W mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. Miałam ogromną nadzieję, że to Nina, jednak gdy tylko spojrzałam przez wizjer wypuściłam ciężko powietrze. To znów Matteo. Minęły dopiero dwa tygodnie od jego "ekspresowej eksmisji", a to już jego czwarta wizyta.
Zaczynam tracić cierpliwość. Szarpnięciem otworzyłam drzwi, starając się utrzymać zdecydowaną postawę. Po każdej rozmowie z Niną czuję, że Matteo był największą pomyłką mojego życia i nie zamierzam utrzymywać z nim jakichkolwiek kontaktów, ale kiedy on przychodzi do mnie, błagając o wybaczenie i wspominając piękne początki naszej relacji... Boję się, że wreszcie mu ulegnę i znów będę cierpieć. Cierpienie, cierpienie, cierpienie. Staram się o tym pamiętać.
- Czego tym razem chcesz Matteo? Znów brakuje jakiś bokserek w twojej kolekcji? - zaczynam ostrym tonem.
- Też miło mi Cię widzieć perełko. - Brunet daje krok z zamiarem cmoknięcia mojego policzka, ale zgrabnie unikam zbliżenia.
- Załatwmy to szybko. O co chodzi?
Włoch wzdycha, rozglądając się na boki.
- Chciałem... porozmawiać. Nie mów, że dalej się gniewasz. Rozumiem, być może potrzebowaliśmy... chwilowej rozłąki, żeby sobie to wszystko poukładać, przemyśleć pewne sprawy. Zrozumiałem, że nie mogę bez Ciebie żyć... Dostałem swoją karę. Przyznaję, że może trochę nawaliłem i przyrzekam, że postaram się, żeby wszystko było jak dawniej... Tylko pozwól mi się znów zamieszkać w twoim sercu, myszko ja...
- Matteo, podjęłam tą decyzję dwa tygodnie temu... - staram się by mój głos brzmiał spokojnie. Włączył tryb "Romantyk z Podkulonym Ogonem". - Dużo o tym myślałam i... doszłam do wniosku, że powinnam to zrobić dużo wcześniej. Dawałam Ci już wiele szans wierząc, że w końcu coś się zmieni, ale... Teraz jestem pewna - to koniec. To koniec! Więc łaskawie przestań tu przychodzić i mieszać mi w głowie. Droga wolna, wszystkie te zdziry, które pożerałeś wzrokiem czekają na ciebie. Nie chcę Cię więcej widzieć. Zrozumiałeś?! Jeżeli nie przestaniesz mnie nachodzić zgłoszę to na policję.
- Albo ja to zrobię. - Rozległ się głos sąsiadki. Pani Adela właśnie wychodziła z mieszkania. - Do czego to podobne, żeby się tak panience narzucać!
- Niech się pani nie wtrąca, to nasza sprawa! - wykrzyknął Matteo.
- Proszę bardzo! Chamstwo w czystej postaci! - odpowiedziała mu - Niech się panienka nie da. Zdrowia sobie na takich marnować nie warto. Przychodzi, któryś raz z rzędu, płaszczy się i pieści sam ze sobą i myśli, że z chama zrobi pana. Takiego to trzeba raz a dobrze! - dodała.
- Dziękuję pani, ale proszę się już nie denerwować dam sobie radę - odpowiedziałam jej z uśmiechem. Kiwnęła tylko głową i zaczęła schodzić po schodach.
- Jakieś ostatnie życzenie? - zwróciłam się po chwili do Matteo.
- Ymm... Czy... Hm... Czy mogłabyś dać mi tą... Moją ulubioną łyżeczkę do...
Nie słuchając dalszej, urywanej wypowiedzi chłopaka, szybkim krokiem pokonałam drogę do kuchni i z impetem otworzyłam szufladę ze sztućcami. Znalazłam przeklętą łyżeczkę do deserów i wróciłam do drzwi równie szybko, by mu ją wręczyć.
Obracając ją w dłoniach, zaczął się uśmiechać.
- Czy to już wszystko? - postanawiałam przerwać ciszę i... wędrówkę w myślach mojego rozmówcy.
- Pamiętasz jak razem...
- Nawet nie próbuj - przerywam mu. Zam tą sztuczkę. Teraz próbuje przywołać miłe wspomnienia, żeby zmiękło mi serce. O nie nie tym razem! Cierpienie, cierpienie, cierpienie, cierpienie... - Wynoś się stąd i nie wracaj.
- A buziak na pożegnanie.
Staram się złagodzić swój wyraz twarzy i rozluźniłam nieco swoją postawę.
- No pewnie kochanie. - Dałam krok w stronę bruneta, na którego twarzy znajdował się zwycięski uśmiech i z zamachem wymierzyłam mu policzek. - Wy-pier-da-laj!
- Czyli tak pogrywasz - powiedział z upiornym uśmiechem. - Pożałujesz.
- Powtarzasz się. Adios. - Nie oglądając się wróciłam do mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi.
CZYTASZ
Dzieło Przypadku // Lumon
Novela JuvenilPrzypadek... Zdarzenie losowe... Tak można nazwać ich pierwsze spotkanie. Żadne z nich nie potrzebuje miłości, a już na pewno nie teraz, nie w tym okresie ich życia. On jest zajęty wychowywaniem pięcioletniej Marity i codziennie płaci wysoką cenę...