Część 26

797 74 32
                                    

Stephan siedział na podłodze w swoim pokoju i bezsilnie przysłuchiwał się dźwiękowi odjeżdżającego spod domu auta. Chwilę potem pustą przestrzeń dookoła niego jak nóż przeszył jego krzyk i walenie pięściami w panele. Krótko potem poczuł chłód łez na swoich policzkach. 

To nie tak miało być. To nie tak miało wyglądać. Zaczął się zastawiać po co w ogóle się odzywał. Mógł siedzieć w swoim pokoju i udawać, że go nie ma. Po cholerę on wychodził i dlaczego nagle dostał jakiegoś przypływu odwagi, żeby w końcu porozmawiać z Andreasem? O ile to w ogóle można było nazwać rozmową. 

Mógł przecież odpuścić temat i mieć Andreasa chociażby za tego "brata" i "kolegę z drużyny". Teraz nie miał go już wcale. Nie miał nawet nadziei, że jeszcze może się to kiedykolwiek zmienić.

I dobrze, że jej nie miał, bo kolejny cios czekał na niego podczas treningu, kiedy trener ogłosił, że Andreas poprosił o indywidualny plan treningowy, bo rzekomo łatwiej będzie mu się tak skupić. 

Stephan stał pomiędzy Markusem a Richardem i miał ochotę się rozpłakać. Na szczęście nie zdjął jeszcze gogli i nikt nie widział, że jego oczy są pełne łez. Zaczął się zastanawiać czy on kiedykolwiek będzie mógł być szczęśliwy. Najpierw kontuzja, potem rozwód rodziców, Lara, a teraz Andreas. Ten pieprzony Andreas, który pomimo tego, że czuł do Stephana to samo co Stephan do niego, postanowił olać swoje uczucia i udawać, że nic się nie dzieje. Jakim cudem on mógł tego dokonać? 

Stephan na samą myśl o Andreasie czuł się, jakby ktoś dawał mu w twarz, a on tak po prostu potrafił to ignorować? Na pewno nie. Zwłaszcza, że chciał indywidualnych treningów. Jeśli ta sytuacja dla niego byłaby taka prosta, to bez żadnych ceregieli stawiałby się na treningach. 

-Stephan, poproszę cię do ciebie na chwilę- Schuster nie był poważny. Wyglądał na zmartwionego i miał worki pod oczami, jakby nie spał w nocy- Reszta się przebierać i do domów- dopowiedział, kiedy pozostali członkowie drużyny nadal stali przed nim. 

-Trenerze, powiem od razu, że nie wiem o co chodzi z Andreasem. Nie mam pojęcia dlaczego jego tutaj nie ma i nie wiem co się dzieje- Stephan zaczął się tłumaczyć, zanim Schuster w ogóle zdążył o coś zapytać. 

-Ja wiem- przerwał mu trener i spojrzał mu prosto w oczy- Powiedział mi wszystko. O tobie, o nim, o was.... Co ja mam teraz zrobić do cholery?

-Trener się mnie o to pyta? Ja nie wiem co mam zrobić sam ze sobą, a trener ode mnie wymaga jeszcze ogarnięcia sytuacji w drużynie.

-Jak wy zamierzacie teraz być drużyną? Przecież... Boże, gorzej chyba być nie mogło- Schuster schował twarz w dłoniach i potarł nimi kilka razy swoją skórę. 

-Nie wiem. Ja z nim nie rozmawiałem od naszego ostatniego spotkania. 

-Nie mogę teraz stracić takiego zawodnika jak Andreas. Przecież bez niego posypie mi się cała kadra, a on już nie daje sobie rady. Te indywidualne treningi to jest jakaś pieprzona pomyłka. 

-Czego trener ode mnie oczekuje? Ja nie mogę go do niczego zmusić, bo sam trener przyzna, że ta sytuacja jest absolutnie beznadziejna. 

-Słuchaj, rozmawiałem o tym z psychologiem i powiedział mi, że on się po prostu boi jakiegokolwiek uczucia między wami. Nie dziwię się, bo jesteście w pewnym sensie rodzeństwem, ale to jest silniejsze od niego. 

-Czyli co?

-Czyli pokaż mu, że ci na nim zależy bez względu na wszystko. Bez względu na rodziców, bez względu na to, że na papierze jesteście braćmi. Pokaż mu, ze to on jest najważniejszy. 

Brothers...Almost.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz