – powiedział szeptem, łapiąc mnie za rękę.
– Za co? – zapytałam szczerze ciekawa.
– Za to, że jesteś tu z nami. Za to, że opiekujesz się Mar. Naprawdę jesteś dla nas bardzo ważna. Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby Marita obdarzała kogoś taką sympatią. Dziękuję, bo widzę, że ona też nie jest ci obojętna... – powiedział. Przyłożył moją dłoń do swoich ust i ucałował ją delikatnie. Podeszłam do niego bliżej i przytuliłam go.
– Nie powinieneś za to dziękować. To wspaniałe dziecko trudno jej nie uwielbiać. Trudno w a s nie uwielbiać. Jesteście cudowną rodziną – powiedziałam, wtulając się w jego zagipsowaną klatkę piersiową. Poczułam jego brodę na czubku mojej głowy. Ręką gładził moje plecy. Trwaliśmy tak parę chwil, aż w końcu powiedziałam:
– Dobrze, pójdę się położyć. Pamiętaj, żeby mnie budzić, gdyby mnie wołała – przypomniałam na koniec i wyszłam z pokoju.
Wersalka w saloniku była już rozłożona. Postanowiłam położyć się na jednej jej połówce. Ledwo przyłożyłam głowę do poduszki, a poczułam, jak wpadam w czarną przepaść snu.
***
Wyciągnęłam nogi i przekręciłam się na drugi bok. Nie otwierałam jeszcze oczu, bo nie chciałam się wybudzać z tego stanu nieważkości, który daje sen. Powoli do mojej głowy zaczęły napływać obrazy z minionej nocy: ja na kolanach Simóna, jego dłoń na moim ciele, jego usta na moich ustach... Otworzyłam wreszcie oczy. Simón spał na drugiej połowie wersalki. Leżał na wznak z poduszką ułożoną pod zagipsowaną nogą. Przyglądałam mu się przez chwilę. Był taki spokojny... Kiedy tak na niego patrzyłam, po moim ciele rozchodziło się ciepło, ale nie to będące skutkiem buzującego pożądania, tylko ciepło, które ogrzewało moje wnętrze: moje serce i moją duszę.
Podniosłam się wreszcie z łóżka. Zajrzałam do pokoju Mar. Dziewczynka jeszcze smacznie spała. Pozwoliłam sobie skorzystać z łazienki. Wzięłam szybki prysznic używając brzoskwiniowego płynu dla dzieci należącego do Marity. Pożyczyłam także koszulkę Simóna wiszącą na suszarce. Wciągnęłam na siebie z powrotem spodnie i wyszłam z łazienki. Schowałam swoją bluzkę do torebki wiszącej w korytarzu i przeszłam do kuchni. Włączyłam radio, jak to miałam w zwyczaju. Zerknęłam na godzinę, była dziewiąta dziesięć. Pomyślałam, że skoro nie mam nic do roboty, a wszyscy jeszcze śpią, to zrobię śniadanie. Zajrzałam do lodówki. Później do kilku szafek i ustawionych w nich pojemników. Znalazłam ryż, więc postanowiłam ugotować kleik dla Mar. Powinna dzisiaj zjeść coś lekkiego... Wsypałam kilka łyżek ryżu do garnka z wodą, który ustawiłam na palniku. Czekając, aż zawartość garnka się zagotuje, słuchając piosenki "Perro fiel" Shakiry wzięłam się za przygotowywanie kanapek dla Simóna i pani Lucili. Co jakiś czas doglądałam garnka z ryżem, mieszając w nim, żeby zawartość się nie przypaliła. Pokroiłam znalezionego w koszyku na parapecie pomidora i ogórka na osobny talerzyk. Kiedy kanapki były gotowe, przykryłam je folią spożywczą, żeby nie obeschły. W tamtej chwili z radia zaczęły wydobywać się dźwięki mojej ostatnio ulubionej piosenki "Imposible" Luisa Fonsi. Pogłośniłam delikatnie radio, tylko troszeczkę, żeby nie obudzić całego domu. Zaczęłam podrygiwać do dobrze mi znanego rytmu piosenki, mieszając w garnku.
CZYTASZ
Dzieło Przypadku // Lumon
Teen FictionPrzypadek... Zdarzenie losowe... Tak można nazwać ich pierwsze spotkanie. Żadne z nich nie potrzebuje miłości, a już na pewno nie teraz, nie w tym okresie ich życia. On jest zajęty wychowywaniem pięcioletniej Marity i codziennie płaci wysoką cenę...