Andreas przez całą noc nie mógł zasnąć. Przewracał się z boku na bok i myślał o tej sytuacji, która rozwinęła się w domu. Chyba niepotrzebnie zrobił z tego aż taką awanturę. Powinien pozwolić mamie jechać i jeszcze ją do tego namawiać. Nie tylko dlatego, że chciał się pozbyć Christiana, ale dlatego, że wiedział co czuł Stephan. Może taki detoks od rodziców dobrze by mu zrobił? Obaj na tym skorzystają.
Trzy dni później wszyscy biegali po domu i szukali paszportu Anny.
-Kurcze, no gdzieś go widziałem- Andreas zrzucał z kanapy wszystkie poduszki.
-Akurat tego musiałeś zapomnieć?- Stephan zaglądał pod sofę.
-Nie zapomniałem. Po prostu nie pamiętam.
Usłyszał śmiech Stephana i sam zaczął śmiać się z siebie.
-Oo, widzę humorki dopisują. Jednak wizja braku rodziców wam się podoba- Christian jak zwykle zabłysnął spostrzegawczością- Czyli się nie pozabijacie.
-Mam!- Anna podniosła paszport w dłoni- Był w torebce.
-Chyba sobie żartujesz. To my tutaj dom przewracamy do góry nogami, a ty nie sprawdziłaś w tak oczywistym miejscu?
-Sprawdzałam. Po prostu nie widziałam.
-Dobra, zbierajcie się, bo ja nie zamierzam zdzierać asfaltu z drogi.
-To wyłaź spod tej kanapy.
-Żeby to było takie proste. Weźcie mi pomóżcie, bo się zaklinowałem.
-Boże, co za popaprana rodzina. Andreas wyciągnij go, a ja idę zanieść walizki do auta.
-Weź brzuch wciągnij czy coś.
-A po co mam brzuch wciągać, skoro zaklinowała mi się ręka? Podnieś tą sofę po prostu- Stephan próbował podnieść głowę i spojrzeć na Andreasa, ale nie dał rady.
-No tak!
-Twój kolor włosów tłumaczy twoje kalectwo życiowe.
-Powiedział to facet, który nie może wyjąć ręki spod mebla. Jeszcze jakbyś miał jakąś umięśnioną łapę, ale nie. Ty masz bicepsa jak bocian pięty, więc jak ty to zrobiłeś?
-Mały, ale wariat. Przekonasz się o tym jak tylko wstanę.
-O ile stąd wstaniesz. Ładny byłby z ciebie dywanik.
-Jeśli ośmielisz się postawić na mnie nogę, to odrąbię ci ją w kolanie. A teraz pomóż mi, a nie stoisz jak ksiądz nad grobem.
-Dobrze, okażę ci litość i pomogę.
Andreas został sam w domu i zaczął się rozglądać za jakimś zajęciem. Nie chciał siedzieć bezczynnie przed telewizorem, ale z drugiej strony nie miał siły na trening albo na jakąś większą aktywność.
-Czemu się tak na mnie patrzysz? Przecież dopiero jadłeś- Loki wpatrywał się w swojego pana jak w obrazek. Na pewno było to spowodowane kanapką, którą Andreas dzierżył w swojej dłoni- No nie dam ci, bo będziesz gruby. Już powinieneś schudnąć. Od jutra idziesz na dietę. Boże, gadam z psem o diecie. Źle ze mną.
Jego monolog przerwał dźwięk telefonu. W pierwszej chwili nie zwrócił na to większej uwagi, bo spodziewał się, że to Markus próbował go gdzieś wyciągnąć. Jednak kiedy telefon dał o sobie znać drugi, trzeci i czwarty raz postanowił sprawdzić co się dzieje. Nikt nigdy go aż tak nie bombardował wiadomościami. Chwilę później wszystko się wyjaśniło.
To nie z nim ktoś usilnie próbował się skontaktować, tylko ze Stephanem. To jego telefon leżał na stole i co chwile wibrował. Andreas wiedział, że nie powinien ruszać nieswoich rzeczy, a zwłaszcza telefonu, ale wystraszył się, że może coś się stało z rodzicami. Odblokował go i zobaczył siedem wiadomości od Lary.
-Jezu, co za psychopatka- powiedział sam do siebie i wyłączył komórkę, żeby nie musieć się więcej denerwować.
Kusiło go, żeby przeczytać co też ta kobieta wypisywała do swojego chłopaka. Nawet w myślach nazwanie Stephana jej chłopakiem było prawie niewykonalne. Jak taki fajny, miły i spokojny facet mógł zakochać się w tym puszczalskim worku plastiku? Może założył się z kolegami kto poderwie największego szona, wygrał, a teraz głupio mu zerwać, bo ma sumienie? No innego wytłumaczenia nie było.
-Kochanie, wróciłem!- rozległ się krzyk Stephana, który rzucając kluczyki od auta na stolik, oznajmił swoje przybycie- Dlaczego nikt mnie nie wita?
-Oh, przepraszam jaśnie pana. Już biegnę po szampana i czerwony dywan.
-Mam nadzieję, że chociaż jakiś obiad mi zrobiłeś.
-No chyba sobie żartujesz. A co ja jestem? Gosposia? Sam sobie zrób, albo coś zamów.
-Zaczynam żałować, że zgodziłem się tu z tobą zostać.
-Możesz się wyprowadzić do Lary. Niech ona ci gotuje. A właśnie, bo bym zapomniał. Pisała do ciebie kilka razy. Drażniło mnie to, więc wyłączyłem ci telefon. Zobacz sobie czego ona tam chciała od ciebie.
-Pewnie tego co zwykle- odpowiedział i usiadł obok Andreasa, wpisując kod PIN na swoim telefonie.
-Oszczędź mi szczegółów.
-Nie to miałem na myśli. Pewnie chce żebym ją gdzieś zawiózł albo poszedł na zakupy.
-Czyli jesteś jej lokajem?- Andreas zauważył to lekkie przymrużenie oka Stephana, które pojawiało się za każdym razem kiedy się denerwował- Zawsze myślałem, że pary robią wszystko razem. No wiesz jakieś kino, spacery, romantyczne kolacje.
-My jesteśmy specyficzną parą.
-Zauważyłem- Andreas uśmiechnął się i postanowił nie ciągnąć tego tematu. Jeszcze powiedziałby słowo za dużo i potem by tego żałował.
Wieczór minął całkiem spokojnie. Oczywiście jeśli nie liczyć kłótni o pizzę, kłótni o film, kłótni o pilota i drobnej awanturki o to, który będzie siedział bliżej wejścia do kuchni. Ostatecznie na kwestia rozwiązała się sama, bo Loki wybrał sobie to miejsce, a z nim nie było dyskusji.
-Dobra, bo późno się zrobiło. Idę pod prysznic i do łóżka. A ty się szykuj, bo rano idziemy poćwiczyć.
-Nie mogłeś mi tego jutro powiedzieć? Koniecznie chciałeś mi zepsuć noc?
-Hmm... pomyślmy. Tak.
Andreas poszedł do swojego pokoju, a przy jego nodze podążał Loki. Kiedy już chciał iść pod prysznic przypomniał sobie, że miał zadzwonić do swojego taty, ale zostawił telefon na dole. Schodził po schodach, ale po chwili przystanął, bo usłyszał jak Stephan z kimś rozmawia.
-Odwoziłem rodziców na lotnisko i zapomniałem telefonu. Nie denerwuj się tak, przecież nic się nie stało. No to może najwyższy czas żebyś zrobiła prawo jazdy i sama będziesz się wozić? Ja nie będę na każde twoje zawołanie. Nie, nie mogę jutro rano. Idę potrenować z Andreasem. Nie, nie możesz iść z nami. A po co chcesz tam iść? Jakoś na konkursy nie chciało ci się przyjeżdżać, więc co tak nagle cię interesuje moje sportowe życie? Oj, nie męcz już. Poza tym, to chce trochę czasu spędzić z Andreasem, skoro mamy być teraz rodziną. Oczywiście, że nie jest ważniejszy od ciebie. Skarbie, nie mów mi, że będziesz teraz zazdrosna o niego. Dobrze, zadzwonię do ciebie jutro. Teraz muszę kończyć, bo idę spać. Tak, bardzo cię kocham. Dobranoc.
Dobra, Andreas chyba się pomylił. Może faktycznie Stephan kochał tą dziewczynę bez względu na jej gołym okiem widoczne wady? Chyba powinien ją zaakceptować i przyzwyczaić się do myśli, że w walce z nią o uwagę Stephana nie ma najmniejszych szans.

CZYTASZ
Brothers...Almost.
फैनफिक्शनRozwód rodziców jest trudny dla każdego dziecka, niezależnie od tego czy ma lat 10 czy 30. Sytuacja robi się jeszcze bardziej irytująca, kiedy musisz zamieszkać z nowym mężem swojej mamy i jej pasierbem, żeby się do siebie zbliżyć i stać się rodzin...