Rozdział 16

69 15 23
                                    

Dzień za dniem odwoziłam Maritę do przedszkola. Między mną i Simónem nie zmieniło się prawie nic... Jedyną nowością był pocałunek w policzek, którym obdarowywał mnie na powitanie i pożegnanie. Od chwili, kiedy pocałował mnie przy drzwiach w poniedziałek, nasze usta się nie złączyły... To, co jest między nami, nie zostało nazwane, a ja chciałabym wiedzieć, na czym stoję. Radziłam się w tej kwestii Niny i Pana Speca Od Męskich Uczuć, każą czekać i mówią, że być może on po historii z nieudanym związkiem boi się wejść w nową relację po długiej przerwie. Rozumiem go, sama po historii z Matteo boję się powtórki... Czasem marzę o tym, by życie wyglądało jak w pięknych romansach, by było jak książka. Od początku znałabym intencje poszczególnych bohaterów i pozwoliłabym wkroczyć do swojego życia tylko tym, którzy na to zasługują. Wiedziałabym, dlaczego ktoś postąpił tak, a nie inaczej. Uniknęłabym złamanego serca...

Dziś mamy sobotę. Od kiedy tylko wstałam - a robiłam wszystko, żeby opuścić łóżko jak najpóźniej - zastanawiam się, co ze sobą zrobić. Początkowo wynalazłam sobie trochę prac domowych. Ale teraz kiedy wszystkie podłogi już lśnią, a na półkach nie ma nawet drobinki kurzu, obiad jest ugotowany, a naczynia zmyte znów nie mam, co ze sobą zrobić. Postanowiłam więc poleniuchować. Wyjęłam koc z szafy, zrobiłam sobie kubek owocowej herbaty i zasiadłam przed telewizorem. Zaczęłam oglądać jeden z odcinków serialu "En terapia".

Przyszła przerwa na reklamy. Wstałam z kanapy, żeby odstawić kubek po herbacie do zlewu, kiedy moją uwagę przykuła pewna reklama. Był to zwiastun najnowszej animacji Disneya "Coco", opowiadać ma ona historię chłopca, który na skutek tajemniczego zbiegu okoliczności przenosi się do świata zmarłych, dokładnie w Dia de los Muertos. Jako że jestem Meksykanką, nie mogłam przejść obok tego obojętnie. Muszę obejrzeć ten film! Samej głupio by mi było iść do kina na film dla dzieci. Dlatego wpadłam na genialny pomysł. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer Simóna.

- Halo? - odebrał po kilku sygnałach.

- Cześć... Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

- Coś się stało?

- Nie, nie. Chciałam tylko coś zaproponować.

- W takim razie zamieniam się w słuch.

- Chciałam zapytać, czy miałbyś coś przeciwko gdybym zabrała Mar do kina? - zapytałam, pełna nadziei, że się zgodzi. Czekałam na jakąś reakcję z jego strony.

- Halo? - Chciałam upewnić się, że nie przerwało połączenia, bo po drugiej stronie zapadła cisza.

- Jestem. Tylko... No dobrze, ale kiedy?

- Nawet zaraz - powiedziałam radośnie - Jeśli chcesz, to chodź z nami... - zaproponowałam niepewnie.

- A na jaki film?

- Chciałam ją zabrać na "Coco", wiesz ten nowy film Disneya o chłopcu z Meksyku.

- Dobrze, to... daj nam chwilkę, za moment będziemy gotowi.

- Zaraz jestem, buziaki.

***

Zaparkowałam pod kinem. Kiedy wyszliśmy z samochodu Simón od razu złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Bez wahania oddałam uścisk. Jakbyśmy robili to od zawsze... Za drugą rękę złapała mnie Mar. Tak weszliśmy do kina. Podeszłam do kas, żeby kupić bilety. Już wyjmowałam portfel, żeby zapłacić, kiedy ktoś zza moich pleców podał pracownicy pieniądze. Odwróciłam się. Simón stał za mną, chowając portfel do tylnej kieszeni spodni. Odebrałam bilety i odeszliśmy od kas, dopiero wtedy zaczęłam:

Dzieło Przypadku // LumonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz