Rozdział 14

66 11 24
                                    

Leżę w łóżku już od godziny. Próbuję zasnąć jednak z marnym skutkiem. Wpatruję się nieprzytomnie w sufit, wciąż rozmyślając o tym, co się stało... Pocałowałam Simóna. Simón i ja się całowaliśmy. On pocałował mnie. Kiedy tylko nasze usta się od siebie oderwały, chciałam uciec. Wiedziałam, że gdybym pobiegła, nie zdołałby mnie dogonić, ale... pragnienie przejrzenia się jeszcze raz w jego oczach było silniejsze. Poza tym nie chciałam go tam zostawiać... nie po tym, jak się przede mną otworzył.

 Lepiej już zacznijmy – powiedział z uśmiechem na twarzy, kiedy się od siebie odsunęliśmy.

 Co?  zapytałam, nie rozumiejąc, co ma na myśli.

 Zacznijmy szukać twoich marzeń.

 Tak... Lepiej już zacznijmy  powiedziałam z równie głupim uśmieszkiem. Po chwili złapał mnie za rękę i splótł nasze palce.

 Miejsce na ziemi, które chciałabyś odwiedzić?  zapytał nagle. Zastanowiłam się ciężko...

– Nie wiem, nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy...

– Zespół, na którego koncert chciałabyś iść?  Właściwie to... jedyny zespół, jakim żyłam przez ostatnie miesiące to Foster Brothers... Ani mi się śni iść na ich koncert!

– Simón, to bez sensu...  Westchnęłam ciężko zrezygnowana. Ścisnął mocnej moją rękę.

 Chodź, pokażę Ci coś  powiedział, wstając z ławki. Podążyłam za nim. Podszedł do oczka wodnego. – Spójrz w wodę. Widzisz je?  Wykonałam polecenie. Było ciemno. Jedyne, co widziałam wyraźnie to odbijające się w wodzie lampy i siebie.

 Widzę swoje odbicie  powiedziałam wreszcie, spoglądając na niego.

 Nie skarbie, spójrz głębiej. Co pływa w wodzie?  Znów popatrzyłam w wodę, tym razem bardziej wytężając wzrok. Miał racje, coś w niej pływało. Czy to... Tak, to ryby!

 Ryby. Widzę ryby.

 To nie są zwykłe ryby. To karpie koi. Chyba wiesz, co to oznacza.  Uśmiechnęłam się do siebie. Wiem, do czego zmierzasz, Simón.

 Spełniają życzenia...  powiedziałam.

 Dokładnie. Wymyśl, co zechcesz, marzenie z dzieciństwa o zostaniu zawodową wrotkarką się nada.  Odwróciłam się z powrotem w stronę jeziorka.

 Czekaj...  powiedział nagle. Puścił moją dłoń i zaczął przeszukiwać kieszenie swoich spodni.  Weź to  dodał, podając mi monetę.  W życiu nie ma nic za darmo...

Popatrzyłam w wodę. Wytężałam wzrok, by zobaczyć pływające w niej karpie. Przeniosłam spojrzenie z powrotem na Simóna. Uśmiechał się do mnie ciepło. W tamtej chwili odnalazłam swoje nowe marzenie. Zamknęłam oczy.

Chciałabym, żeby Simón okazał się wart moich uczuć  pomyślałam.

Naprawdę tego chcę. Nie zniosę kolejnej zdrady... Daję tę ostatnią szansę mężczyznom. Simón wydaje się... dobry. Tak, ma dobre serce. Sam wie, jak to jest, gdy ktoś je złamie. Nie zrobi mi tego. Jeśli nam nie wyjdzie, rozstaniemy się jak normalni ludzie.

Wrzuciłam monetę do oczka, pełna nadziei, że moja prośba zostanie wysłuchana. Spojrzałam na Simóna. Uśmiechał się szeroko. Znów chwycił mnie za rękę i powiedział:

Dzieło Przypadku // LumonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz