Część 20

536 69 18
                                    

Siatkówka plażowa drużyny skoczków narciarskich w zasadzie w niczym nie przypominała siatkówki. No może jedynie piłka się zgadzała. Co chwilę któryś z nich się przewracał, dostawał piłką w różne części ciała albo wpadał w siatkę rozciągniętą pomiędzy dwoma drewnianymi palikami. 

-Andreas wyskocz wyżej do tej piłki no! Richard a ty nie stój jak pizda w porzeczkach, tylko odbijaj. Markus, tą piłkę się odbija rękami a nie twarzą!- Schuster jak się okazało był też trenerem siatkarskim.

Niestety, nie wszyscy skończyli tą grę w stanie nienaruszonym. Richard chciał ściąć, ale włożył w to zbyt dużo siły i piłka z całym impetem uderzyła Markusa w jego najpewniej najcenniejszą część ciała. Przez pierwsze dwie minuty w ust Eisenbichlera nie padło ani jedno cenzuralne słowo. Zwijał się z bólu, nie zwracając uwagi na piasek wpadający mu do buzi.

-Markus, nie dramatyzuj już. Wstawaj- Schuster zdawał się nie rozumieć powagi sytuacji. 

-Umieram- jęczał Eisenbichler. 

-Przepraszam cię! Naprawdę nie chciałem- Richard za to wyglądał na przerażonego. 

Constatntin, David i Martin stali z boku i jawnie naśmiewali się z tej tragedii Eisenbichlera. Kiedy to zauważył, to w duchu poprzysiągł sobie zemstę.

-Auć, ja już bym chyba zemdlał. Widziałeś jak dostał?- Andreas wyglądał jakby ból przeszedł na niego. 

-Nie, nie patrzyłem mu się tam- chciał być zabawny, ale kiedy zobaczył, że twarz Andreasa oblewa się rumieńcem zrozumiał, że powinien sobie takie żarty darować- Znając siłę rąk Richarda to domyślam się, jakie odczucia teraz mu towarzyszą. 

-Dobra, koniec meczu! Macie wolne do kolacji- ogłosił trener i poszedł na swój leżak, obok którego stał już świeżo zrobiony drink z parasolką. 

-Stary, wszystko gra?- Stephan podszedł do Markusa, który kuśtykał.

-Gra. Ale juniorka ma u mnie przesrane. 

-Odpuść im. Młodziki się nudzą.

-O nie, po moim trupie. Będą cierpieć bardziej niż ja.

Markus nie był mściwy ani pamiętliwy... Zwykle. Jednak w nerwowych lub wręcz skrajnych sytuacjach potrafił być złośliwy i umyślnie robić innym wbrew.  Tym razem nie mogło być inaczej, ale przewidywał też dużo śmiechu. Oczywiście tylko jemu miało być do śmiechu. 

Podczas kolacji Markus przedstawił swój szatański plan Richardowi, Karlowi, Andreasowi i Stephanowi. Niechętnie, ale zgodzili się mu pomóc. Juniorka jeszcze nie przeszła kocenia, więc najwyższy czas był to nadrobić. 

-Stephaaaan, nie chce mi się nigdzie iść tak szczerze mówiąc. Najchętniej zostałbym tutaj i pooglądał "Przyjaciół". Po coś tego laptopa tutaj wziąłem- Andreas ospale wlókł się za swoim "bratem" do wyjścia z ich pokoju. 

-No ja wiem, bo ja też bym wolał, ale obiecaliśmy Markusowi już. Chodź, jutro będziemy mieć wieczór tylko dla siebie. 

-Liczyłem, że powiesz coś w stylu "Wiesz, masz rację. Olejmy to".

-Powiem "rusz tyłek, załatwmy to szybko"- Stephan pociągnął Andreasa za dłoń i wyprowadził z pokoju. Musieli przejść cały korytarz, żeby dojść do pokoju Markusa. Dopiero w połowie drogi Andreas zorientował się, że cały czas idzie ze Stephanem za rękę. Nie przeszkadzało mu to. Wręcz było to... przyjemne? Wywoływało takie wspaniałe uczucie łaskotania w brzuchu i od razu robiło mu się milej. 

Stephan doskonale wiedział co robił. Chciał tylko zobaczyć, jak zachowa się Andreas. To, że nie zabrał od niego swojej ręki było dla Stephana najlepszym z możliwych rezultatów tego eksperymentu. 

Brothers...Almost.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz