Jakiś czas temu, jeszcze w szkole średniej przeżyłam jeden z najgorszych dni w moim życiu. W naszej szkole, co roku organizowano "Dzień Zamiany Ról", polegał on na tym, że w przeddzień losowano nazwiska osób, które miały się wcielić w rolę danego nauczyciela bądź innego pracownika szkoły. Każdy liczył na to, że to on okaże się szczęściarzem i - oczywiście pod czujnym okiem nauczyciela - będzie mógł poprowadzić lekcję. Jednak najlepszym stanowiskiem w całej tej "loterii" była posada dyrektora i sekretarki. Wyobraźcie sobie jak wielką radość odczuwałam, kiedy wyczytano moje nazwisko jako zastępcy sekretarki. Następnego dnia szłam do szkoły z uśmiechem na ustach, zadowolona jak nigdy wcześniej. Poinstruowana przez panią Alonso, wykonywałam niezbyt skomplikowane zadania: napisanie i wydrukowanie ogłoszenia o wycieczce, sortowanie dokumentów według dat i tak dalej. Kiedy skończyłam "swoje obowiązki" pani Alonso powiedziała, że po skończonej pracy możemy się napić herbatki z panią dyrektor. Świetnie, czemu nie, taką pracę to ja rozumiem! Jednak mina mi zrzedła kiedy okazało się, że funkcje dyrekcji pełni Lena Fernández. Każdy w swoim życiu miał szkolnego wroga, nemezis na wieki, kogoś z kim mimo ogromnych starań nie dało się dogadać. W moim przypadku tym kimś była Lena. Znałam ją jeszcze ze szkoły podstawowej. Była jedną z tych perfekcyjnych i nietykalnych, której zdanie musiało być najważniejsze. Uwielbiała komentować mój ubiór. Nie potrafiła przejść obok mnie obojętnie, zawsze musiała powiedzieć na głos to, co myślała. Nigdy nie potrafiłam tego zrozumieć. Czemu wszystko musiało wyglądać tak jak jej się podobało?! Zawsze próbowałam ją uświadomić, że nie jest pępkiem świata i nie powinna robić z siebie takiej gwiazdy, bo i tak nikogo nie obchodzi jej zdanie. Przechodziłyśmy z klasy do klasy i mogłoby się wydawać, że wyrastałyśmy z wzajemnych docinek - błąd. Lena wciąż była moją osobistą krytyczką mody, a ja nie dawałam za wygraną. Wyobraźcie sobie, co czułam siedząc tam z nią i próbując zachować choć pozory koleżeńskiej relacji, obserwowana przez prawdziwą dyrektorkę i sekretarkę, które siedziały tuż obok nas. To były najgorsze - najdłuższe i najtrudniejsze chwilę mojego życia. Myślałam, że nic tego nie przebije, że nic nie może się równać z tamtym przeżyciem - myliłam się. Teraz siedzę obok chłopaka -który przez moją nieuwagę trafił do szpitala, został w jednej trzeciej zagipsowany i nie będzie mógł się ruszać przez najbliższy miesiąc - rozmyślając o tym, czy wniesie sprawę o jakąś kolosalną kwotę odszkodowania; jaki temat mogłabym poruszyć, by przerwać tą przytłaczającą ciszę i w jaki sposób mogłabym go udobruchać, żeby jednak uznał rozprawę za bezsensowny pomysł?
- Nie bój się, ja nie gryzę - z rozmyślań wyrwał mnie rozbawiony głos Simóna.
- Słucham? - pytam, przenosząc wzrok z drogi na chłopaka. O co mu chodzi?
- Jesteś bardzo zdenerwowana, boję się, że zaraz wyrwiesz kierownicę.
- Co? Nie... Ja... Po prostu zastanawiam się... czy - brunet podnosi jedynie brwi, wyczekując odpowiedzi - Uch! Chcę po prostu zapytać, czy mogłabym Ci jeszcze jakoś pomóc, żebyśmy dogadali się w kwestii... no wiesz... odszkodowania. Bo naprawdę nie mam ochoty tułać się po sądach i...
- Nie zamierzam wytoczyć Ci żądnej sprawy - odpowiedział tylko krotko. Znów zwróciłam wzrok w jego stronę.
- To znaczy, że...
- Tak to znaczy, że będziemy udawać, że nic się nie stało - dokończył, lekko poddenerwowanym głosem.
- A co powiesz waszym rodzicom, przecież nie wracasz w takim...
- Nie mamy rodziców - uciął głosem wypranym z emocji. O mój Boże... Co powiedzieć?! Gratuluję... W prost uwielbiam takie sytuacje...
- Przepraszam, ja... nie wiedziałam i...
- Nie, w porządku. Wiem.
Przez resztę drogi siedziałam już cicho. Z jednej strony cieszyłam się, że Simón jest strasznie ugodowy i puszcza mi płazem spowodowanie uszczerbku na zdrowiu, ale z drugiej strony... No nie wiem... Coś mi w tym nie pasowało. Nie znaliśmy się wcześniej, jesteśmy dla siebie zupełnie obcymi osobami, dlaczego nie domaga się ode mnie bym poniosła konsekwencje. Nie chcę narzekać, ale to dość... dziwne.

CZYTASZ
Dzieło Przypadku // Lumon
Roman pour AdolescentsPrzypadek... Zdarzenie losowe... Tak można nazwać ich pierwsze spotkanie. Żadne z nich nie potrzebuje miłości, a już na pewno nie teraz, nie w tym okresie ich życia. On jest zajęty wychowywaniem pięcioletniej Marity i codziennie płaci wysoką cenę...