Część 10

488 66 20
                                    

Stephan obudził się przed siódmą rano, bo usłyszał otwieranie drzwi od pokoju Andreasa. Był przygotowany na to, że jego kolega z drużyny wkrótce wkroczy do jego sypialni i zagrozi mu torturami, jeśli za pięć minut nie będzie gotowy do wyjścia.

Jakież było jego zdziwienie, kiedy drzwi nadal pozostawały zamknięte, a kroki Andreasa robiły się coraz cichsze. Czyżby o nim zapomniał? O nie, tak to być nie będzie. Stephan szybko ubrał się w pierwsze lepsze treningowe ciuchy i pobiegł do łazienki chwycić szczoteczkę i pastę do zębów. Przypomniał sobie jeszcze o telefonie, którego w pierwszej chwili nie mógł namierzyć, bo nie było czasu na zakładanie szkieł kontaktowych.

Zbiegł po schodach i starając się nie wypuścić szczoteczki z ust zaczął się rozglądać za swoimi butami do biegania. Zauważył, że buty Andreasa stały nieruszone pod wieszakiem na ubrania. Zaraz, co tu jest grane?

Wszedł do kuchni i zobaczył Wellingera wlewającego sobie kawę do niebieskiego kubka z kotem. Był w kapciach i piżamie co znaczyło, że nigdzie się nie wybierał.

-So ty tu jesce robis?- wydukał ze szczoteczką w zębach.

-Cóż, no jakby mieszkam tu. Walnąłeś się w głowę czy coś?

-Pszeci... kuwa- wyjął swoją szczoteczkę z ust- Przecież mieliśmy iść poćwiczyć. Zerwałem się bo myślałem, że o mnie zapomniałeś.

-O tej godzinie? Oszalałeś chyba. Jeszcze nic nie jadłem, a poza tym to bez kawy nie wychodzę z domu. Może idź i wytrzyj sobie pianę z ust, bo wyglądasz jakbyś miał wściekliznę.

-Czyli niepotrzebnie się tak spieszyłem? Mało sobie nóg na schodach nie połamałem.

-Skoro już się ubrałeś, to możesz wziąć Lokiego na spacer- Andreas wskazał głową na swojego pupila, który wpatrywał się w Stephana, machając ogonem.

-No dobra, chodź.

-Wytrzyj tą pianę, bo ludzie pomyślą, że naprawdę się wściekłeś.

-Ten twój pies to straszny podrywacz. Podchodził do każdej dziewczyny, którą spotkał. Pewnie go tak wytresowałeś- Stephan zdjął Lokiemu szelki i pozwolił mu wrócić na jego ulubione miejsce do spania.

-Wypraszam sobie. Ja bym go wytresował tak, żeby podchodził tylko do tych ładnych.

-Okropny jesteś, wiesz?

-Nieprawda. Jestem wspaniały- Andreas teatralnie przeczesał swoje włosy.

-Nie, nadal twierdzę, że jesteś okropny.

-Phi, a ja ci zrobiłem śniadanie, żebyś nie mówi, że jestem wyrodny.

-Co?

-No tak. Widzisz, chyba jednak nie jestem taki zły.

Stephan musiał przyznać, że może i nie był najgorszy na świecie. Przynajmniej potrafił gotować, bo gdyby sam musiał sobie robić jedzenie, to prawdopodobnie spaliłby dom i najbliższą okolicę.

-Z kim wczoraj tak długo rozmawiałeś?- Andreas postanowił przerwać to niezręczne milczenie. Nawet jeśli doskonale znał odpowiedź na to pytanie.

-Z Larą.

-Pokłóciliście się?

-Nie. Po prostu zaczęła mi jęczeć, że za mało czasu z nią spędzam i chciała się wkręcić w nasz trening.

-To czemu jej nie weźmiesz? Skoro spędzasz z nią zbyt mało czasu, to może...

-Słuchaj, fajnie, że starasz się być miły, ale ja wiem, że ty jej nie lubisz. Rodzice też jej nie lubią, chłopaki z kadry też, dlatego wolę ją trzymać z daleka od wszystkich.

Brothers...Almost.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz